-Ale ja cię nie pytam, jak ona się czuje. Nie odzywała się od wczoraj – obudził mnie głos Dinah, przez to prawie w sekundę otworzyłam oczy. Nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. Pamiętałam, że położyłam się do łóżka, gdy Camila opowiadała o swojej pracy, ale co było dalej, nie widziałam. – Chuj mnie to, jak się czuje. Jak będę musiała, znowu jej jebnę.
-Nie potrzeba – wymamrotałam. Na noc nie wzięłam leków przeciwbólowych, przez co nadmiernie odczuwałam, jak płonęło mi ciało. – Cześć DJ – szepnęłam, gdy kobieta wbiegła do mojego pokoju. – Tęskniłam – mamrotałam. Miałam wrażenie, że twarz bolała mnie jeszcze bardziej niż dzień wcześniej.
-Jezu Mała. Jak ty wyglądasz. Czy naprawdę o ciebie trzeba dbać 24/7? Nie zrobiłaś sobie żadnego okładu? Nie wzięłaś leków? – Dinah podbiegła do mnie, klęknęła przy łóżku i od razu zaczęła gładzić mój policzek swoimi zimnymi palcami. – Lauren, do chuja, ciebie nie da się zostawić na pół sekundy...
-Wiesz, że nie. Jestem twoim maleństwem – wyszeptałam, gdy Dinah weszła do mojego łóżka. Usiadła za mną i mocno objęła mnie w swoich ramionach. – Co ty tutaj robisz? – mówiłam bardzo cicho, ponieważ ból mocno ciągnął całą moją twarz.
-A co mam kurwa robić? Nie odzywałaś się. Nigdy tyle nie milczałaś. Może byłam na ciebie zła, ale teraz to mi już kurwa przeszło – cały czas gładziła zimną dłonią mój policzek. – Chris, kurwa, nie gap się. Przynieś coś mocnego na ból i zimny okład. Dlaczego nikt o nią nie zadbał? Czy was kurwa jak się nie przypilnuje, to nikt nie pomoże? Ona powinna całą noc mieć opiekę. Wymieniać jej okłady, dawać przeciwbólowe... Lucy miała za dużo siły w tych nerwach – przez to, że jej dłoń ogrzała się już od mojego ciała, wcisnęła moja twarz w swoje piersi. One do zimnych nie należały, ale doceniałam taki ruch.
-Już po to idę. Nikt mi kurwa nie dał instrukcji – westchnął głośno mój brat, gdy ja praktycznie odpływałam w ramionach Dinah. Byłam zmęczona, obolała, a do tego wszystkiego miałam wrażenie, że gorączka była czymś, co ściśle integrowało się z moim ciałem. Czułam w głębi duszy, że to nie była kwestia ciosów mojej byłej partnerki, a emocji, które postanowiły mnie zniszczyć nie tylko psychicznie, lecz także fizycznie.
-Ciesz się, że twoja nowa dała mi znać, że odpłynęłaś jej w trakcie rozmowy – poprawiła mnie w swoich ramionach i powoli zaczęła bawić się moimi włosami. – W ogóle śmieszne, z twoją byłą gadałam mniej przez pięć lat, niż z nową w ciągu jednego dnia.
-Nie musisz tego robić – szepnęłam. Mimowolnie jednak mocniej wtuliłam się w ciało Dinah. Potrzebowałam jej. Naszej przyjaźni, specyficznej miłości, troski. – Bardzo cię przepraszam.
-Przestań. Już mi przeszło. Nie umiem się na ciebie długo gniewać. Plus Camila wydaje się naprawdę ciekawa. Wątpię, że Ally ją szybko zaakceptuje, ale mnie przekonała. Znaczy, nie mówię, że masz z nią być, ale chciałam dla ciebie kogoś, kto będzie troskliwy i opiekuńczy. Zawsze mnie to wkurwiało w Lucy, że siebie stawiała na pierwszym miejscu i nigdy nie przejmowała się tym, jak ty się czujesz... - nie do końca się z tym zgadzałam. Lucy zawsze pytała i interesowała się, gdy np. byłam chora. To, że wspierała mnie wtedy po swojemu, to inna sprawa. – Podobno gadałyście wczoraj. Jak było?
-Nie mam pojęcia. Wydaje się tak kochana i dobra... Martwiła się o mnie, pocieszała. Chce przyjechać na weekend – mówiłam cicho, jakbym obawiała się, że Dinah kolejny raz wybuchnie. Po tych słowach nawet wtuliłam się w przyjaciółkę mocniej, a dodatkowo zacisnęłam dłoń na jej luźnej koszulce. – Marzę o tym, żeby się z nią zobaczyć.
-Z jednej strony powinnam cię opierdolić, że tak szybko się pocieszasz, ale wiem, że wcale tak to nie działa – westchnęła bardzo głośno. – Może spotkajcie się poza miastem, co? Nie daj Boże, zachce wam się spacerować i cudem wpadniecie na Lucy albo kogoś z jej znajomych. Nie ma co kusić losu. Już raz zaryzykowałaś i... - nie musiała kończyć tej myśli, nie zdążyłam zapomnieć tego, co stało się dobę temu. – Jakbyście cudem chciały, to nawet możemy się spotkać. Nie wiem, jak dziewczyny, ale ja nie mam problemu. Napiłabym się z nią jakiegoś drinka, poznała ją trochę.
-Wczoraj chciałaś mi urwać głowę, a dzisiaj masz ochotę poznać Camilę? Co z wami wszystkimi nie tak – jęknęłam żałośnie. – Gracie w coś ze mną. Camz najpierw nie chce ze mną kontaktu, teraz nie dość, że do mnie dzwoni, to jeszcze ma przyjechać. Ty uznajesz mnie za szmatę, a potem mówisz, że chcesz zobaczyć się z Camilą. Jeszcze do tego brakuje, żeby Normani i Ally zadzwoniły i stwierdziły, że jednak nie stało się nic takiego i możemy żyć dalej jak gdyby nigdy nic.
-Nie no. Ally to raczej za szybko tego nie zrobi. Jej poziom wściekłości na tę sytuację to inna sprawa. Wiesz, że zawsze dławi to w sobie, by na początku nie wybuchnąć i przez to wszystko rozwleka w czasie. Plus od początku była przeciwnikiem twojego spotkania się z Camilą, przez co jest teraz wściekła na ciebie, na nią i na mnie, że załatwiłam wam tę pierwszą randkę. Ogólnie ta sytuacja jest pokomplikowana... Wiem, że dla ciebie najbardziej, ale każdy musi się przystosować na nowo – pogładziła lekko mój policzek. – Lucy da sobie radę, wiesz o tym – powiedziała to spokojnie, a mi mimowolnie poleciały łzy. O to najbardziej się bałam, chociaż nie wypadło mi mówić tego głośno. Chciałam, żeby moja była szybko stanęła na nogi i ułożyła sobie życie. Bałam się, jak bardzo mogłam ją zniszczyć tym, co zrobiłam.
-Martwię się o nią i wiesz, że nie przestanę, przynajmniej nie w najbliższym czasie. Chcę, żeby była szczęśliwa, żeby zrozumiała, że beze mnie będzie jej lepiej – mierzwiłam w palcach koszulkę przyjaciółki.
-To na spokojnie. Po tym, co zobaczyła, na pewno wie, że bez ciebie będzie jej lepiej – blondynka zachichotała. Niby wiedziałam, że miało to być śmieszne, ale z moich oczu wylało się jeszcze więcej łez. – Wybacz. Nie miałam zamiaru w ciebie bardziej uderzyć.
-Wiem, po prostu tak bardzo zjebałam. Nie chciałam jej skrzywić, a zrobiłam najgorsze, co mogłam – zamilkłam, ponieważ mój brat bez pukania wszedł do pokoju. Ze sobą taszczył jakieś tabletki, herbatę i kompres chłodzący. Bardzo ciekawe połączenie. Najwyraźniej powinnam chłodzić miejsce po uderzeniu, jednocześnie pijąc do tego gorącą herbatę. – Dzięki. Co robi Taylor?
-Jest u koleżanki. Mają niby iść razem do jakiegoś sklepu. Rodzice dali jej kasę na pizzę, więc pewnie w domu będzie pod wieczór. Ja się zbieram zaraz do chłopaków, więc jak coś, zostajecie same. Zamknę wam drzwi – w odpowiedzi lekko pokiwałam głową. – Jak chcesz jakieś śniadanie, to zostawiłem w lodówce naleśniki, które robiłem rano – po jego wzroku widziałam, że nie mówił do mnie, a do Dinah, najwyraźniej mi śniadanie nie przysługiwało.
-Dziękuję, ale jadłam w domu – odparła szybko. Mój brat na to jedynie się pożegnał i szybko zbiegł po schodach. – Dobra, zacznijmy od... - wzięła kompres chłodzący, ale szybko wyrwałam go z jej dłoni. W końcu zrzuciłam koc, którym okrywał moje nogi. Musiałam przyłożyć coś zimnego do kolana, bolało bardziej, niż mogłam komukolwiek przyznać. – Co to do chuja jest? – sapnęła Dinah, gdy zobaczyła siną część mojej nogi. – Kiedy ty to sobie zrobiłaś?
-Ja? To sandał mojej byłej – praktycznie warknęłam. Przy bólu nogi twarz wydawała się mi znikomym problemem. – Dobrze, że w tym wszystkim jeszcze Camila mi nie pierdolnęła. Co by nie mówić, trochę siły w tych swoich drobnych dłoniach ma.
-Mogę się tylko domyślać, skąd wiesz o tym, ile ma siły, ale nie chcę tego wątku teraz rozwijać – zachichotała cicho. – I wcale nie uderzyłam cię mocno. Zgłosiłam się do tego, bo wiedziałam, że strzelę ci słabiej niż Lucy...
-W ogóle co ty tam robiłaś? W sensie, nie zrozum mnie źle. Gdyby nie ty, to Lucy by mnie wrzuciła do oceanu, a Camila co najwyżej poinformowałaby was o mojej śmierci, ale nie rozumiem, jakim cudem wpadłyśmy na siebie całym gronem... Jeszcze brakowało tam mojego rodzeństwa albo rodziców Lucy.
-To bardzo proste. Ja poszłam pobiegać, ty i Camila bzykać się na plaży, a z tego, co wiem, Lucy chciała obejrzeć wschód słońca. I ciesz się, że nie udało się jej wyciągnąć rodziców o świcie, bo to spotkanie byłoby jeszcze bardziej tragiczne – lekko pokiwałam głową, chociaż wiedziałam, że Dinah nie oczekiwała odpowiedzi. – Musisz dać sobie odpocząć Lauren. To wszystko potoczyło się bardzo szybko, ale jakoś się ułoży. Nie możesz dać obie wejść na głowę. Chyba że Camila będzie mieć taką ochotę w ten weekend, ale to pierw musi ci ta opuchlizna z twarzy zejść, bo nie wytrzymasz z bólu – zaśmiałam się na słowa przyjaciółki. Tylko ona potrafiła tak skakać tematami. – Odpoczniemy dzisiaj, co? A jutro będziemy myśleć, co robić z dziewczynami i czy nie zabiją cię, jak będziemy chciały spotkać się całym gronem.
CZYTASZ
Holiday Adventure - Camren PL
FanfictionPrzyjaciółka wysyła Lauren na niezobowiązującą randkę. Co może się zdarzyć? To tylko jeden drink wypity z nieznajomą podczas wakacji. Tylko na tym się nie kończy... Czy jedno spotkanie może zmienić całe życie? Sceny +18 Przemoc Wulgaryzmy