W poniedziałek widziałam się w domu tylko z tatą. Przypadkowo spotkałam się z nim w kuchni, gdy pod wieczór zrobiłam się głodna. Inna sprawa, że wtedy już miałam w krwi sporo alkoholu. On jednak nie pytał. Posadził mnie grzecznie na krześle, zrobił tosty i herbatę. Przypilnował, abym zjadła. W trakcie tego opowiadał mi jakąś historię z pracy, po czym odprowadził do łóżka. Na miejscu otulił kołdrą, dał mi mojego starego misia, powiedział, że mnie kocha i wyszedł, ale wcześniej jeszcze zapalił lampkę nocną, której nie używałam od wielu lat. Byłam mu za to wszystko wdzięczna, chociaż nie umiałam tego powiedzieć.
Rano cudem wywlokłam się z łóżka. Dopiero wtedy zrozumiałam, jak ciągnęła mnie ręka. Ból na poziomie, którego wcześniej nie umiałam sobie wyobrazić. Najwyraźniej miałam więcej siły, niż myślałam i jednak zrobiłam sobie krzywdę.
Dotarłam do pracy chwilę przed czasem. Na miejscu na szczęście była tylko mama Mani. Wymieniłam z nią kilka zdań i udałam się na zaplecze. Musiałam wypakować rzeczy z dostawy i przygotować sobie towar do ułożenia w sklepie. Czekała mnie cały karton z czasopismami. Niby prosta robota. Inna sprawa, że ból ręki dokuczał z każdą chwilą coraz bardziej, a ja nie miałam nawet czasu jakkolwiek posmarować obicia. Wiedziałam jedynie, że przez kilkanaście godzin mój nadgarstek i przedramię nabrały ciekawego sinego koloru.
-Wszystko w porządku Lauren? – spytała moja szefowa, która cudem pojawiła się zaraz obok. Byłam pewna, że stała przy kasie. Ja zajęłam się rozpakowywaniem kartonów i sprawdzaniem dostarczonego zamówienia. Szło mi to bardzo powoli. Ręka dokuczała. Głowa utrudniała skupienie się nawet na czytaniu dat ważności. – Strasznie dzisiaj zmęczona jesteś. Może zrobić ci kawy?
-Poproszę – uśmiechnęłam się słodko do kobiety. Dobrze, że wyglądałam na zmęczoną, a nie skacowaną albo nadal pijaną. Po tym, ile w siebie wlałam alkoholu, wcale nie zdziwiłabym się, gdyby ten nadal pływał w mojej krwi. – I już przyspieszam z tym. Przepraszam, jakoś nie mogłam spać.
-Na spokojnie. Nie śpieszy się mi przecież. Zrobię ci kawy, może jakieś śniadanie?
-Nie. Jadłam w domu. Dziękuję – kłamałam, ale nie czułam się z tym źle. Byłam w takim stanie, że jedynie nie mówiąc prawdy, mogłam uchronić ludzi od męczenia się moimi problemami. – Jak się pani czuje? Może jakoś pomóc w sklepie? – spytałam tylko dlatego, że przypomniało mi się, że Mani mówiła o lekkim przeziębieniu mamy.
-Już o wiele lepiej. Tylko mnie trochę katar męczył i ból głowy. Mam nadzieję, że cię niczym nie zarażę – gdy mówiła, poszła do czajnika, aby wstawić wodę na kawę. – Jak coś, to niby mamy zastępstwo w postaci Dinah i Mani, ale jak znam tę dwójkę razem, to nie są skore do zaangażowania się w pełni w pracę – zaśmiałam się na te słowa. Obie dziewczyny były bardzo pracowite i obowiązkowe, ale gdy miały coś robić razem, same, nie było szansy na szybkie wykonanie powierzonego zadania.
-Wierzę w nie, jak w nikogo innego, ale to nie byłaby za dobra opcja – uśmiechnęłam się lekko. – Dzisiaj postanowiły się wyspać i nie wpadać tutaj?
-Chyba tak. Mani spała, gdy wychodziłam z domu. Może potem przyjdą. Nie wiem, jakie mają plany. Dinah ostatnio coś mówiła, że zbiera się do szukania pracy, ale jakoś ten temat ucichł – lekko pokiwałam głową w odpowiedzi. Nie zdziwiłabym się, gdyby DJ zapomniała o szukaniu pracy przeze mnie. Wiedziałam, że za dużo zrzuciłam na barki przyjaciółki i bardzo chciałam ją od tego uwolnić.
-Może Mani za bardzo zajmuje jej czas, żeby miała możliwość szukania – zaśmiałam się cicho. – Na pewno coś znajdzie, jak będzie chcieć. Znam jej komunikatywność. Poradzi sobie w chwilę. Wszędzie się odnajdzie.
-Też tak myślę. Na razie się jej nie śpieszy, ale na pewno coś znajdzie – wzięła mój kubek, nasypała kawy i zalała ją wrzątkiem. – Idę zerknąć, jak tam ruch. Uważaj tutaj na siebie.
-Dziękuję – krzyknęłam za nią, chociaż kobieta już wyszła. Odetchnęłam z ulgą. Bardzo nie chciałam spędzać czasu z ludźmi. Sama ze sobą czułam się wystarczająco podle. Przebywanie z innymi tylko mi dokładało.
Sprawdziłam do końca karton, który wcześniej otworzyłam, a następnie podniosłam się po kawę. Brzmiała, jak mała obietnica poprawy dnia, dlatego od razu upiłam kilka głębokich łyków. Poparzyły mi przełyk, ale nawet na to nie zareagowałam.
Miałam chwilę ciszy, a to przypomniało mi o rozmowie z Ally. Nie miałam wcześniej czasu jej przeanalizować. Gdy dziewczyna wyszła, zajęłam się alkoholem i przeżywaniem swojego bólu. Jakoś nie zastanawiałam się nad tym, co mówiła. Dla mnie to był jedynie stek bzdur. Nie mogłam zrozumieć, jakim cudem uznawała, że chciała dobrze. Wbiła mi nóż w plecy i każdego dnia przekręcała go coraz bardziej. Ostatecznie pomogła Camili nawet wyrwać ostrze i dać m się wykrwawiać. Dopiero, gdy to zobaczyła, uznała, że należało mi pomóc, abym nie padła trupem. Na swój sposób wydawało mi się, że było już za późno na zszywanie rany.
Przypomniałam sobie jednak, że według Ally moja cudowna była liczyła na moje wybaczenie i kontynuacje naszego związku. Miała mnie naprawdę za tak głupią? Jak po tym wszystkim mogłabym zapomnieć i dalej z nią żyć. Wiedząc, że miała mnie za tanią zabawkę, że zdradzała od samego początku. Byłam tylko pionkiem, którym rozgrywała intrygującą dla siebie rozgrywkę. Jak po tym miałabym do niej wrócić?
Sama sobie zadawałam to pytanie. I niestety znałam odpowiedź. Gdyby się postarała i przeprosiła, dałabym jej jeszcze jedną szansę. Byłabym nadal tą posuszną suką, za którą mnie miała. Jednak kochałam ją za bardzo, żeby to skreślić i nawet Dinah o tym wiedział, dlatego grzecznie znosiła moje załamanie, ale oszczędziła Camilę, której najpewniej chciała urwać głowę.
Wiedziałam, że gdybym cudem wróciła do byłej, moja przyjaciółka by to zrozumiała, chociaż w życiu nie poparła. Najpewniej nigdy nie mogłaby zaufać Camili i wcale bym się nie dziwiła.
Czułam jednak, że dziewczyna nie wyrwała mojego serca w pełni. Cudem zostało w niewielkiej części. Pracowało nadal i to tak bardzo bolało. Chciałam, aby oddała mi resztę albo wyszarpała do końca tak cholernie skrzywdzony organ.
Wybaczyłabym jej. Byłam na tyle głupia, żebym wybaczyła. Chciałam na nowo kochać, tulić, cieszyć się z naszych spotkań. Wiedzieć, że miałam przyszłość, jaką i z kim. Nagłe wyrwanie z tych planów, z rzeczywistości, którą poznałam, raniło bardziej, niż chciałam przyznać.
Tyle że to nie było w mojej gestii. Sama, aż tak bardzo bym się nie upokorzyła, żeby do niej pierwsza się odezwać. Miałam chociaż minimalne granice przyzwoitości i trochę godności. Jeśli jednak Camila odezwałaby się sama, pewnie dałabym jej szansę na rozmowę, a to co dalej, zależałoby tylko od tego, co by powiedziała. Chciałam szczerych przeprosin, skuchy. Czegoś, czego naprawdę nie mogłam od niej wymagać. Ona pragnęła zrobić mi krzywdę, jakim cudem miałaby tego żałować?
CZYTASZ
Holiday Adventure - Camren PL
FanfictionPrzyjaciółka wysyła Lauren na niezobowiązującą randkę. Co może się zdarzyć? To tylko jeden drink wypity z nieznajomą podczas wakacji. Tylko na tym się nie kończy... Czy jedno spotkanie może zmienić całe życie? Sceny +18 Przemoc Wulgaryzmy