Pov: Tommy
- Archer, chciałeś ze mną porozmawiać - powiedziałam wchodząc do pokoju chłopaka
- ah tak, dobrze że tak szybko znalazłaś czas - powiedział ucieszony - mam plan, w sumie to Aurora ma ale pojechała do rodziców więc ja cie o tym poinformuję
- więc słucham - rozsiadłam się na fotelu i przyglądałam się brunetowi
- szef zakazuje ci wychodzić prawda? - zapytał na co ja mu przytaknęłam - no właśnie, ale ja mogę wszystko więc mogę podjechać do tej twojej byłej i nie wiem.. zobaczyć co u niej? - zasugerował
- Ale czy nam się chce tak pogrążać w tym wszystkim? Mówiłam ci już, zdobędę trochę siły i sama stąd ucieknę bo jak na razie jestem za słaba, zwłaszcza że to daleko stąd - wyjaśniłam wstając i pochodząc do okna - tak właściwie to gdzie jesteśmy?
- Las Vegas, ale zanim do nas trafiłaś mieszkaliśmy w Meksyku, stąd też nasz delikatnie inny akcent, przyzwyczajenie i tak dalej - wyjaśnił podchodząc do mnie
- cholera.. cztery godziny od LA.. - westchnęłam ciężko - to będzie cud jest wrócę tam żywa
- na spokojnie, szef zdobędzie do ciebie zaufanie i da ci jakieś auto, tylko poczekaj trochę, jak na razie możesz liczyć na mnie i moją pomoc - zaoferował klepiąc mnie po ramieniu
- dzięki - przytaknęłam - to tyle? Mogę wrócić do siebie? - zapytałam
Chłopak tylko skinął głową na znak pozwolenia a ja wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i przez chwilę patrzyłam w sufit. Dopiero po chwili przekręciłam się na brzuch i wtuliłam twarz w poduszkę.
Nienawidzę być tak bezczynna. Nie mogę nic nawet zrobić. Znaczy.. mogę, ale nie chce tym zagrażać swojego życia albo co grosze życia kogoś. Widziałam że ten psychopata zwany moim szefem jest możliwy do wszystkiego. Dlatego wolę przeczekać i na spokojnie się stąd wydostać. Większym minusem jest to że jestem w cholerę daleko. Ale właśnie.. skoro jestem tak daleko to w jaki sposób oni dowożą kwiaty mojej Leii? O nie.. a jeśli.. oni w ogóle ich nie dowożą tylko wyrzucają? Cholera jasna..
Leżałam tak chyba przez godzinę. Cały czas się obwiniałam o to że jestem tutaj a nie przy mojej miłości życia. Nie wiedziałam co ona teraz robi. Nie wiedziałam czy nie ma nikogo nowego. Równie dobrze mogła być już z kimś po ślubie jeśli jej się spieszyło. Chociaż przyznam że sobie tego nie wyobrażam. Zastanawiało mnie też jak poradziła sobie ze stratą mnie. Jak to odczuwała. Czy William jej pomógł w tym wszystkim. No właśnie.. ciekawe co u niego. W końcu to on widział mnie po raz ostatni. Myślę też cały czas o innych oczywiście. Chociażby o Coffee, Rose.. czy też o wszystkich moich ludziach. Moja mama.. nie mam pojęcia jak się trzyma. Straciła męża a teraz dziecko. Jeśli jest u niej naprawdę źle.. to wszystko moja wina. Wszystko jest moją winą. Wszystko co się zadziało w moim życiu. Jednak najbardziej przeraża mnie fakt że straciłam Leie która może już mieć kogoś innego. Nawet jeśli tak jest.. Ja do niej wrócę i będę walczyć o tą dziewczynę. Bo przecież ja jestem jej, a ona jest tylko i wyłącznie moja.
Nagle poczułam siadający na mnie ciężar. Po samym zapachu delikatnych perfum wiedziałam że była to Aurora. Po chwili uchyliłam oczy i zobaczyłam długie blond włosy opadające na moje ramiona gdy dziewczyna się nade mną nachyliła.
- śpisz przystojniaku? - zapytała szeptem
- czego dusza potrzebuje? - zapytałam wtulona w poduszkę
- chciałam zapytać jak podoba Ci się mój pomysł - wiedziałam że na jej ustach gościł dumny z siebie uśmiech
- nie wiem Auroro - powiedziałam wstając do siadu i przy tym zwalając z siebie dziewczynę - z jednej strony to dobry pomysł bo będę wiedziała co u Leii, ale z drugiej nie chce żeby czuła się śledzona, po tak długim związku ze mną jest przeczulona na takie rzeczy
CZYTASZ
Zniszczyłaś mnie. (T.3)
Roman d'amourTom 3. Nikt nie sądził że mrok może stać się światłem. Nikt nie sądził że to ona mi pomoże. Że to ona jest moim jedynym ratunkiem. Ja też tak nie sądziłam. I bardzo dobrze. Bynajmniej nie robiłam sobie złudnej nadziei bo pomiędzy dniem a nocą jest k...