Pov: Tommy
- William? Jesteś tam? - zapytałam rozmawiając z Williamem gdy jechałam motocyklem w wyznaczone miejsce
- jestem jestem - przytaknął mi - tylko muszę pilnować Tysona bo chłop daje niezły wycisk tamtej dwójce
- jak szefowa was zobaczy to was kurwa powybija - usłyszałam głos Tysona w oddali
- Nie dawaj Tysonowi wolnej ręki William, wiesz że jest zdolny do wszystkiego - odparłam ostro
- wiem - westchnął - kurwa Tyson! Nawet nie próbuj! Ten pet dotknie jego skóry a szefowa cie zwolni! - wykrzyczał zdenerwowany - błagam pospiesz się, atmosfera tu jest tak gęsta że zaraz coś im zrobią
- będę za pięć minut - po tych słowach słyszałam że chłopak się rozłączył
Ja za to momentalnie przyspieszyłam. Wiedziałam że każdy z moich ludzi jest nieobliczalny i nasza złapana dwójka może słabo skończyć. Na szczęście nie miałam jakoś daleko do swojego celu. Minęło niespełna cztery minuty a już byłam na miejscu a w głowie miałam tylko jedno. Nie dać ponieść się emocjom.
Zgasiłam pojazd i weszłam do budynku. Weszłam po schodach na samą górę przy tym delikatnie kulejąc przez moją kostkę. Gdy byłam już na górze i weszłam do pomieszczenia w którym było słychać tylko i wyłącznie krzyki Williama jak i szum rozmów. Jednak gdy mnie zauważyli zapadła głucha cisza.
- Tyson weź tego papierosa od skóry chłopaka - powiedziałam ostrzegawczo
Mężczyzna od razu się odsunął. Od zawsze tylko ja budziłam w nim strach co dawało mi satysfakcję jak i poczucie władzy.
Kulejąc podeszłam do Williama. Poklepałam go po ramieniu dając znak że wykonał dobrą robotę. Zaraz po tym spojrzałam na dwójkę nieznajomych którzy mieli zawiązane oczy. Byli przywiązani do krzeseł a na ustach mieli solidnie przyklejone taśmy. Podeszłam do nich i jednym zwinnym ruchem zerwałam im taśmę z ust przez co obydwoje syknęli z bólu.
- czego od nas chcecie? - warknęłam w ich stronę - od jakiegoś czasu śledzicie nas i naszych bliskich, na prawdę aż tak zależy wam na śmierci? - parsknęłam gorzko
- zależy nam na tobie - powiedziała kobieta a ja od razu poznałam ten głos
Delikatnym ruchem dłoni ściągnęłam jej kawałek materiału z oczu. Kobieta patrzyła na mnie jak zaczarowana.
- Auroro.. - powiedziałam szeptem przy tym unosząc kącik ust - rozwiązać ich!
Na mój rozkaz dwóch mężczyzn od razu rozwiązali znajome mi rodzeństwo. Aurora od razu wstała i chciała do mnie podejść i przytulić ale ktoś jej przeszkodził. Mianowicie Mike zlapal ją za nadgarstek zapewne pilnując mojego bezpieczeństwa.
- Mike puść ją - rozkazałam
- szefowo.. - zaczął niepewnie zapewne nie rozumiejąc o co mi chodzi
- wyjdźcie - warknęłam - wszyscy - dodałam zaciskając zęby
- jakby coś się działo będę za drzwiami - William poklepał mnie po ramieniu - wychodzimy! - krzyknął
Wszyscy momentalnie opuścili pomieszczenie. Zostałam tylko ja, Aurora i Archer.
- Tommy.. - odezwała się słabo Aurora po czym podeszła i mnie przytuliła
- co tu robicie? I dlaczego nas wszystkich śledziliście? - zapytałam marszcząc brwi
- Nie wiedzieliśmy czy nie jesteś chroniona przez swój gang, musieliśmy rozpatrzeć otoczenie - wyjaśnił Archer przybijając mi piątkę
CZYTASZ
Zniszczyłaś mnie. (T.3)
RomansaTom 3. Nikt nie sądził że mrok może stać się światłem. Nikt nie sądził że to ona mi pomoże. Że to ona jest moim jedynym ratunkiem. Ja też tak nie sądziłam. I bardzo dobrze. Bynajmniej nie robiłam sobie złudnej nadziei bo pomiędzy dniem a nocą jest k...