2. Ogień i woda

5.7K 441 33
                                    

Charlie

- Znowu muszę przez ciebie przyjeżdżać do szpitala. - parsknęłam pełna smutku, gdy Grace wpatrywała się we mnie i wtulała się w szpitalną pościel. 

Ta kobieta zawsze pakowała się w kłopoty, ale to właśnie była Grace. Jedyna w swoim rodzaju. Zawsze lubiła ryzyko i adrenalinę. Zawsze jeździła też szybko, a w połączeniu z deszczem, nie mogło skończyć się to dobrze. 

Grace jęczy znudzona moimi słowami, które powtarzam już od kilka minut. Czasami nie potrafię uwierzyć w to, że jestem od niej młodsza - to ona, jako starsza siostra powinna być tą odpowiedzialną. U nas jest na odwrót. 

Nigdy nie wiedziałam dlaczego tak było. Jako mała dziewczynka myślałam, że powodem naszych innych charakterów, mogą być w połowie inne geny, bo miałyśmy różnych ojców. To jednak nigdy nie było dla nas przeszkodą, bo byłyśmy naprawdę najlepszymi siostrami. 

Nie zamieniłabym jej na żadną inną. 

 - Nie sądziłam, że ulica jest aż tak bardzo śliska. - tłumaczyła żywo gestykulując. Jej włosy były w lekkim nieładzie, a posiniaczona twarz zaczęła zielenić. To i tak, nie odebrało jej piękna. To Grace zawsze była tą ładną, popularną siostrą, którą wszyscy lubili. - Serio, nie miałam pojęcia i przysięgam, że nie jechałam zbyt szybko. 

- Mówiłem ci przecież, żebyś zwolniła. - wtrącił się Jared, który wraz z swoją złamaną ręką siedział naburmuszony na fotelu pod oknem. 

Jared i Grace, byli jak ogień i woda - a nie od dziś wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają. Lubiłam męża mojej siostry, ale musiałam przyznać, że czasami zachowywał się jak obrażona księżniczka. To Grace trzymała rygor w ich domu. 

- I co? - warknęła w jego stronę - Będziesz się teraz ze mną kłócił?! 

Jared zmarszczył nos i zacisnął szczękę - czasami podziwiałam jego opanowanie. 

- Mówię ci tylko, że powinnaś mnie...

- Ty mi nie mów, co ja powinnam! - wrzasnęła, a ręce wyrzuciła w górę. 

Siostra aż poczerwieniała na twarzy, a ja jedynie westchnęłam, bo zaczynałam mieć dość jej wybuchowości. Na zegarku, który mieścił się na moim nadgarstku, sprawdziłam szybko godzinę, która wykazywała dziewiątą wieczorem. 

Robiło się naprawdę późno, a ja wiedziałam, że pielęgniarki mnie zaraz wygonią, bo godziny odwiedzin skończyły się kilka godzin temu - powinni wydłużyć ten czas, bo to nienormalne. 

Gdy młode małżeństwo starało się nie pokłócić, ja przejechałam palcami po cieniutkich włoskach córki, która robiła się marudna, bo pora jej spania, już dawno minęła. Lottie wtulała się w moją pierś i powoli ssała smoczek, którego nie potrafiła jeszcze odrzucić. 

Czułam, że jej chwilowy spokój nie potrwa długo, bo była naprawdę zmęczona po całym dniu wrażeń. Sądziłam, że nie powinnam zabierać jej do szpitala, ale musiałam jak najszybciej dotrzeć do Grace, która mnie bardzo potrzebowała. Nie mogłam spędzić tutaj jednak całej nocy, więc zaczęłam powoli zbierać swoje rzeczy z przysypiającą córką na ramieniu. 

- Będę się powoli zbierać. - oznajmiłam, a siostra posłała mi leciutki uśmiech. Wiedziałam, że sama potrzebowała chwili odpoczynku, bo przeżyła dużo jak na jeden dzień. - Potrzebujesz jeszcze czegoś?

Grace poruszyła się na łóżku i zmieniła swoją pozycję do siadu. W powietrzu posłała swojej siostrzenicy pocałunek, po czym zwróciła się do mnie:

- Nie, chyba nie... - zatrzymała się chwilę i szerszej otworzyła swoje duże, zielone oczy. - ...Możesz zapytać się mojego lekarza, czy mogę pić coś innego niż wodę?

Posłałam jej pokrzepiający uśmiech, a małą torebkę zarzuciłam na ramię. Była ona w beżowym kolorze, a ozdobiona została małymi perełkami, które wyglądały bardzo ładnie. Właściwie nie wiedziałam, gdzie ją kupiłam, miałam wrażenie, że miałam ją od zawsze. 

- Jasne. - zgodziłam się. - Zapytam i wyślę ci esemesa. 

Ostatni raz uśmiechnęłam się do nich i pomachałam wolną dłonią. W czterech krokach, znalazłam się przy drzwiach i otworzyłam je, żeby wyjść na zewnątrz. 

Oddział, na którym byliśmy, był dość cichy, co wydawało się jednocześnie przyjemne, ale i przerażające. Ruszyłam długim korytarzem w stronę gabinetów lekarzy. Co jakiś czas mijałam pielęgniarki i osoby dbające o porządek. Widziałam też, że niektórzy tak, jak ja, nie stosowali się do godziny odwiedzin i dopiero teraz opuszczali swoich bliskich. 

Po kilku minutach i dwóch razach, gdy się zgubiłam, dotarłam do dużego przeszklonego pomieszczenia. Stało tutaj wiele półek z papierami, biurka, a na ścianie wisiała duża tablica korkowa, na której powywieszane były różne karteczki. 

Na obrotowych krzesłach, siedziało trzech lekarzy. Jeden siedział i popijał kawę z kubka, który miał odznaczający się napis  "Najlepszy tata na świecie" Sam mężczyzna miał lekko przydługie brązowe włosy i nosił okulary. W drugim rogu pomieszczenia, siedziała rudowłosa kobieta, która przeglądała papiery. Ubrana była w lekarski kitel, a w wolnej dłoni trzymała jakiegoś batonika.   

Ja szukałam jednak ostatniego lekarza, który prowadził moją siostrę. 

Siedział on na samym końcu i klikał coś na klawiaturze komputera. Co chwila marszczył brwi. Mogłam powiedzieć o nim więcej, bo widziałam go w prawie całej okazałości. 

Miał ciemne włosy, które można było porównać do ciemnej nocy. Oczy miał brązowe i mimo ciemnego zarostu, mogłam dostrzec jego mocno zarysowaną szczękę. Miał szerokie ramiona i zaczynałam się dziwić, że w ogóle mieści się w tym fotelu. Biały kitel o dziwo wisiał na nim luźno, a pod spodem miał ciemno niebieski strój, którego nazwy nie znałam. Na stopach miał natomiast tego samego koloru Crocsy. 

Poprawiłam sobie córkę w ramionach i zapukałam lekko w otwarte drzwi, każdy z lekarzy spojrzał dyskretnie w moją stronę. Posłałam im kulturalny uśmiech, a gdy uzyskałam spojrzenie doktora Laudera, postanowiłam mówić. 

- Panie doktorze, mogę zadać pytanie? - zaczęłam, a mężczyzna powoli wstał z swojego krzesła. Dopiero wtedy mogłam dostrzec, jak bardzo jest wysoki. - Chodzi o moją siostrę, Grace Valley. 

Facet odchrząknął i lekko pokręcił głową. Jego oczy zabłyszczały, gdy zjechał mnie spojrzeniem i dłużej zatrzymał się na mojej twarzy. Wyglądał na nieogarniętego, a ja mogłam usłyszeć, jak drugi mężczyzna, który tutaj siedział, śmiał się cicho pod nosem - zresztą, kobieta robiła to samo. 

- A..yy...tak. - odparł w końcu, a ja przegryzłam lekko dolną wargę z odczuwalnego zażenowania - O co chodzi? 

- Miałam się zapytać, czy Grace może wypić coś innego niż woda. - wydusiłam z siebie i znów poprawiłam sobie córkę w rękach. Lottie zaczynała się wiercić, a lekarz chyba nie chciał odpowiedzieć, bo jedynie się we mnie wpatrywał. Z czasem oparł się nawet dłonią o krzesło. - Doktorze Lauder? 

Mężczyzna znów odchrząknął. 

- Ach...o co chodziło? - wymamrotał, a na mojej twarzy na pewno pojawił się grymas. Chichoty dwóch pozostałych lekarzy, dalej nie zniknęły, a ja mogłam nawet stwierdzić, że prawie wybuchali śmiechem, przez co automatycznie robiłam się czerwona na twarzy. Już znów miałam ponawiać swoje pytanie, ale mężczyzna w końcu sobie przypomniał. - A picie.... tak, pani Valley może pić, co tylko chcę, ale oprócz alkoholu. 

Pokiwałam lekko głową i posłałam mu lekki uśmiech.

- Dziękuje. 

- Jak się pani nazywa? - zapytał nagle, a ja zmarszczyłam brwi. Zaczął nagle gestykulować, ale wyglądało to tak, jakby nie wiedział, co powinien zrobić. - Ja...muszę znać odwiedzających pacjentów. 

Zmarszczyłam nos. 

- W takim razie...jestem Charlie. 

Doctor's LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz