20. Dział książek medycznych

4.3K 358 29
                                    

Charlie

Ostatni raz przeglądam wszystkie książki i sprawdzam ich numerację. Dziś przyjechała do nas wielka paczka nowych książek, które ja muszę uporządkować. Zapowiadało się, że będzie to zwykły dzień, choć miałam jeszcze odwiedzić dziś matkę i sprawdzić, jak kobieta się czuje. W końcu byłam wypoczęta i chyba było to po mnie widać, bo nie musiałam nawet zasłaniać makijażem swoich worków pod oczami, bo...dziś ich nie było. 

Z uśmiechem na ustach wyjęłam kolejną kupkę książek z kartonu i odstawiłam je na nieduży stolik. Przejrzałam po kolei wszystkie tytuły i wprowadziłam je do systemu. Kolejną czynnością, było ułożenie ich w odpowiednim dziale i miejscu. 

- Przepraszam...

Dotyk na ramieniu, zmusza mnie do odwrócenia się. Na twarz przywołuje uśmiech, gdy stoi przede mną wysoka kobieta o krótkich, ciemnych włosach. Ma małej wielkości oczy, których tęczówki są w piwnym kolorze. Ubrana jest w długie, garniturowe spodnie i dość wycięta na górze bluzkę - to chyba body, ale nie jestem pewna.

- W czym mogę pani pomóc? - pytam niemal od razu, a kobieta przerzuca wzrok na plakietkę z moim imieniem. 

- Szukam działu książek z medycyną, gdzie on jest? - pyta uprzejmie, a ja w głowie analizuję układ biblioteki. - Nie byłam jeszcze tutaj, bo od ponad roku mieszkam gdzie indziej, więc tak...nie bardzo się odnajduję. 

Kiwam lekko głową, ale czuję, że kobieta bardzo uważnie mi się przypatruje. 

- Zaprowadzę panią. - Staram się zachować profesjonalizm i ramię w ramię, ruszamy w stronę odpowiedniego działu. 

Po drodze dalej czuję na sobie jej baczne spojrzenie, co wydaje mi się niecodzienne i dziwne. Korzystając z okazji, ja również jej się przyglądam i po chwili mogę stwierdzić, że kobieta musi być starsza ode mnie. Mijając dział książek dla dzieci po całej bibliotece roznosi się odgłos jej szpilek, ale nie komentuje tego - gdybym ja tak po prostu chodziła w szpilkach, to pewnie bym umierała. 

Po chwili w końcu dostajemy się do działu z książkami medycznymi, gdzie mogę zaczerpnąć głębszy oddech. Obydwie stajemy w miejscu.

- A czego pani konkretnie szuka? - pytam uprzejmie, a na twarzy kobiety pojawia się dziwny grymas.

- Czegoś z....zakresu kardiochirurgi. 

Delikatnie się uśmiecham i podchodzę do jednego z regałów, zaczynam szukać czegokolwiek w tym zakresie. Nie mogę się jednak skupić, bo kobieta uważnie przypatruje się każdemu mojemu ruchowi - Boże! Czy ona może się przestać gapić?!

- Interesuje się pani medycyną? - Słyszę nagle pytanie z jej ust, na co marszczę brwi, a potem lekko śmieję się.

- Nie, nie interesuje się. - odpowiadam szybko. - To nie dla mnie. Zbyt szybko się obrzydzam. 

- To dlatego praca w bibliotece?

Nie dość, że obserwatorka, to jeszcze wścibska - Świetnie!

- Lubię po prostu książki i dobrze czuję się w tej pracy. - informuje i staram się jakkolwiek odbić piłeczkę. - Jest pani lekarzem?

Ciemnowłosa uśmiecha się, a ramieniem opiera się o regał. Ja w tym czasie dalej staram się znaleźć jakąś odpowiednią książkę, która ją zainteresuje. 

- Jestem kardiochirurgiem, ale tak jak mówiłam, jestem tutaj przejazdem. - mówi, a ja walczę z sobą, aby nie przewrócić oczami. Wyjmuję jednak trzy książki na blat tuż przed nią.

- To są książki z tematem, którego pani szukała. - mówię na wydechu, choć kobieta nawet na mnie nie patrzy. - Proszę pani?

- Ach..tak, przepraszam. - chichoczę, a spojrzenie przerzuca na książki. - A ile ma pani la... - zaczyna, ale coś jej przerywa.

Raczej ktoś, a dokładnie kolejna kobieta, która podchodzi w stronę lekarki. Dziewczyna jest chyba w podobnym wieku do niej. Ma ona blond włosy ścięte na kształt boba i jest podobnie ubrana, jak pierwsza kobieta.

Blondyna posyła lekarce znaczący uśmiech, a ja marszczę brwi. 

Profesjonalizm, profesjonalizm, profesjonalizm, profesjonalizm....

Sztuczny uśmiech pojawi się na moich ustach, gdy łączę dłonie za plecami i cofam się o krok. 

- Moja praca się chyba na tym skończyła. - odpieram i zaciskam mocniej palce. - Jeżeli się pani na coś zdecyduje, to proszę podejść do osoby przy wypożyczalni. 

Odwracam się na pięcie i kieruję się na swoje poprzednie miejsce, bo jeszcze nie dokończyłam pracy, a chcę się z nią szybko uwinąć. Przede wszystkim dlatego, że zanim odbiorę Lottie, to chcę iść do szpitala, żeby sprawdzić, co z mamą, a przy okazji...przygotowałam dla Damon'a obiad w termosie. 

- Ładna jest.... - usłyszałam na odchodne, ale nie chciałam zastanawiać się nad sensem tych słów.

______________________________________

Główny parking szpitala, jak zawsze był pełny po same brzegi, więc cieszyłam się, że przyszłam na piechotę. Na szczęście nie miałam daleko, a krótki spacer jest dobry dla zdrowia. 

Przechodząc do recepcji, poprawiłam większa niż zazwyczaj torebkę na ramieniu i żwawym krokiem podeszłam do lady, za którą siedziała starsza kobieta, która wyglądała przemiło. 

- Dzień dobry. - odezwałam się uprzejmie i z uśmiechem. - Szukam swojej mamy, przyjechała tutaj wczorajszego wieczora. 

Kobieta uniosła na mnie wzrok i posłała mi serdeczny uśmiech. 

- Jak się pani mama nazywa?

- Odette Dawson.

Kobieta poprawiła okulary, które spoczywały jej na nosie i zaczęła wpisywać coś w komputer. 

- Tutaj pokazuje, że pani Dawson dzisiaj rano wypisała się na własne żądanie. 

Zmarszczyłam brwi, bo nie dowierzałam, że matka byłaby na tyle głupia, żeby tak postępować. Co z nią do cholery?!

- Rozumiem. - mruknęłam, a usta zacisnęłam w wąską linię. - A gdzie w takim razie znajdę doktora Damon'a Laudera?

Kobieta posłała mi lekko zaciekawione spojrzenie, ale posłała mi też kolejny, równie serdeczny uśmiech.

- Doktor Lauder jest teraz na bloku operacyjnym. - informuje, a ja jedynie kiwam głową. 

- Rozumiem, ale byłaby pani w stanie mu to przekazać? - pytam, a z torebki wyjmuję papierowy woreczek śniadaniowy, w którym jest termos z przygotowanym przeze mnie kaszotto i kupiona w piekarni drożdżówka z malinami. 

Kobieta skanuje wzrokiem woreczek, a potem przenosi swoje spojrzenie znów na mnie.

- Oczywiście. - mówi życzliwie i odbiera ode mnie torebkę. - Gdy tylko go spotkam, to poinformuję go o pani wizycie i przekażę...pakunek. 

- Dziękuje.

Odwracając się na pięcie, a przy okazji wyjmuję z torby telefon. Pośród tysiąca kontaktów, szukam numeru siostry, a potem przykładam telefon do ucha.

Grace jednak nie odbiera, więc wysyłam jej wiadomość.

Do Grace : Mama wypisała się z szpitala. Mam jej dość.

Do Grace : Wieczorem będę z Lottie w domu, więc może wpadniesz na kieliszek wina? 

 """""""""""""""""""""""

Łapcie przeprosinowy rozdział za wczoraj! ♥

Ciekawe, kto to był w tej bibliotece.... :) 

Ig : drzewko4_wattpad

Tik Tok : Drzewko4

Doctor's LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz