3. Singielka do wzięcia

5.9K 427 50
                                    

Charlie

Wstawanie z samego rana, było chyba najgorszą czynnością, którą wykonywaliśmy. Sądzę, że chyba większość osób by się ze mną zgodziła.

Odkąd Lottie zaczęła chodzić do żłobka, to zdążyłam wypracować sobie rutynę, której mimowolnie się trzymałam. Wychodzenie poza schemat, nie było złe, ale nie widziałam sensu, żeby to robić skoro wszystko jest dobrze.

Z samego rana, ogarniałam córkę i siebie, a potem razem wychodziłyśmy z domu. Dziecko prowadziłam do żłobka, a ja podążałam do pracy, którą była praca w miejskiej bibliotece. Lubiłam to stanowisko, bo lubiłam książki i często mogłam o nich rozmawiać, a ta praca mi w tym pomagała.

Zazwyczaj kończyłam równo o piętnastej, ale gdy musiałam zostać dłużej, to Lottie odbierał albo mój brat, albo Grace. Moje rodzeństwo często mi pomagało i dawało masę wsparcia, a ja chyba nigdy nie będę potrafiła im się odwdzięczyć.

Potem jechałam na zakupy, a przy okazji podrzucałam je też mamie - robiłam to tylko ja, choć moja rodzicielka nigdy o to nie prosiła. Byłam jej najmłodszym dzieckiem i choć sama często potrzebowałam pomocy, to starałam się jak najwięcej pomagać i jej. Moja starsza siostra i brat, postanowili odciąć się od mamy i widywali ją jedynie w jakieś święta lub, gdy ja ich o to poprosiłam.

Potem, po powrocie do domu, gotowałam obiad i jadłam go razem z córką. Resztę dnia spędzałyśmy raczej na wspólnych spacerach i zabawach - tak było i dzisiaj.

Dziś, doszedł jednak jeszcze jeden punkt na liście rutyny : Odwiedzenie Grace w szpitalu.

Miałam nadzieję, że szybko ją stamtąd wypuszczą, bo Grace mówiła, że czuję się całkiem nieźle. Dalej jest przepełniona stresem związanym z wypadkiem, ale jej stres towarzyszy przez calutki czas. Moja siostra prowadzi własny sklep odzieżowy i spędza tam większość czasu. Jared - jej mąż, nie ma nic przeciwko temu, bo często w związku z pracą, nie ma go w mieście.

Wiedziałam jednak, że Grace potrzebuje puki co, wsparcia, a jedynie ja byłam na miejscu, bo nasz starszy brat kilka dni temu postanowił wyjechać na wakacje.

Teraz pewnie wyleguje się pod palmą i obraca jakąś laskę.

Cały Mateo.

Uciekając przed deszczem, wpadłam do szpitala, a wózek z Lottie pchałam przed sobą. Tak jak zawsze w szpitalu, było tutaj tłoczno i dość głośno. Wizyty w takich miejscach były według mnie przepełnione strachem i smutkiem, czasami pojawiała się też radość.

Było to jednak smutne miejsce, bo ktoś mógł nagle wyzdrowieć, a za ścianą obok, cała rodzina opłakiwała zmarłego bliskiego - to po prostu przykre.

Z grymasem na twarzy, przyjrzałam się swojej mokrej bluzie, ale uznałam, że położę ją na grzejniku w sali Grace. Wakacje w Miami zazwyczaj były ciepłe, choć czasami zaczynał padać deszcz, ale to dobrze, bo jest on niezwykle potrzebny - myślę o tym głównie dla tego, że zapominam podlewać swoje truskawki na balkonie i robi to za mnie deszcz - kocham kwiaty, ale jestem fatalna w zajmowaniu się nimi.

Mam po prostu...więcej, ciekawszych zadań, jak na przykład oglądanie seriali czy układanie klocków z dwulatką.

Zdążyłam już zapamiętać którędy powinna iść do sali, w której przebywała siostra, więc nie czekałam długo i weszłam w odpowiedni korytarz. Minęłam kilka pielęgniarek i lekarzy, a spotkałam nawet jednego z lekarzy, który śmiał się wczoraj z mojej rozmowy z doktorem Lauderem.

- Mama, pic. - niemal od razu słysząc głos córki, który tak jak zawsze, owiany był słodyczą, zatrzymałam się i wyjęłam z torebki butelkę z wodą.

Doctor's LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz