30. Czego jeszcze chcesz?

5.4K 506 39
                                    

Damon

Mocno zaciskam dłonie na kierownicy i patrzę w lusterko, dzięki czemu mogę zobaczyć dziecięcy fotelik, który przymocowany jest na tylnich siedzeniach. Ostatnio Charlie go tutaj zamontowała, gdy jechaliśmy do mojego mieszkania, ale zapomniała wziąć go z powrotem. Oprócz fotelika, mogę zobaczyć leżące w nim zabawki, pluszaki, a nawet i smoczek. 

Nieprzyjemny uścisk pojawia się w moim sercu i klnę pod nosem, gdy na głównej ulicy wpadam w korek. Wychodzi na to, że do mieszkania Charlie dotrę z godzinnym spóźnieniem, choć ona nawet nie wie, że niedługo stanę w jej drzwiach. 

Gdy auta przede mną się nie poruszają, sprawdzam czy na pewno wszystko z sobą wziąłem. 

Kwiaty - są.

Słodycze - są.

Dziecięce zabawki - są.

Chyba o niczym nie zapomniałem. 

- No jedź, popierdoleńcu! - uderzam w kierownice, gdy jakiś gość mimo zielonego światła nie jedzie. Normalnie byłbym na pewno spokojny, ale teraz mam ważny cel, który nie może czekać. 

Już czerwony z złości odwracam się do tyłu, gdzie siedzi David, bo miałem go po drodze podwieźć do szpitala. Zaciskam mocno ręce aż w końcu warczę w jego stronę.

- Siadaj za kierownicę. - mężczyzna patrzy na mnie zdziwiony, na co wzdycham. - Idę, kurwa, pieszo, bo zanim ten korek się ruszy, to chyba mi odpierdoli. 

David parsknął i wyszczerzył się szeroko. Szybko zaczął jednak wychodzić z auta, co zrobiłem i ja. 

Zapewne wyglądałem jak debil, gdy właśnie biegłem pomiędzy stojącymi samochodami z kwiatami i lalką barbie w dłoni - nie wspomnę już o czekoladkach, które spadły mi gdzieś po drodze. Na szczęście mieszkanie Charlie nie było aż tak daleko - dwa kilometry. 

Jak ostatni kretyn biegłem dwa kilometry, ubrany w pieprzoną koszulę przy trzydziestu stopniach. 

Mijałem zaskoczone spojrzenia ludzi i szczekające na mnie psy. Jakieś starsze panie chciały mnie pouczyć, że nie powinienem biegać, kiedy na chodniku jest tłum, ale zignorowałem to. 

Mogłem tak biec albo przejść na skróty, choć wiązało się to z tym, że musiałem znów przebiec przez ten zjebany korek! Uznałem, że wolę jednak być szybciej na miejscu, a nie myśleć o dalszych konsekwencjach. 

Szybko wbiegłem na ulice i miałem nadzieję, że nikt nagle nie postanowi wcisnąć gazu. 

Później minąłem dobrze już znaną mi kwiaciarnie i kancelarie prawną - a propos tego, to leczyłem głównego prawnika tej kancelarii. 

Głębszy oddech zaczerpnąłem dopiero wtedy, gdy znalazłem się pod odpowiednim budynkiem. Rozejrzałem się na boki i miałem duże szczęście, że klatka schodowa była otwarta, bo nie znałem kodu do wejścia.

Ostrożnie wszedłem na korytarz, a w głowie zacząłem wymyślać to, co powinienem powiedzieć, gdy Charlie tylko mi otworzy.

O ile to zrobi...

Serce nigdy nie biło mi tak szybko, gdy stanąłem przed odpowiednimi drzwiami. Zaczerpnąłem głęboki wdech, a w myślach policzyłem do dziesięciu. Starałem się uspokoić, bo jedynie to mogło mnie uratować.

Zrobiłem krok do przodu, a dłoń zwinąłem w pięść i zapukałem, uprzednio zasłaniając palcem wizjer. Zrobiłem to dlatego, że byłem pewny, że jeżeli Charlie zobaczyłaby, że za drzwiami stoję ja, to zapewne nawet by ich nie otworzyła. 

Gdy nikt nie podchodził do drzwi, zapukałem po raz drugi. 

Potem po raz trzeci...

....i po raz czwarty.

Doctor's LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz