18. Boże, Charlie...przepadasz dla tego mężczyzny

5.2K 469 55
                                    

Charlie

Łzy automatycznie napływały mi do oczu, gdy tylko ją widziałam.

 Mama leżała na szpitalnym łóżku i mimo tego, że jej powieki były ledwo otwarte, to i tak kłóciła się z dosłownie wszystkimi. Wyglądała jak wrak. W zgięciu łokcia wbity miała wenflon, a z tego, co udało mi się dowiedzieć, to mama nie pozwoliła się przebrać z obcisłej, błyszczącej sukienki. 

- Moglibyście wyciągnąć mi to...to coś, do cholery jasnej! - wrzasnęła w stronę przechodzącej obok pielęgniarki, a palcem wskazywała na igłę w zgięciu łokcia. - Nikt mnie tu nie słucha! 

- A jak mają cię słuchać?! - ryknął w jej stronę Mateo, a ja przymknęłam oczy. Czułam na sobie spojrzenia innych ludzi, co było bardziej niż przerażające. - Jesteś i zachowujesz się, jak zwykła alkoholiczka! 

- Nie mów tak do mnie! 

Musiałam kawałek odejść i oprzeć się o chłodną ścianę. Nie mogłam patrzeć na to, jak matka wszystkimi gardzi i ich wyzywa. Nie mogłam patrzeć na to, że nie dawała sobie pomóc. Nie pozwoliła nawet Grace wyczesać swoich skołtunionych włosów. Był to bolesny widok, którego nie powinien nikt doświadczyć - pomagałam jej od lat, ale robiłam to dlatego, że obiecywała stanąć na nogi. Obiecywała, że skończy z alkoholem i paleniem zioła.

Znów mnie jednak zawiodła. 

Kolejny raz. 

Nigdy nie zmuszałam jej do pójścia na odwyk, bo uważałam, że ona musi sama tego chcieć. Wiedziałam, że ją to niszczy, ale mama nie chciała mojej pomocy - wystarczyło, że robiłam jej zakupy i pranie. Teraz chyba jednak uważam, że sami musimy zaprowadzić ją do ośrodka, gdzie popracuje z specjalistami. 

Na drżących nogach ostatni raz podeszłam do łóżka, a Mateo bez zbędnych słów objął mnie ramieniem. Twarz matki była blada, a usta miała całe sine. Jej jasne włosy rozrzucone były po poduszce.

- Mamo... - zaczęłam, a rodzeństwo posłało mi ciekawskie spojrzenie. - Musisz chociaż spróbować pójść na ten przeklęty...

- Siedź cicho, Charlie! - wybełkotała. - Pęka mi głowa, a ty mi jeszcze mówisz o bredniach, które wiesz, że się nie wydarzą. Nie dam wam się zamknąć. 

- Zaraz stąd wstaniesz i zobaczysz, że zaprowadzę cię tam siłą, do kurwy! - Głośne warknięcie Grace, rozniosło się po izbie. - Nie widzisz, że masz problem? Zniszczyłaś połowę dzieciństwa Charlie, a mnie i Mateo niszczysz dorosłość. 

- Brednie. - sarknęła matka, a jedną dłoń ułożyła na czole. - Mieliście co jeść i gdzie spać, więc nie przesadzajcie. Gdyby był tutaj Michael to...

- Ale jego tutaj nie ma. - szepnęłam płaczliwie i otuliłam się dłońmi. - Mojego taty już tu nie ma, ale my jesteśmy, więc proszę cię...weź się w garść. 

Otarłam spływającą po policzku łzę i odsunęłam się od brata. Mocniej naciągnęłam na siebie rękawy bluzy i ruszyłam ku wyjściu z sali. Uznałam, że nie dam rady spędzić tutaj ani minuty dłużej. Cała ta sytuacja mnie przytłaczała. Mama często się upijała, ale nigdy nie trafiła jeszcze z tego powodu do szpitala.

Chciałam, jak najszybciej znaleźć się w domu. Postanowiłam więc, że pójdę do pokoju specjalistów i wezmę od Damon'a Lottie.

Moje buty uderzały o posadzkę, gdy przemierzałam prawie że pusty korytarz. Za oknami widać było już ciemność i nie chciałam nawet wiedzieć, jak bardzo zmęczona musi być Lottie - zresztą ja też. 

Do odpowiedniego pokoju trafiłam w miarę szybko, a zanim weszłam, to zapukałam głośno w drzwi. Chwilę później usłyszałam głos Damon'a i nacisnęłam na klamkę. Pokój stanął dla mnie otworem, a ja ostrożnie się po nim rozejrzałam, żeby zlokalizować córkę - Lottie siedziała na kanapie wraz z Damon'em i mimo wymalowanego na twarzy zmęczenia, starczało jej siły na wygłupy. 

Doctor's LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz