12. Randki i kameralne spotkania

5.3K 443 33
                                    

Charlie

Cały czas, wydawało mi się, że moje życie jest spokojne. Wydawało mi się to jednak do czasu, aż kilka dni temu, nie spotkałam pewnego lekarza, który leczył moją siostrę. Zaburzył on ten rodzaj spokoju, który poniekąd lubiłam. 

Czułam się zawiedzona, że zaczynałam tracić kontrolę i grunt pod nogami, który był w moim życiu niezmiernie ważny. Potrzebowałam czuć, że wszystko idzie po mojej myśli, a moje decyzje są dobre - teraz chodziłam jednak cała spięta i sfrustrowana.

Damon Lauder, był źródłem moich obecnych problemów. 

Skąd on się urwał, do cholery?

Nie mam pojęcia, skąd pochodzi i ile ma lat, ale mimo tej niewiedzy, właśnie siedzę w swoim samochodzie ubrana w jego ciemną bluzę. Biję się z wszelkimi myślami, gdy mężczyzna otwiera drzwi od strony pasażera i zasiada na miejscu po mojej prawej - Boże! 

Jeżeli mam być szczera, to nie wiem, jak do tego doszło, że z pobicia go kwiatami, właśnie jedziemy na zakupy spożywcze. Brzmi to cholernie abstrakcyjnie, bo tak jest. To też nie tak, że to zaplanowałam, bo miałam plan, żeby pojechać na zakupy, ale SAMA. To nie moja wina, że Damon sam wprosił się na moje wyjście do sklepu spożywczego. 

Chyba nie byłam tak spięta, jak dzisiejszej jazdy. W głowie tworzyłam fikcyjne scenariusze z tego, co może się wydarzyć. 

Słysząc charakterystyczny dźwięk zapinanych pasów, zaczęłam wyjeżdżać z pod szpitala. Uważałam, że Damon powinien przespać się po nocnym dyżurze, ale przecież pan doktor, wie lepiej. 

Mężczyźni...równają się z problemami. 

- Tylko uważaj. - odezwał się, gdy znaleźliśmy się na głównej drodze. O dziwo, było dosyć spokojnie. Mimo tego, kątem oka spojrzałam na Damon'a i zacisnęłam wargi.

- Sugerujesz, że mogę nie dowieźć cię w jednym kawałku? - warknęłam, a palce mocniej zacisnęłam na kierownicy. 

- Nic nie sugeruję, jedynie chcę, żebyś była ostrożna...

- Dobrze. 

-...poza tym, i tak jeździsz dużo za wolno. 

Prychnięcie wydostało się z moich ust, gdy tylko ta uwaga doleciała do moich uszu. Bezczelny....

- Kim ty jesteś, żeby oceniać moją jazdę? - rzuciłam lekko przyśpieszając. - Nie wydaje mi się, żebyś miał papiery na egzaminatora prawa jazdy. 

Mężczyzna zaśmiał się, a ja mogłam ujrzeć jego szereg białych zębów. 

- To prawda, nie jestem egzaminatorem. - przyznał. - Jestem jednak lekarzem, a większość wypadków spowodowanych jest na drodze. 

Wywróciłam jedynie oczami i postarałam się skupić na jeździe. 

Jesteś ostoją spokoju, Charlie. Nic nie jest w stanie wyprowadzić cię z równowagi, bo jesteś silna i...

- Bardzo ładnie dziś wyglądasz.

Mój słodki Boże....ratujcie mnie, bo chyba tonę. 

- Nie wiem, czy zauważyłeś, ale mam na sobie za dużą o przynajmniej cztery rozmiary bluzę, a moje włosy to napuszone gówno. - uśmiechnęłam się kpiąco i włączyłam kierunkowskaz. - Dodatkowo, nie mam na sobie grama makijażu. 

Pomiędzy nami zapanowała chwilowa cisza, którą przerywał jedynie dźwięk dochodzący z ulicy. 

- To nie zmienia faktu, że wyglądasz dziś zjawiskowo. 

Doctor's LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz