33. Słodycze przed obiadem

5.7K 562 55
                                    

Damon

Gdy łapie Charlie za dłoń, to momentalnie marszczę brwi, bo kobieta trzęsie się jak galaretka. Nie mam pojęcia, co ją tak martwi, bo doskonale wiem, że moja rodzina ją pokocha. 

- Nie stresuj się. - szepczę, po czym składam pocałunek na jej dłoni. 

- Jak mam się nie stresować? - syczy, a ja widzę w jej oczach dziwny rodzaj przygaszenia. - Nie chcę, żeby wzięli mnie za jakąś....nie ważne.

Gdy Charlie łapie za klamkę u drzwi auta, to gwałtownie ją zatrzymuje.

- Dokończ. - proszę, a ona wywraca oczami. 

- Nie chcę, żeby wzięli mnie za laskę, która jedyne, co ma do zaoferowania, to swoje ciało. - marudzi, a ja przymykam na moment oczy. - Dodatkowo jeszcze, że chcę cię usidlić na dziecko, skoro mógłbyś mieć swoje. 

Jej słowa zdecydowanie mi się nie podobają i dalej boli mnie fakt, że Charlie potrafi tak o sobie pomyśleć. Miałem nadzieję, że trzyma się kluczowej zasady, którą nadałem, choć nie widziałem efektów. 

Jeszcze raz całuje jej dłoń i staram się znaleźć odpowiednie słowa, choć muszę zrobić to szybko, bo Lottie zacznie się zaraz awanturować, że za długo siedzi w foteliku. 

- Skarbie, masz tyle do zaoferowania, że nie potrafiłbym tego zliczyć. - mówię dosyć ochryple. - A gdyby pomyśleli, że chcesz mnie usidlić z względu na dziecko, to szybko im wytłumaczę, że to ja jak idiota za tobą latałem. Teraz nie chcę, żebyś się denerwowała, bo ja nie widzę powodu, żeby moja rodzina cię nie polubiła. - robię chwilową pauzę. - Uszczęśliwiasz mnie, Charlie, a to jest najważniejsze.   

Drobny uśmiech mimowolnie wpływa mi na uśmiech, gdy na kobiecych policzkach pojawiają się czerwone rumieńce. Lubię, gdy się rumieni. 

Po chwili Charlie uderza mnie zaczepnie w ramię. 

- Wyłaź z samochodu, zanim się rozmyślę. 

Parskam cicho, ale posłusznie opuszczam samochód. Charlie zarzuca na ramię drobną torebkę, a ja ruszam w stronę tylnich drzwi, żeby uwolnić dwulatkę z fotelika.

Lottie od razu uśmiecha się na mój widok i wystawia rączki w moją stronę. To dziecko ma w sobie coś, przez co nie potrafię mu niczego odmówić. Nie mam pojęcia, skąd się to bierze, ale chyba ma już tak być. Ciekaw jestem czy Lottie już to zauważyła, a może już zaczęła to wykorzystywać?

Gdy ruszamy w stronę sporej wielkości domu, to dopadają mnie wyrzuty sumienia. Wcześniej odwiedzałem mamę w każdy weekend, a ostatnie mi czasy...cóż, bywałem tutaj rzadziej. 

Wszystkie moje zmartwienia jednak odeszły, gdy tylko moje spojrzenie padło na kobiece kształty ukryte pod kremową spódnicą. Przegryzłem wnętrze policzka, gdy tylko skanowałem wzrokiem jędrne pośladki i idealnej szerokości biodra.

Kurwa...

Musiałem się jednak otrząsnąć, gdy znaleźliśmy się tuż pod drzwiami. Nie zamierzałem pukać czy dzwonić dzwonkiem, po prostu otworzyłem drzwi i puściłem Charlie przodem. 

Gdy tylko jednak znaleźliśmy się w niedużym korytarzu, kobieta dosyć speszona złapała mnie za dłoń, a ja opiekuńczo ją pogładziłem. Od samego wejścia usłyszeć mogliśmy radosne śmiechy, które przewijały się w czasie rozmów. Dziś była sobota, więc moja matka przygotowywała obiad dla całej rodziny. Od jakiegoś czasu nie pojawiałem się na takich spotkaniach, więc nagle za tym zatęskniłem.

Poprawiłem sobie Lottie w ramionach, gdy znacząco odchrząknąłem.

- Cześć. - odezwałem się od razu, a radosny uśmiech mamy sprawiał, że sam automatycznie stawałem się szczęśliwy. 

Doctor's LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz