22. Kalosze z świecącymi podeszwami

5.6K 438 28
                                    

Charlie

- To ce. - dziecięcy głos dochodzi do moich uszu, a ja niemal od razu przenoszę spojrzenie na siedzącą w sklepowym wózku dziewczynkę. Lottie paluszkiem wskazuję na paczkę kukurydzianych chrupek. - Dla mnie i Dadona. 

- A mamie też dasz? - pytam z śmiechem, gdy wrzucam wskazaną przez córkę paczkę do koszyka.

- Dam. - Lottie kiwa twierdząco głową i mocniej przytula do siebie pluszaka. - Dla mnie, Dadona i mamy. 

Z uśmiechem na ustach pcham wózek dalej i kroczę przez sklep spożywczy. Zakupy zazwyczaj robię dwa, trzy razy w tygodniu, choć to sobota jest dniem, kiedy kupuje najwięcej - to już z Lottie nasza wspólna tradycja, że zawsze w sobotę razem przyjeżdżamy do największego spożywczaka.

Przez chwilę zawieszam wzrok na córeczce i świdruję ją spojrzeniem. Dzisiaj jest chłodny i deszczowy dzień lata, co jest nieco przygnębiające. Z względu na pogodę, obydwie jesteśmy ubrane w podobny komplet dresowy, ale Lottie oprócz tego ma swoje ulubione kalosze z świecącymi podeszwami - dlaczego nie produkują takich dla dorosłych? 

Wrzucam jeszcze kilka rzeczy do koszyka, a potem kierujemy się do kasy, gdzie płace odpowiednią sumę za zakupy. Po wszystkim udajemy się na parking, gdzie znalezienie samochodu zajmuje nam trochę więcej niż zazwyczaj, bo Lottie w międzyczasie szuka idealnych kałuż. 

Ulice Miami jak zwykle są zatłoczone, więc droga również zajmuję nam nieco więcej czasu. Dzisiaj staram się jednak nie narzekać, choć mam ochotę to zrobić, gdy muszę wtargać trzy duże siatki zakupów na czwarte piętro, a przy okazji pilnować córki, która znajduje milion lepszych zajęć niż wchodzenie po schodach. Po drodze narzeka, że bolą ją nogi, a innym razem widzi coś ciekawego za oknem. 

W końcu jednak docieramy do mieszkania, które potrzebuję solidnego sprzątania. Ciuchy walają się po salonie, a zmywarkę ostatni raz opróżniałam dwa dni temu - dodatkowo muszę jeszcze zrobić pranie, bo inaczej nie będę miała co włożyć na jutrzejsze urodziny Grace. 

No właśnie - urodziny Grace. 

Moja siostra, co roku wyprawiała urodziny dwa razy - raz dla rodziny w domowym zaciszu, a drugi raz zapraszała mnie i swoje koleżanki do klubu, co równało się z dużą imprezą. Oczywiście będę jutro obecna, bo Grace bardzo na tym zależy. Zazwyczaj kończy się na tym, że wszystkie kończymy pijane. 

Dlatego, Lottie jedzie na noc do Mateo. 

Przed rozpoczęciem sprzątania, włączam na telewizorze bajkę dla córki, żeby choć przez chwilę dała mi moment wytchnienia. Nie trwa to jednak długo, bo Lottie szybko się nudzi i co posprzątam, to zaraz jest bałagan, bo dziewczynka przynosi do salonu najróżniejsze zabawki. 

Dopiero po czasie całe mieszkanie lśni - Lottie na drzemce, obiad ugotowany, mieszkanie posprzątane, a brudne ciuchy się piorą. Co dalej?

Nie żeby coś, ale mógłbyś zadzwonić stetoskop - taka drobna uwaga. 

Zrezygnowana siadam jednak na kanapie i włączam denny serial. 

_______________________________

- Zamierzam się dzisiaj...najebać! - krzyk Grace, wypełnia chyba cały klub.

Mimowolnie śmieję się, gdy widzę, jak szczęśliwa jest. 

Grace ubrana jest w przyległą do kolana, brokatową sukienkę, która ładnie opina jej biodra i piersi. Na ramieniu wisi jej jednak wielka, różowa szarfa z napisem "Urodziny Grace". Gdy tylko patrzę na siostrę, to mimowolnie spoglądam również na swój wygląd. 

Postawiłam dziś na sukienkę w kolorze ciemnego różu, która była naprawdę ładna. Sięgała mi przed kolano i opinała to i owo. Dekolt miała w kształcie litery V, a co najważniejsze, to ja czułam się w niej znakomicie. 

Natomiast najlepsza kumpela Grace, zadbała o nasze makijaże, więc można powiedzieć, że każda z nas....błyszczała. Przyszłyśmy tutaj ostatecznie w piątkę, bo Susan się rozchorowała, a Victorie zatrzymała praca. Starałyśmy się jednak tym nie przejmować i już po kilku chwilach, postanowiłyśmy przejść do wynajętej przez nas loży. 

- Co pijemy?! - wykrzyczała Lucienne, bo i tak ledwo ją słyszeliśmy. 

- Wszystkiego po trochu! - zażartowała w jej stronę blondynka o imieniu Martha. - Tak na serio, to może na start...margarita?

- Popieram ten świetny pomysł! - pisnęła Grace, a ja jedynie skinęłam głową.

Zajęłam miejsce na kanapie, a dłonie ułożyłam na kolanach. Kątem oka obserwowałam też ludzi, którzy bawili się na parkiecie - odnosiłam jednak wrażenie, że muszę się napić, żeby również się tam znaleźć. Nie należałam do osób, które lubiły tańczyć w klubach na trzeźwo - było tutaj zbyt dużo napalonych ludzi. 

Po kilku minutach, Lucienne wróciła do nas z pięcioma drinkami i miską orzeszków. Poczułam znaczący chłód, gdy szklanka znalazła się w moich dłoniach. Mimo tego, prawie od razu upiłam łyk i poczułam, jak przyjemne pieczenie roznosi się w moich ustach i przełyku. 

W większości czasu, głównie się śmiałyśmy i...obgadywałyśmy ludzi - nie. To była konstruktywna krytyka. 

Podczas naszych szczerych do bólu rozmów, nim się obejrzałyśmy to piłyśmy już kolejnego drinka. Co prawda, ja wypiłam najmniej, ale nic nie poradzę, że moja głowa wariuję już od trzech szklaneczek. 

- To teraz największy hit, który musimy obgadać! - pisnęła podekscytowana Grace, a ja wrzuciłam sobie garstkę orzeszków do ust. - Nasza Charlie się z kimś spotyka.

Kilka orzeszków wyleciało mi z ust. 

O Boże! - Nie.

Trzy pozostałe dziewczyny uśmiechnęły się znacząco, na co prawie mnie zemdliło. Gdy już chciały o coś zapytać, a w tym moja siostra, to ja wyleciałam z najprostszą ucieczką. 

- Słyszycie? - zawołałam teatralnie. - Lubię tą piosenkę i nie wiem, jak wy, ale ja idę na parkiet! 

Na miękkich nogach w akompaniamencie piosenki Elle King, ruszyłam w stronę parkietu, gdzie tańczyła już masa osób. Klub, który dziś odwiedziłyśmy, był dość popularny, więc takie tłumy mnie nie dziwiły. Przeszłam na sam środek, a przez ilość wypitego alkoholu, który zaczął szumieć w mojej głowie, to mimowolnie zaczęłam kręcić biodrami na boki.

Chwilę potem, dołączyła do mnie Grace z koleżankami i naprawdę świetnie się bawiłyśmy - cudem udało mi się uciec od wcześniejszego tematu. 

W międzyczasie wypiłyśmy jeszcze kilka shotów przy barze. Nawet nie pamiętam z czego one były, ale na pewno miały w sobie wódkę. Wszyscy obecni tutaj ludzie, mieli już spocone twarze i czerwone policzki.

* Well, I had me a boy, turned him into a man
I showed him all the things that he didn't understand
Whoa, and then I let him go
Now, there's one in California who's been cursin' my name
'Cause I found me a better lover in the UK
Hey, hey, until I made my getaway


One, two, three, they're gonna run back to me
Cause I'm the best baby that they never gotta keep
One, two, three, they're gonna run back to me
They always wanna come, but they never wanna leave. 

W rytm muzyki bujałam się na boki i nawet, co jakiś czas podskakiwałam do góry. Głośno się śmiałam i śpiewałam dobrze znaną mi piosenkę. Odnosiłam wrażenie, że właśnie brakowało mi takiego momentu...szaleństwa i chwili, gdzie nie musiałam się niczym przejmować.

Już porządnie...najebana, otworzyłam szerzej oczy, gdy poczułam na sobie dotyk męskich dłoni. Odwróciłam się w stronę nieznanego mi blondyna i strzepnęłam jego ręce z swoich bioder - fuj!

- Nie dotykaj. - warknęłam, a w głowie zaszumiało mi od ilości spożytego alkoholu. - Mam faceta. 

"""""""""""""""""""

*Elle King - Ex's & Oh's

Ig : drzewko4_wattpad

Tik tok : Drzewko4



Doctor's LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz