Trening

33 3 4
                                    

Narrator

Clarke siedziała z Marysią na kolanach i się z nią bawiła.

Minął tydzień. Okrągły tydzień od sojuszu z Carmen. Tak nazwała kobiety Clarke. Tydzień minął szybko i spokojnie.

Lexa i Lauren zbierały drewno na wieczór, na opał, a Camila szykowała jedzenie.

Clarke czuła smutek z braku psa. Nie znalazł się, Lexa spodziewała się najgorszego. To było do przewidzenia.

Lexa ukrywała emocje, ale Clarke widziała czasem po nocach jak płacze. Uwielbiała psa i jego towarzystwo.

Aktualnie dziewczyny wróciły. Lauren rozpalała ognisko, a Lexa przyszła do Marysii i Clarke.

- Jak się czujesz? - Zapytała szatynka gładząc córkę po policzku kciukiem

- Dobrze. Mała rośnie jak na drożdżach. - Uśmiechnęła się blondynka i pocałowała kobietę

- Kochanie, pójdę na trening i zaraz wrócę. - Wyszeptała cicho starsza, a Clarke się oburzyła.

Od rany postrzałowej umówiły się, że nie będzie treningów. Lexa obiecała to kobiecie bo rana z początku bardzo ją bolała, a teraz duma nie pozwalała jej się przyznać do błędu. Była taka. Nie lubiła pokazywać emocji, a już napewno przyznawać się do swoich błędów.

- Lexa. - Zawołała łagodnie Clarke - Rozmawiałyśmy o tym. Mówiłam, że masz być grzeczna i nie trenować bo zrobisz sobie krzywdę.

- Nic mi nie jest. Za kilka dni rana się zagoi, a mi szkoda przepaścić mojej dobrej formy. Za kilka dni będzie jak dawniej. - Zapewniała Lexa.

Nie widziała w swoim zachowaniu nic złego chociaż zachowywała się jak dziecko. Jak nastolatka, która próbuje zaczerpnąć uwagi u starszej osoby. Była egoistyczna bo nie widziała zmartwienia u swojej dziewczyny.

- Lexa, mówiłaś, że Cię boli. Robisz sobie krzywdę, okej, możesz trenować, ale nie stękaj mi, że Cię boli, bo wkurzasz mnie już z tymi swoimi treningami. - Mówiła ostro Clarke.

Martwiła się o kobietę. Była dla niej bardzo ważna, ale nie znosiła jej dziecinnego zachowania. Z dwóch różnych kobiet to ona była tym razem tą dojrzalszą.

- Clarkie, nic mi nie jest. Naprawdę. Rozumiem, że się boisz o mnie, ale nie ma czego. - Zapewniała szatynka, ale w odpowiedzi słyszała tylko palące się ognisko i szum delikatnego wietrzyku. Ten jeden raz musiała odpuścić i schować dumę do kieszeni swoich brudnych, ciemnych jeansów - W porządku... Tym razem odpuszczę...

- Cieszę się. Musisz o siebie dbać. - Mówiła spokojnym tonem Clarke przytulając najważniejsze dla niej dziewczyny.

~~~~~~

Ten rozdział dedykuję
Maryhope170

Przypomina Ci to coś?
❤️❤️❤️

Miłego dnia/wieczoru❤️

The last one /ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz