Pov Octavia
Biegłyśmy ile sił w nogach, już jakiś czas bez przerwy, poznaje te okolice, jesteśmy w połowie drogi.
- Luna. - zawołałam na co ta się zatrzymała - Przerwa, nie mam siły.
- Octavia...
- Luna musimy się zatrzymać. - powiedziałam stanowczo opierając ręce na kolanach - Wiesz...
- Cicho. - uciszyła mnie, zaraz złapała za ramię i ukucnęłyśmy na ziemię, usłyszałam ryk silnika. Wyjrzałyśmy i zobaczyliśmy samochód, szukali nas. - Musimy ich wyminąć. - powiedziała
- Jak? - zapytałam, ściągnęła plecak i mi go dała
- Biegnij ile sił do chatki, odciągnę ich uwagę, wrócę, obiecuję. - obiecała i chciała wstać
- Nie, Luna.
- Nie ma czasu, po prostu biegnij gdy odjadą. - powiedziała stanowczo i złapała mnie za policzek - Obiecaj.
- Obiecuję...
Zaraz wstała i zaczęła biec w przeciwną stronę, niż jest droga do chatki, samochód zaraz ruszył za nią, gdy tylko się oddalili, czym prędzej zaczęłam bieg.
Pov Daryl
- Kurwa nie mamy czasu na czekanie. - wysyczał Lincoln, nie ma dziewczyn chyba od godziny, a my siedzieliśmy i czekaliśmy
- Lincoln zamknij się. - wysyczała Lauren, zaraz Camila złapała za jej policzek, a ona się uspokoiła, strasznie się martwiła o kobietę - Przepraszam kochanie...
Camila wyglądała jak siódme nieszczęście, jej rana mocno krwawiła, nie wiem ile jeszcze wytrzyma.
- Musimy po nie iść, nie możemy dłużej czekać.
- Lincoln. - zawołałem stanowczo
- Jeżeli Octavia i Luna dały radę, dlaczego ty nie możesz? - zapytał stanowczym głosem
- Bo powierzyliście mi swoje życia, dlatego nie mogę. - wysyczałem przez zęby - Nie zauważyłem ciężarówki, nie skupiłem się. Teraz Camila może zginąć, nie wiemy co z Indrą, dziewczyny może też nie żyją, a Clarke została zupełnie sama na pustkowiu. Nie mogę wyjść bo muszę dbać o tych co mam pod ręką, muszę uratować kogo się da.
- Dla Lexy byś wyszedł. - powiedział z wyrzutem Lincoln, wstałem i podszedłem do niego, a on do mnie, miałem ochotę mu przywalić, nagle między nami stanęła Lauren
- Przestańcie. - wysyczała przez zęby - Będziecie się bili później, nie czas na to.
- Co teraz? - zapytał Lincoln - Mamy czekać?
- A mamy inne wyjście? - zapytałem zakładając ręce na biodrach
- Lauren, odpaliłaś już jeden samochód, dasz radę kolejny.
- Były w dobrym stanie, te w okolicy się nie nadadzą, a Camila nie może pójść.
- Nie damy rady jej zanieść? - zapytał ostrym tonem Lincoln
- Lincoln...
- Nie możemy tu tak siedzieć, mogę ją nieść. Camila proszę decyduj. - powiedział klękając przed Camilą
- Idziemy...
- Camila nie. - zaprzeczyła Lauren łapiąc ją za rękę
- W porządku... Musimy wrócić do Clarke...
- Jesteś ranna...
- Dam radę...
- Nie możemy. - powiedziałem stanowczo, nie jestem tchórzem, jestem świadomy, że Camila nie da rady
- Ty zostań, my idziemy. - powiedział latynos
- Nie stary. Nie możecie iść.
- Nie poddam się bez walki Daryl, jeszcze nie. - odparł Lincoln podając Lauren plecak
- Lincoln zabiorę was do miasta, zombie pewnie już stamtąd odeszły.
- Nie stary, musimy pójść do chatki, to nasze rozwiązanie. - upierał się Lincoln, czy on jest taki ślepy?
- To rozwiązanie nie wypali! - krzyknąłem już zdenerwowany
- Nie cofniemy się, musimy dotrzeć do chatki. - powiedział stanowczo - Musimy.
Spojrzałem na niego wkurzony, jak mam mu przemówić do rozumu? Co mam zrobić? Jak ich ochronić? Spojrzałem na Lauren i Camile, Lauren była niepewna za to Camila przeciwnie
- W porządku... - wyszeptałem, Lincoln wziął Camile na barana i skinął do Lauren - Hej, uważajcie na siebie.
- Ty też. - odparł Lincoln, Lauren przytuliła się do mnie, a Camila podała jedynie rękę, zaraz wyszli, zostawiając mnie w czterech ścianach.
Pov Luna
Biegłam najszybciej jak potrafiłam, ale nadal słyszałam dźwięk silnika za plecami, nie miałam wyjścia, wbiegłam do jakiegoś domu mijając zombie po drodze. Wbiegłam na dach, nie miałam gdzie uciec, po prostu skoczyłam.
Pov Clarke
- Zostań tu, nie wychodź. - powiedziałam szeptem do córki, schowałam ją pod łóżkiem, wyciągnęłam pistolet i stanęłam za drzwiami. Pokazałam z rąk serce do niej po czym odbezpieczyłam broń, zaraz drzwi się otworzyły, a przez nie wszedł ktoś, gdy tylko zobaczyłam, że to nie jest żaden z moich znajomych, strzeliłam mu w głowę, a później kolejnym obcym, którzy weszli do mojego domu. Weszłam tak do kuchni, zaraz ktoś złapał za moje włosy i rzucił mną o podłogę, ominęłam jednego. Broń wypadła mi z rąk, uderzyłam tego kogoś z pięści w nos, ale zaraz przybiegł ktoś inny
- Szukajcie dziewczynki! - krzyknął ktoś, dostałam czymś w głowę i jedyne co widziałam później to ciemność.
Nic nie widziałam, ale słyszałam i czułam. Jechaliśmy gdzieś
- Ile? - zapytał ktoś, wszystko słyszałam bardzo wyraźnie
- Brakuje kusznika i rudej. - odparł ktoś inny
- Będziemy na miejscu za trzy godziny.
- Negan i szefowa się ucieszą. - zaśmiał się ktoś, zaraz zasnęłam.
CZYTASZ
The last one /Clexa
Science-FictionPięć miesięcy po rozpoczęciu apokalipsy zombie Lexa musi podjąć trudne kroki związane z porodem jej kochanki, oraz brakiem jedzenia w schronie. Co zrobi gdy na powierzchni pojawią się nowi ludzie? Czy ochroni rodzinę?