Czas

37 4 2
                                    

Pov Clarke

Czas nas goni całe życie. Od narodzin do śmierci. Czas to coś, czego nikt nigdy nie jest w stanie zatrzymać. To coś co decyduje o naszym losie. Czas to życie.

Kiedy on mijał, Mary rosła razem z nim. Lexa naprawiła bunkier. Ja szkoliłam się w samoobronie.

Mary miała już ponad rok.

Lexa dzielnie pomagała mi w wychowaniu jej. Była świetną mamą. Dbała o nas i starała się, aby niczego nam nie brakowało, chociaż to było trudne.

Od tamtego włamu do bunkra, nikt inny nie przyszedł. Żaden zombie czy człowiek. Nikt. Może to nawet dobrze? Może w końcu będziemy miały spokój?

- Łódź podwodna atakuje! Rekiny! - Wołał głos Lexy dochodzący z toalety, a zaraz po nim śmiech Mary i odgłos wody upadającej zapewne na płytki.

Byłam w kuchni i robiłam kolację. Lexa i Mary często się razem bawiły. Szczególnie gdy Mary miała iść na wieczorną kąpiel. Brała swoje wszystkie plastikowe zabawki i razem spędzały tam ponad godzinę. To była ulubiona ich wspólna czynność.

Gdy skończyłam poszłam do źródła hałasów. Mała Mary pluskała się w wannie robiąc fale, a Lexa demonstrowała coś zabawkami, później brała kolejne i mówiła jakieś kwestie.

W końcu Mary mnie zobaczyła

- Mamo. - Zawołała łapiąc Lexę za rękę. Lexa się obruciła i zobaczyła mnie.

Stojąc oparta o futrynę śmiałam się do nich. Obydwie siedziały zaskoczone. Nie lubiałam gdy marnowały wodę. Ale nie mogę ich winić. Mogę winić Lexę.

- My tylko... - Chciała się wytłumaczyć Lexa, ale zanim skończyła podeszłam i pocałowałam jej miękkie usta

- Pogadamy po kolacji. - Powiedziałam, a później spojrzałam na Mary

- W co się bawicie? - Zapytałam z uśmiechem widząc zmieszaną minę mojej dziewczyny. Mary się znowu zaczęła uśmiechać

- W rekina! - Odpowiedziała mało wyraźnie wrzucając jakąś zabawkę do wody, przy okazji mnie ochlapując

- Rekina? - Zapytałam - Nie boisz się rekinów?

- Nie. On jest odważny. Przemierza całą wannę. - Mówiła Lexa chcąc się podlizać

- Jutro dokończycie. - Odpowiedziałam zabierając zabawki na bok

- Nieeee - Zaczęła marudzić Mary. Wiem, że z nas dwóch bardziej wolała Lexę. Ale co poradzić? W końcu, któraś z nas musi grać tą odpowiedzialną.

- Nie marudzić. Lexa wytrzyj zabawki ja skończę ją myć, zjemy i wtedy możemy jeszcze posiedzieć. - Powiedziałam stanowczo. Lexa nie protestowała bo wiedziała, że nic nie ugra.

Kiedyś oglądała z Mary bajkę, a było po godzinie oglądania, więc chciałam wyłączyć. Lexa zabrała pilota i biegała z nim po całym bunkrze, a ja za nią przez co zbiła mój ulubiony kubek. Dlatego przez następny tydzień nic nie oglądały na telewizorze. To jest kara.

Od tamtej pory, Lexa rzadko się ze mną kłóci odnośnie bunkra itd.

Dlatego teraz nic nie powiedziała tylko zrobiła to co jej kazałam gdy ja zaczęłam myć Mary.

Gdy skończyliśmy, wróciliśmy do kuchni gdzie zaczęłyśmy jeść kolację. Kanapki ☺️.

Podczas spożywania posiłku, Mary malowała obrazek w kolorowance. Ja obserwowałam co robi, a Lexa zaznaczała coś na mapie.

- Co jutro robimy? - Zapytałam patrząc na szatynkę. Mary spojrzała na mnie, a później na Lexę. Lexa dłonią przejechała po jej główce. Rosły na niej malutkie włoski. Później kciukiem gładziła jej brodę.

- Muszę iść po zapasy. - Odpowiedziała nadal patrząc na małą. Ta nie zwracając już na nią uwagi, znowu zaczęła kolorować.

- Znowu? - Zapytałam zdziwiona. Byłam zmęczona ciągłymi wypadami po zapasy Lexy, ale wiedziałam, że tak musi być

- Wszystko się kończy. - Odpowiedziała już patrząc na mnie i łapiąc mnie za rękę

- Zawsze nie mogę spać kiedy musisz tam iść. A jak Ci się coś stanie? - Zapytałam zmartwiona

- Nie stanie kochanie, zostaniesz z małą, a później pogramy w jakąś grę planszową. - Powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha do mnie.

Nie chciałam znowu zostawać sama, ale nie miałam wyboru. W tej kwestii, to Lexa nie dawała mi wyboru. To ja nie miałam zdania. Tak czasem bywa.

- Kiedy wrócisz? - Zapytałam gładząc jej dłoń kciukiem

- Na obiad. - Odpowiedziała cicho. Patrzyłam na nią i słyszałam jak Mary koloruje rysunek. Spojrzałam w stół. Byłam zła, że znowu wychodziła na całą noc.

- A jak nie wrócisz? - Zapytałam zmartwiona

- Wrócę mała. Położymy Mary. Gdy zaśnie posiedzę z tobą, a później wyjdę. Wrócę na obiad. Jeśli nie wrócę wiesz co robić, idź do miasta i schowaj się w bunkrze zaznaczonym na mapie w pomieszczeniu z kamerami. - Wyjaśniła spokojnym tonem nadal się uśmiechając

- Dobrze... - Wyszeptałam niezadowolona. Lexa złapała za moje kolano pod stołem.

- Mary, idziemy spać. - Powiedziała biorąc Marysię na ręce. Marysia przytuliła się do niej. Zaraz poszłyśmy ją położyć.

Lexa przeczytała jej jeszcze bajkę na dobranoc. Gdy tylko zasnęła pokierowałyśmy się do salonu.

Zamknęła za sobą drzwi. Gdy usiadła na kanapę, ja usiadłam przy niej, a moja głowa spoczęła na jej ramieniu. Wtuliłam się w jej boczek. Czułam się bezpiecznie. Lexa objęła mnie ramieniem i patrzyła na obrazy na ścianie, które sama namalowałam.

Siedziałyśmy tak długo dopóki nie zasnęłam. Obudziła mnie gdy chciała wstać. Otworzyłam zaspane oczy. Pogładziła kciukiem moją żuchwę.

- Śpij słońce... - Wyszeptała

- Zostań... - Szepnęłam zaspana

- Nie mogę... Odpocznij... Do zobaczenia jutro. - Uśmiechnęła się i ucałowała moje czoło.

Zaraz usłyszałam otwierane drzwi, a później zamykane. I cisza. Nie cierpiałam tego hałasu. Hałasu ciszy. Tego dźwięku, a raczej jego braku. Nie cierpiałam być sama.

Wróciłam więc do salonu gdzie spał pies i Mary. Położyłam się na łóżko i starałam zasnąć, ale to nie było łatwe. Długo nie mogłam spać. W końcu mi się udało.

Jak ja nie lubię jak Lexa tam wychodzi...

The last one /ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz