Lauren

35 3 2
                                    

Pov Lauren

Siedziałam z Lexą w opuszczonym sklepiku. Jedliśmy fasolę. Chciałam zaproponować jej rozmowę, ale nie wiedziałam jak. Nie wiedziałam czy mogę jej ufać.

- Dlaczego mi pomogłaś? - Zaczęła cicho

- Bo ludzie powinni sobie pomagać? - Odpowiedziałam zdziwiona jej pytaniem - Ta blondynka... - Zaczęłam niepewnie - To twoje dziecko.

- Tak. - Odparła bez zastanowienia. Byłam zdziwiona

- A ona to..?

- Dlaczego pytasz?

- Możemy sobie pomóc nawzajem. Szukam Camili. Tej dziewczyny, która była ze mną, a ty szukasz psa, niemowlaka i tej blondynki. Połączmy siły. - Mówiłam spokojnym tonem. Nie uśmiechało mi się szwędać się gdzieś i szukać żony sama. A Lexa może mi się przydać.

- Jak mamy sobie zaufać? - Zapytała

- Z czasem przyjdzie i zaufanie. - Odparłam z uśmiechem - To twoja siostra?

- Dziewczyna. - Odparła szatynka wracając do posiłku - Niemowlę nie jest moje, ale traktuje ją jak córkę.

- Jak ma na imię?

- Clarke. - Odpowiedziała smutno patrząc w fasolę. Widziałam zmartwienie na jej twarzy. Czułam to samo podczas nieobecności Camili

- Camila to moja żona. Byłyśmy na miesiącu miodowym gdy to wszystko się zaczęło. A wy? Jak się poznałyście?

- Jechałam miastem kiedy zaczął się chaos. Zobaczyłam blondynkę na chodniku i zombie. Uratowałam ją i zabrałam do schronu. - Wyjaśniła Lexa - Camila łączyła się przez radio z moją Clarke.

- Potrzebowaliśmy pomocy. Trafiliśmy do bunkra w ponad dziesiątką osób w grupie. Camila obsługiwała radio. Wysłaliśmy do was znajomego...

- Wiem. - Przerwał mi jej stanowczy głos - Kiedy byłam w waszej okolicy wdarł się do bunkra i chciał wykorzystać Clarke w celach płciowych. - Mówiła

- Nie taki był zamiar...

- Było minęło Lauren. Nie masz się co stresować. - Znowu mi przerwała. Czułam dreszcze na karku - Ale ostrzegam. Jeśli zagrozisz mojemu psu, dziecku czy dziewczynie skończysz jak on, czyli z dziurą w głowie. Dotarło?

- Tak. Bądź pewna, że to samo dotyczy Cię jeśli spotkamy Camilę. - Też przybrałam na powadze.

Mierzyliśmy się wzrokiem chwilę, aż koń się nie poruszył.

- W drogę. - Rzekła stanowczo szatynka. Spakowaliśmy się, zgasiłyśmy ognisko i ruszyłyśmy w drogę. Na horyzoncie świtało.

Siedziałam za Lexą i bacznie obserwowałam okolice. Przejeżdżaliśmy przez opustoszałe miasto. Pamiętam jak w tych miejscach świata budowało się życie zwykłych mieszkańców. A teraz?

Lexa była dosyć oschła i mało rozmowna. Nie przeszkadzało mi to. Obserwowała mnie. Rozumiałam ją. Byłyśmy zdeterminowane odnaleźć swoje rodziny. Nie mamy nic do stracenia, jeśli ich nie znajdziemy. Tęskniłam za dotykiem mojej Camz. Chciałam się do niej przytulić, pocałować i powiedzieć jak bardzo ją kocham i za nią tęsknię. Nawet niewiem czy żyje. Czy zdarzyła uciec.

- Uważaj kruku, zombie na 9-tej. - Spojrzałam w lewo i zauważyłam powoli kroczącego trupa.

- Czemu kruk? - Zapytałam zdziwiona

- Masz ciemne włosy. - Odpowiedziała szatynka z nutką irytacji w głosie. - Jest za cicho... - Wyszeptała. Wyjechałyśmy zza budynku. Stało tam ogromne stado zombie. Od razu ruszyły w naszym kierunku. Objęłam Lexę kiedy koń stanął na dwóch tylnich nogach. Obydwie spadliśmy. Szybko się podniosłyśmy i biegliśmy ile sił w płucach. Lexa była szybsza. Biegłam za nią i starałam się dotrzymać jej kroku.

Zombie szły za nami, a inne zajadały się naszym koniem. Jednak nie to było najważniejsze.

Lexa wbiegła do jednego z budynku. Ruszyłam za nią. Gdy tylko wbiegłam, usłyszałam zamykane drzwi za mną.

- Szybko. - Powiedziała idąc po schodach. Wbiegliśmy na górę przy okazji zabijając dwóch szwendaczy. Udało nam się dostać na dach. Dyskretnie spojrzałyśmy. Zombie nie dadzą rady wejść po drabinie. Ogromna grupa umarłych stała pod domem powoli go okrążając

- Chodźmy po dachach. - Zaproponowałam

- Dobry pomysł. - Przytaknęła mi Lexa. Powoli szłyśmy i przemierzaliśmy dachy kiedy usłyszałyśmy strzał. Obydwie padłyśmy brzuchem do ziemi. Zaraz kolejne.

Wyjrzałyśmy i zobaczyliśmy małą grupkę ludzi. Chwila... Ta blondynka... I tam leży chyba...

CAMILA.

Gdy mężczyzna zbliżył się do blondynki, Lexa chciała wstać, ale ją złapałam.

- Lexa spokojnie... - Wyszeptałam do niej oglądając zajście - Odbijemy je. - Rzekłam przyglądając się grupie.

Nasze nowe zadanie : Uratować nasze dziewczyny.

The last one /ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz