Decyzja

37 3 2
                                    

Pov Clarke

Aktualnie siedzę. Na krześle. Przed łysym mężczyzną czekającym na moją odpowiedź.

Co mam zrobić? Mam ratować Lexę? Jak? Skąd mam pewność, że mnie nie oszuka? Co będzie z Mary?

Pytania nie miały odpowiedzi, a czas leciał. Patrzyłam kontem oka na Lexę. Skinęła. Niezauważalnie dla mężczyzn. Patrzyła na mnie. Zamknęłam oczy. Bałam się jak cholera. Ale co poradzić? Może Lexa ma jakiś plan.

- Zgoda. - Odezwałam się w końcu stanowczym tonem - Weźcie co chcecie i odejdźcie. - Dodałam stanowczo.

Łysy się zaśmiał i oparł plecami o krzesło.

- Dobry wybór. Panno?

- Clarke.

- Clarke. Panno Clarke. - Powtórzył z uśmiechem - Wstań. - Rozkazał. Zdziwiłam się. Zimny pot uderzył w moją skórę.

- Co?

- Wstań. - Rzekł nadal się uśmiechając. Wstałam. Moje dłonie spoczywały na stole. Starałam się nie pokazywać strachu, ale się nie dało. - Ściągnij koszulkę. - Rozkazał

- Nie...

Wtedy blondyn przyłożył karabin do głowy Lexy. Lexa spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem. Była wkurzona. Nie na mnie. Na mężczyzn. Nadal było słychać płacz małej. Robiłam to dla nich. Dla mojej rodziny.

- Chcesz dalej protestować? - Zapytał kładąc dłoń na stół. Przełknęłam ciężko ślinę. Ściągnęłam koszulkę. Spięłam się gdy zobaczyłam jego wzrok na mnie. Brunet, który stał nie daleko zabrał mi koszulkę z rąk i ją wyrzucił gdzieś do tyłu, a potem powrócił do blondyna, który nadal przykładał broń do Lexy.

Patrzyłam zawzięcie na łysego.

- Co dalej? - Zapytał władczym tonem wzruszając ramionami.

Wiedziałam o co chodzi. Rozpięłam biustonosz i rzuciłam go na ziemię. Zakryłam moje piersi dłońmi. Zabrałam z niego wzrok. Poczułam się upokorzona. Zraniona. Było mi przykro.

Czułam jego wzrok na sobie. Czułam wzrok na sobie mężczyzn. Obcych facetów. To było okropne uczucie. Czułam wściekłość panującą w powietrzu od Lexy.

Łysy wstał. Zaczął powoli okrążać stół. Stanął przy mnie i rozpiął swój pasek z bronią, a później odłożył go na stół.

Serce zabiło mi szybciej gdy złapał za mój kosmyk włosów i go powąchał. Łzy stały w moich oczach. Bałam się nawet oddychać.

Dreszcze oblały moją skórę gdy jego dłoń powędrowała na moje plecy, a potem kark.

Nagle jego ciepła dłoń złapała mnie i przycisnęła do stołu. Zamarłam gdy moja twarz i biust zetknęły się z twardą, zimną powierzchnią.

Poczułam oddech odbijający się o mój płatek ucha

- Nie jesteś taka odważna jak myślałem. - Powiedział cicho - Jak myślisz? Tamta laska pozwoli mi na to?

Patrzyłam na Lexę. Czułam, że zaraz sama nie wytrzyma. Nie miała planu. Pojęłam to. Wiedziałam, że mi nie jest w stanie pomóc gdy łysy i brunet są blisko. Blondyna może, by się pozbyła, ale jakim kosztem? Skoro i tak ją zabiją? Albo ten brunet albo łysy zastrzelą? A mnie zgwałcą i zrobią to samo co jej? Co byłoby z Mary i Psem?

- Rób co chcesz... - Wyszeptałam łapiąc płytkie oddechy. - I idź do diabła. - Dodałam mocno zaciskając zęby.

Słyszałam tylko śmiech. Zaraz poczułam pociągnięcie za włosy. Materiał zakrywający moje oczy. Dłonie na moich biodrach.

- Zostaw ją. - Odezwała się Lexa. Jej głos był twardy.

I ciemność.

The last one /ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz