"Nie"

8 2 0
                                    

Pov Clarke

Obudził mnie czyiś głos, zaraz zmuszono mnie do pójścia gdzieś, miałam związane ręce i worek na głowie, nic nie widziałam, słyszałam tylko kroki, większej ilości osób.

Zmuszono mnie do uklęknięcia przez uderzenie w kolano, upadłam i klęczałam. Serce mi biło jak szalone, a oddech stawał się coraz cięższy, czy teraz umrę? Gdzie moja córka? Zaraz ktoś ściągnął mi worek. Z początku nic nie widziałam przez światło, które napierało na moje oczy, ale gdy się przyzwyczaiłam, zobaczyłam tłum ludzi z bronią oraz chyba wan. Po moich obydwu bokach siedzieli moi znajomi, w tej kolejności od lewej zaczynając. Najpierw siedziała Lauren, obok była Octavia, Camila, ja, Lincoln, Mary i najbardziej zaskakujące, Indra. Była cała we krwi, wyglądała okropnie, cała pobita. Siedzieliśmy przerażeni, serce mi pękało gdy widziałam moją Mary zapłakaną. Wyszedł przed nas jakiś mężczyzna, którego w życiu na oczy nie widziałam

- Zastanawiacie się co tu robicie, zgadza się? - zapytał - Murphy, tak na mnie wołają, spokojnie, nie umrzecie wszyscy. - uśmiechnął się szeroko

- Czego chcecie? - zapytała Octavia stanowczym głosem

- Zobaczycie, poznajcie człowieka, którego wielbimy niczym Boga. - uśmiechnął się odchodząc na bok. Uderzył w drzwi wana, zaraz one się otworzyły i wyszedł mężczyzna. Wysoki ze skórzaną kurtką na plecach, brodą i kijem bajsboll'owym owiniętym drutem kolczastym. Podeszedł do mnie i spojrzał z uśmiechem

- Cześć, jestem Negan. - powiedział łagodnym głosem - Ty jesteś tą, która zabiła moich ludzi w waszej chatce, zgadza się? - milczałam, cała drżałam ze strachu, słyszałam płacz mojej córeczki z boku - Masz imię? - nadal cisza - Murphy.

- Clarke Griffin. - odparł mężczyzna, a ten się zaśmiał i kucnął przede mną

- Clarke Griffin, piękne imię dla, pięknej dziewczyny. Jesteś strasznie odważna jak na kobietę wiesz? Nie żebym was nie szanował bo w głębi serca bardzo szanuję kobiety, ale rozumiesz, nie jesteście tak odważne jak mężczyźni. - mówił, o czym on kurwa pierdoli? Jaja sobie robi? Nie odpowiedziałam - Może będziesz bardziej rozmowna gdy dostaniesz "lekko" po głowie.

- Nie! - usłyszeliśmy krzyk, zobaczyłam Daryla, który wyszedł i zaczął celować do tak zwanego Negana z kuszy, tłum mężczyzn zaczął z pistoletów celować do kusznika, a Negan kucał przy mnie niewzruszony

- Wiedziałem, że się wreszcie zjawisz, widzisz Clarke? O tym mówiłem. - wstał podpierając się na kiju - Masz jaja chłopaku! Jak Ci na imię?

Daryl stał bardzo odważnie i nadal celował do obcego

- Masz dwa wyjścia bracie, możesz usiąść i przeżyć albo stać i dostać kulkę między oczy, a to Ci nic nie da. Pogorszysz jedynie sytuację swoją i znajomych, która i tak już jest gówniana. Co wybierzesz? - zapytał stanowczo, Dixon spojrzał na któregoś z nas, po czym opuścił broń, zaraz podszedł do niego Murphy, ten chudy chłopak, który mówił na początku, z grzywką na oczach, uderzył Daryla w twarz, z tłumu wyszło trzech mężczyzn, którzy zaciągnęli Daryla obok mojej córeczki - Dobry wybór, masz jaja, Murphy jak on się nazywa?

- Daryl. - odpowiedział chudzielec

- Daryl, pasuje mu. Więc pewnie zastanawiacie się dlaczego tu siedzicie, w linii jak zwierzęta kiedy noc jest piękna. Zaatakowaliście jeden z moich obozów, był na moście do pewnego innego zadupia. Kojarzy wam się coś?

- To nie było tak. - odezwał się Lincoln, a Negan spojrzał na niego. Nie miałam pojęcia o co chodzi - Jej, dziecka i czarno skórej tam nie było, nikogo nie zaatakowaliśmy, chcieliśmy zaprowadzić ich sojuszniczkę do domu, oni nas zaatakowali.

- Słyszałem co innego. - spojrzał z uśmiechem na mnie - Masz zajebisty wzrok, jakbyś miała ochotę mnie zabić, ale równocześnie się boisz. Nie było Cię na moście, zgadza się?

- Tak...

- Dzieciak jest twój? - zapytał wskazując ruchem głowy na Marysię, skinęłam, Negan wstał i podszedł do zapłakanej Marysii - Wyglądasz koszmarnie, może skrócę twoje cierpienie już teraz?

- Nie! Nie! - wykrzyczał Daryl rzucając się na Negana, dostał z pięści w policzek, ale jego ludzie szybko powalili kusznika na ziemię

- Przestańcie! - wykrzyczałam kiedy okładali mojego przyjaciela pięściami i kopali

- Daryl! - zawołała Lauren chcąc wstać, ale Negan "wymierzył" w nią kijem bajsboll'owym i wstał z impetem z ziemi

- Nie! - wykrzyczał stanowczo, patrzył przez chwilę w ciszy na Lauren żeby po chwili się szeroko uśmiechnął - Nie. - opuścił bajsboll - Widzę, że trzeba wam pokazać gdzie wasze miejsce! Do szeregu z nim.

- Nie, nie! - powtórzył Daryl kiedy obcy ciągnęli go po ziemii, aby później zostawić ponownie w szeregu

- Jesteście albo bardzo odważni, albo bardzo głupi. Przypominacie mi kogoś, mam przyjaciółkę, która jest bardzo odważna. Clarke, a ty masz kogoś takiego, czy ta osoba. - pokazał na kij bajsboll'owy, co ma przez to rozumieć? Czy zginęła? Nie odpowiedziałam, a ten się zaśmiał - Wyjaśnię wam co się zaraz stanie, zrobię wyliczankę. Wybiorę jedną osobę, która dostanie łomot za was wszystkich, może to być wielkolud, dzieciak, Daryl czy ta laska. Każdy, nawet ty panno Clarke. - wstał z uśmiechem - Zabawę pora zacząć.

- Negan. - zawołałam - Proszę oszczędź moją córkę...

- Shhh... - pokazał palcem na ustach i uniósł bajsboll wskazując nim na mnie - Entliczek. - wskazał następnie na Lincolna - Pentliczek...

Wyliczał, a ja zaczęłam modlić się w duchu, w głębi serca. Mężczyzna wskazywał na nas kijem, spojrzałam załzawionymi oczami na Marysię, a później na niewzruszonego Daryla

- Umierasz. - powiedział Negan wskazując na Daryla, a później spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem, zaraz podszedł do swojej ofiary - Ty.

Stanął przed Lincolnem, ten podniósł się na kolanach wyżej, aby pokazać, że nie boi, po moich policzkach spłynęły łzy

- Możecie krzyczeć, możecie oddychać, możecie płakać. I tak wszyscy będziecie..! - gdy to powiedział, bajsboll spotkał się z impetem, z głową Lincolna. Zaraz jeszcze raz

- Nie! - wykrzyczała Octavia, drżałam, to wszystko działo się przy mnie. Lincoln dusił się krwią, którą miał w ustach

- Pocałuj mnie w dupę... - wydyszał, ale zaraz Negan uciszył go kolejnym uderzeniem, a później uderzał już bez końca, a ja siedziałam z płaczem. Krew spływała po ziemii do przodu, a ja byłam nią umalowana, nie jakoś bardzo, ale miałam na sobie cząstkę mężczyzny, który był mi bliski. Płakałam.

Kiedy skończył, nie mogłam spojrzeć tam gdzie siedział latynos, nie byłam w stanie. Cała drżałam, słyszałam płacz Octavii i mojej córki.

- Strasznie mi przykro, ale łysy przyjął karę za ośmioro z was. Cieszcie się dalszym życiem. - uśmiechnął się szeroko do nas, spojrzałam na niego z wyrzutem - Ooo czy wy? Byliście blisko? Powiem Ci coś złotko, może był latynosem, ale był też łysy, a łysy zawsze może być rudym. - zaśmiał się stając nade mną z zakrwawionym bajsboll'em - Skończę twoje męki!

- Dość! - usłyszałam znajomy krzyk. Uniosłam głowę i zobaczyłam dawno nie widzianą sylwetkę, na której serce topniało mi niczym masło na patelni.

Wróć szybko do zdrowia
KarolinaDeciuk
❤️❤️❤️❤️
Trzymam kciuki

The last one /ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz