Pov Clarke
Minęły dwa dni. Lexa teraz była na dworze. Pies spał, a ja krzątałam się bez celu po bunkrze.
Zostało tylko kilka dni i cały tydzień do porodu. Teraz leżę na kanapie i odpoczywam.
Rysuje coś, jeszcze nie wiem co.
Jest dopiero 9.00, a mi już się nudzi. Masakra.
Zapatrzyłam się na kuchnię. A dokładnie zdjęcie powieszone na lodówce. Lexa zawsze miała tam powieszone zdjęcie jej i jej siostry.
Tylko to wiem. Jak wyglądała jej siostra. Lexa tam miała dwanaście lat, a jej siostra szesnaście. Były takie podobne. Lexa była słodka gdy była malutka ❤️.Wtedy usłyszałam jakiś trzask.
Rozejrzałam się i wstałam. Cisza. Może to Lexa? Może już wróciła? Albo jakiś zwierzak?
- Słyszałeś to? - Zwróciłam się do psa. Ja głupia. Przecież on mi nie odpowie. Pies otworzył zaspane oczy. Był zmęczony. Nie powiem, ale się wystraszyłam.
Nagle nasz kod. Lexa. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
- Hej. - Przywitała się piękna szatynka przytulając mnie i zamykając za sobą drzwi
- Cześć. - Uśmiechnęłam się. Kamień spadł mi z serca.
- Jak brzuszek? - Zapytała patrząc na moją ogromną piłeczkę. Dotknęła ją dłonią i przejechała po niej. Słodkie ❤️.
- Dobrze. Nudzę się troszkę. - Odpowiedziałam łapiąc ją za dłoń, która dotykała mnie po brzuchu - Jak na dworze? Widziałaś kogoś?
- Nie. Jest spokojnie. Zaczynamy szkolenie? - Zapytała z uśmiechem
- Na dworze? - Zapytałam ucieszona. Odkąd tu pierwszy raz weszłam, chciałam wyjść na dwór. Ucieszyłam się bardzo na wieść, że w końcu wyjdę.
- Na dworze? - Lexa zrobiła zaskoczoną minę. - Skąd! - Zaprzeczyła. Od razu posmutniałam. Lexa to zobaczyła. Złapała delikatnie za mój podbródek - Nie smuć się. Posłuchaj. Nie długo zostaniesz mamą... Musisz o siebie dbać... Dopóki nie urodzisz, nawet nie chcę słyszeć o wyjściu... Dobra?
Skinęłam. Lexa pogłaskała mój policzek.
- Nie smuć się już maleńka. Choćmy na szkolenie. - Uśmiechnęła się szczerze. Obydwie poszłyśmy do pomieszczenia z radiem. Była tam jak już kiedyś wspominałam broń biała i palna.
Gdy weszliśmy, Lexa podeszła do pistoletu. Naładowała go i podała mi łapiąc go za komorę, abym mogła złapać za bezpieczną cześć, czyli chwyt. Obawiałam się trochę broni. Nigdy jej nie miałam w ręku. Lexa często składała przy mnie broń palną czy robiła własnoręcznie broń białą.
Ale to co innego widzieć jak ktoś jej używa, niż samemu musieć ją używać.
Chwyciłam ją delikatnie.
- Stanowczo. Nie stresuj się. - Odezwała się szatynka. Zrobiłam co chciała. Moja partnerka wyciągnęła z szafy tarczę. Zawiesiła ją na ścianie. - Twoje zadanie to trafić w tarczę. Najpierw go odbezpiecz.
- Jak? - Zapytałam z uśmiechem. Lexa się zaśmiała.
- Tutaj. - Odpowiedziała wskazując na malutką część pistoletu pod szczerbinką. Pociągnęłam ją w dół. Spojrzałam znowu na Lexę, a ona się zaśmiała - Nie masz pojęcia o broni, prawda? - Zapytała.
- Niestety. Widziałam tylko jak ty ją obsługujesz. - Odpowiedziałam spuszczając wzrok. Lexa stanęła za mną. Uniosła trochę moją rękę z bronią i nacelowała na tarczę.
- Skup się. - Rozkazała stanowczo. Spojrzałam na tarczę. - Masz naładowany i odbezpieczony. Teraz tylko musisz się skupić i wycelować. Powiedz gdy będziesz gotowa. - Rzekła.
Tak jak powiedziała, tak zrobiłam. Skupiłam się. Zaczęłam próbować celować. Wycelowałam w sam środek.
- Już. - Powiedziałam po chwili.
- Teraz musisz pociągnąć za spust. - Powiedziała. Złapałam za kawałek smukłego plastiku. Powoli na niego nacisnęłam. Nie spodziewałam się takiego huku i odstrzału.
Gdy tylko usłyszałam huk, zamknęłam mocno oczy i spuściłam go na ziemię. Wystraszyłam się.
- Hej, Hej, Hej, spokojnie. - Odezwała się Lexa. Jej głos był stłumiony. Złapała mnie jedną ręką za biodro, a drugą za nadgarstek. Szybko się otrząsnęłam. W uszach zaczęło mi piszczeć. Bałam się.
Zaczęłam się miotać, aż nie poczułam dotyku za ramiona. Wyrzuciłam broń na ziemię. Zobaczyłam zmartwioną twarz mojej opiekunki. Uspokoiłam się.
- Clarke. Clarke. Clarke? W porządku? Zraniłaś się? - Pytała. Byłam w szoku. Mój słuch wracał do normy. - Clarke? Pokaż się. - Usłyszałam jej zmartwiony głos.
Jej wzrok zaczął lustrować mnie od góry do dołu. Mocno zamknęłam oczy i je otworzyłam.
- W porządku... - Wyszeptałam.
- Napewno? - Zapytała nadal zmartwiona
- Tak. Wystraszyłam się. - Odpowiedziałam zmieszana. Lexa złapała za moje policzki. Zrobiło mi się głupio.
- Jezu Clarke... Myślałam, że się skaleczyłaś... - Wyszeptała. Pocałowała moje czoło i mocno przycisnęła swoje ciało do mojego, obejmując mnie ramionami. Swoim nosem wdychała słodki zapach moich włosów. Poczułam się bezpiecznie.
- Nic mi nie jest... Tylko się wystraszyłam... Przepraszam...
- Powinnam była powiedzieć Ci, że broń tak odstrzeli. Wybacz. - Przeprosiła. Wtuliłam głowę w jej szyję.
- Nie szkodzi... Możemy skończyć trening..? - Zapytałam z nutką nadziei w głosie. Poczułam jak głowa Lexy się unosi, więc podniosłam też swoją.
Jej wzrok był wbity w tarczę. Nagle pojawił się też uśmiech. Też spojrzałam na tarczę. Mój pocisk trafił milimetr poza nią.
- Myślę, że powinnyśmy jeszcze trochę poćwiczyć... - Westchnęła z uśmiechem zabawnie poruszając brwiami. Zaczęłam się śmiać.
Przez resztę dnia razem z Lexą ćwiczyłam strzelanie. Wychodziło mi coraz lepiej. Raz nawet udało mi się trafić w środek. Jutro porozmawiamy o broni białej i jak mam jej używać.
CZYTASZ
The last one /Clexa
Ciencia FicciónPięć miesięcy po rozpoczęciu apokalipsy zombie Lexa musi podjąć trudne kroki związane z porodem jej kochanki, oraz brakiem jedzenia w schronie. Co zrobi gdy na powierzchni pojawią się nowi ludzie? Czy ochroni rodzinę?