Radio

54 4 2
                                    

Pov Clarke

Od kilku godzin leżałam w sypialni. Nie mogłam zapomnieć o mężczyźnie, który dostał się do schronu.

Lexa siedziała w kuchni. Szykowała mi melisę i zastanawiała się jak ten drań tu wszedł.

Mogłam poronić. Mogłam być zgwałcona. Gdyby nie Lexa, nie wiadomo co, by ten gościu ze mną zrobił. Może zabił.

Nagle drzwi się otworzyły. Lexa weszła z tacką z widelcem, jajecznicą i szklanką wody.

- Głodna? - Zapytała z uśmieszkiem i podeszła.

Usiadłam z lekkim uśmiechem, a Lexa położyła mi tackę na kolana. Usiadła przy mnie i patrzyła jak jem

- Dobre? To jedyne danie, które umiem zrobić. - Powiedziała

- Dobre... - Wyszeptałam smutno. Nadal byłam wstrząśnięta chociaż chciałam tego nie okazywać. Lexa chyba to zauważyła. Delikatnie objęła mnie ramieniem.

- Hej. - Zawołała. Spojrzałam na nią łzawymi oczami - Nie płacz. Jestem tu. Zawsze będę Cię chronić. Za wszelką cenę. - Wyszeptała mnie przytulając.

Siedzieliśmy tak chwilę dopóki nie poczułam potrzeby pocałowania jej. Podniosłam głowę i spojrzałam na nią. Ona na mnie. Była cudowna.

- Lexa... Dziękuję... Za wszystko... - Wyszeptałam. Zamiast coś powiedzieć wpięła się w moje usta.

Pochłonięta miłością pocałunku złapałam ją za szyję i pociągnęłam za sobą, aby zetknąć się z powierzchnią materaca.

Lexa odłożyła talerzyk i ręką podparła się o materac, a drugą błądziła po mojej nodze, a dokładnie udzie.

Nasze pocałunki stawały się coraz mocniejsze.

- Clarke. Clarke? Jesteś tam? Clarke? Proszę odezwij się, Clarke. - Wołał głos z radia.

Lexa od razu podniosła się z materaca i pognała do salonu

- Lexa zaczekaj! Lexa! - Wolałam i pobiegłam za nią. Weszła do pomieszczenia z komputerami i zobaczyła włączone radio.

- Lexa to nie tak jak myślisz. - Powiedziałam stając za nią

- Clarke odezwij się błagam.

Lexa usiadła przy mikrofonie i klawiaturze. Wpisała coś. Na dużym ekranie ukazała się lokalizacja schronu, który prubóje się do nich "dobić".

- Lexa...

- Clarke rozmawiałaś już z tą koleżanką? - Pytała.

Lexa oparła się plecami o krzesło i siedziała

- Lexa...

- Długo to trwa? - Zapytała Lexa

- Lexa...

- Zadałam pytanie.

- Kilka dni... - Wyszeptałam łapiąc się za kark - Lexa przepraszam Cię...

- Shhh... - Przyłożyła palec do ust. Pierwszy raz widziałam ją taką oschłą dla mnie.

Stałam jak wryta. Lexa słuchała jak Camila wzywa mnie przez radio. Prosi o pomoc.

- Przyniesiesz piwo? - Zapytała nagle po dłuższym czasie

- Przecież nie mamy...

- Szafka obok broni białej. - Powiedziała oschle. Otworzyłam szafkę obok mnie. Była pełna butelek. Podeszłam do niej i wręczyłam jej butelkę. Nawet na mnie nie spojrzała. Otworzyła flaszkę otwieraczem z szafki i wzięła łyka. Nadal siedziała.

- Lexa...

- Idź się połóż. - Powiedziała stanowczo

- Rozkazujesz mi? - Zapytałam zdziwiona i wkurzona

- Czego nie zrozumiałaś? - Zapytała chamsko. Gdzie jest moja Lexa?

- Lexa co się z tobą dzieje?

- Clarke. - Zawołała stanowczo. Pies wydał głośny dźwięk gardłowy i przyszedł. Jakby dał mi do zrozumienia, że mam odejść.
Usiadł przy Lexie. Ta go pogłaskała - Idź się położyć. Zaraz przyjdę. - Powiedziała łagodniej

- A co z Camilą? - Zapytałam niepewnie. Lexa znowu wzięła łyka

- Rozmawialiście? - Co mam jej powiedzieć? Za późno żeby skłamać.

- Tak...

Postawiła butelkę.

- Clarke odezwij się!

- Dawno?

- Nie...

- O czym?

- Rozmawialiśmy...

- O czym dokładnie? - Zapytała stanowczo

- Pytała się...

- O?

- Gdzie jestem... Czy jest ktoś ze mną...

- Co odpowiedziałaś?

- Że są ze mną ludzie... I, że nie mogę podać gdzie jestem... - Wyszeptałam. Czułam jak mój głos się urywa. Byłam wrażliwa. Lexa znowu się napiła

- Coś jeszcze?

- Puszczają piosenki dla mnie... Miałam z tobą porozmawiać... Nie mają jedzenia i jest u nich pełno potworów... Potrzebują naszej pomocy...

Cisza. Nacisnęła guzik na mikrofonie.

- Kto mówi?

Cisza.

- Camila. Camila Cabello. Kim jesteś? - Zapytała kobieta z radia.

- Czego chcesz? - Zapytała ostro Lexa

- Potrzebujemy pomocy. Jesteś z grupy Clarke? Rozmawiała z tobą?

- Tak.

- Pomożecie nam?

- Dzisiaj napadł na nas mężczyzna. Tak się odwdzięczacie? Wysyłacie gwałciciela? - Zapytała ostro

- Bob miał zbadać teren...

- W dupie mam co miał zrobić. Chciał zgwałcić Clarke! - Krzyknęła Lexa. Cisza.

- Przykro mi...

- Tak. Będzie wam przykro. Nie liczcie na naszą pomoc. - Rzekła stanowczo szatynka

- Poczekaj proszę.

- Lexa... - Zawołałam

- Clarke idź do sypialni. - Powiedziała pół krzykiem Lexa. Łzy stanęły w moich oczach - Na co czekasz?

Poszłam szybkim tempem do naszej sypialni. Zamknęłam drzwi. Zaczęłam płakać. Łzy same mi leciały. Przecież chciałam dobrze, a wyszło jak wyszło.

The last one /ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz