Halloween

482 21 11
                                    

Byłam zaspana kiedy otworzyłam moje oczy. Z niechęcią wyłączyłam dzwoniący alarm z mojego telefonu. Wstałam przecierając oczy i będąc trochę zła na siebie, że tak późno poszłam spać. Dzisiaj była niedziela, czyli urodziny Rosemary połączone z imprezą halloweenową.Kusiło mnie to, aby napisać do niej życzenia urodzinowe, dołączając jakiś głupkowaty filmik, jednak nie mogłam. Zgodnie z całą grupą postanowiliśmy urządzić jej imprezę niespodziankę. Początkowo miała być w domu Jacka, ale potem stwierdziliśmy, że zrobimy niespodziankę w domku letniskowym Rose i Patricka. Ich rodzice znowu byli w jakiejś ważnej delegacji na końcu Stanów, więc mieliśmy cały wolny dom. Ja miałam ogarnąć tort, który był już zrobiony i czekał do odbioru w cukierni pani Sandry. Ella,Caroline i Chase mieli zająć się dekoracją domku, poprzez balony, serpentyny i jakieś inne rzeczy. Phoenix oraz Caden mieli zająć się prezentami, które miały być pochowane po całym domu i Rose miała ich szukać jak w „podchodach". Patrick miał zrobić zakupy, czyli alkohol, jakieś przekąski. Julie miala ogarnąć halloweenowe przebranie Rosemary, w które miała się przebierać zaraz po przyjściu na imprezę. Jack miał dopilnować aby dziewczyna niczego się nie domyśliła, a przy okazji przyjechać z nią do domku.

Długo zastanawiałam się w co mam się przebrać. Zwykle Halloween spędzałam tylko i wyłącznie w towarzystwie Rose, Vic i Georginii poprzez oglądanie horrorów i jedzenie popcornu pod kocem. To była moja pierwsza impreza halloweenowa, zdecydowałam się jednak na black swan. Strój miałam odebrać za godzinę z paczkomatu, a przy okazji wtedy także podjechać po tort.

Przemyłam twarz wodą, aby trochę się się przebudzić. Przebrałam się w luźną bluzę i szerokie spodnie. Moi rodzice spali, potem mieli jechać do firmy, a całą noc mieli spędzić na kolacji firmowej godzinę drogi stąd.

Wsiadłam do samochodu i pojechałam pod paczkomat. Wyciągnęłam z niego paczkę i rzuciłam ją na tylne siedzenia samochodu.
Zacisnęłam ręce na kierownicy i moim kolejnym celem była cukiernia pani Sandry.

-Dzień dobry, ja po tort.- weszłam do ciepłego pomieszczenia zauważając starszą kobietę.

-Dzień dobry, proszę.-podała mi pakunek.

Wyszłam z cukierni kładąc ostrożnie tort na siedzeniu obok mnie. Przejechałam dość szybko bo o tej porze w Miami nie było dużego ruchu.

Wróciłam do domu i szybko przebrałam się w ciuchy treningowe. Moje włosy zawiązałam w wysokiego niezdarnego kucyka. Postanowiłam teraz nie robić makijażu, tylko nałożyłam na moje rzęsy odrobinę tuszu. Szybko schowałam tort do lodówki, a kostium schowałam do szafy.

Z butami tanecznymi w ręce wybiegłam z domu. Nie chciałam się spóźnić na trening. Przejechałam przez ulice w Miami, w których pojawiło się więcej aut niż poprzednio. Zaparkowałam pod szkołą i weszłam szybko do budynku. Standardowo przeszłam przez korytarz i byłam strasznie zdziwiona, że zobaczyłam tam Biancę rozmawiającą z Cadenem.  Bylam zdziwiona bo nie miałam pojęcia, że się znają. Poza tym dziewczyna zaczynała treningi dopiero po południu, więc co tutaj robiła?

Wkurzało mnie samo to, że tutaj była. Myślałam, że już nigdy jej nie spotkam. Nie chciałam pozwolić na to, żeby ktoś taki jak ona zniszczyła mój humor. Westchnęłam ciężko wchodząc do szatni.

Standardowo przebrałam buty na taneczne. Wstałam z ławeczki i wyszłam z szatni. Przeszłam przez korytarz  i weszłam do sali. Jose pisała coś w swoim notatniku, ale kiedy mnie zobaczyła przerwała czynność.

-Oo jesteś.-uśmiechnęła się

Chwilę porozmawiałyśmy w oczekiwaniu na Cadena, a kiedy przyszedł rozpoczęliśmy nasz trening. Starałam się już dłużej nie myśleć o Bianci i tej dziwnej sytuacji. 

Âme noireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz