Niech to szlag.
Akurat w momencie, gdy zaczynało mi się rozjaśniać w umyśle i zaatakowało mnie uczucie, że znam tego anioła, wszystko musiało się popsuć. Byłam już tak blisko i mogłam dowiedzieć się czegoś więcej.
Co za strata.
Dokładnie analizując poprzednie miejsce i sposób zdarzeń, dotarło do mnie, że przy domku powinien być ktoś jeszcze. Niewyraźny przebłysk pojawił się w mojej głowie, ukazując dom jako wybrakowany. Może był w środku? Przecież fakt, że tej osoby nie widziałam, nie znaczy, że jej tam nie było.
A jednak to dziwne uczucie niepokoju nie chciało ustąpić, wpijając mi do głowy, że wracając znad potoku, ta osoba zawsze stała na ganku i mnie wypatrywała. A ja, wiedziałam, że będę musiała zapewniać po milion razy, że nic mi nie jest. Spędziłam czas zupełnie bezczynnie, nie natrafiając na nikogo. Za każdym razem tak odpowiadałam, mimo że dość często było to kłamstwo.
Ale dlaczego kłamałam?
Tupnęłam nogą ze zdenerwowania i westchnęłam głośno, chowając twarz w dłoniach. To miało tak mało sensu, że zaczęłam się zastanawiać czy to aby nie był zwykły sen. Taki, który podświadomość kreuje sama z siebie, przekształcając nasze lęki i pragnienia w obrazy. Być może tak bardzo pragnęłam się czegoś dowiedzieć, że mój umysł podłożył mi fałszywe wizje, by spełnić te marzenia.
— Safira.
Odsłoniłam twarz, dostrzegając, że stoję przed starą świątynią, ukształtowaną z tworzywa budowlanego, którego już w aktualnych czasach się nie używa. Pnącza dobrze znanej mi rośliny w różnych kolorach, chaotycznie obrastały ściany budynku. Wiły się w różnych kierunkach, niespecjalnie dążąc za zwykłym ruchem wzwyż, jak to normalnie wyglądało. Powinnam go nazwać antycznym, bo widywałam takie w książkach od historii, ale cegły, z których zbudowane były ściany, wyglądały na świeżo wyłożone. Nie miały pokruszonych rogów ani żadnych odłamków. Położona na nich bordowa farba wcale nie wyblakła ani nie odpryskiwała, chociaż widać było, że malowana była nierównomiernie. Może i zaplątana roślinność wskazywała na to, że świątynia stała tutaj dobre kilkadziesiąt lat, ale budowla sama w sobie zachowała się jak nowa. Na oko miała wysokość dwóch pięter, nie licząc parteru, w wyższych strefach ukazując wgłębienia i wyryte w kamieniu płaskorzeźby przeróżnych scen. Anielica stojąca przed ludem z ukazanymi dookoła promieniami, które prawdopodobnie miały ukazać, jak bardzo ją ludzie czcili. Ta sama anielica skłaniająca się mężczyznom w kilku warstwowych wzorowanych w lotosy szatach. Na kolejnym stała sama, tym razem w towarzystwie tylko drzew. Jedną dłonią dotykała kory, a drugą wskazywała dłonią do góry.
Musiała być naprawdę kochana przez swój lud. I musiała sobie na to zasłużyć, bo rzeźbienie ciągnęło się tak przez całą szerokość budowli, przemian z drewnianymi oknami, w których zamiast szkła był cienki papier z kolorowymi wizerunkami tej samej anielicy.
CZYTASZ
SKRZYDŁA ŚNIEGU I ZŁOTA #1
FantasyWśród społeczności anielskiej wzrasta niepokój, gdy po raz kolejny podczas większych spotkań towarzyskich, dochodzi do ataków z użyciem materiałów wybuchowych. Mikael, jako głowa rządząca Ethelem, musi się jak najszybciej dowiedzieć kto za tym stoi...