ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY

26 3 0
                                    

Nie myśl o tym

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie myśl o tym.

Dokładnie te słowa powtarzałam sobie w kółko, gdy próbowałam uspokoić swój oddech. Zablokowałam tę część swojego mózgu, która odpowiadała za przetwarzanie informacji. Teraz ważniejsze było przetrwanie. Musiałam zmusić się do jasnego umysłu. Nie mogłam myśleć o tym, jak chwilę temu Mikael wleciał w sam środek tykającej bomby i dalej tam był, gdy nastąpił wybuch. Nie mogłam jeszcze wierzyć, że go nie ma.

— Iduma? — zawołałam lekko, starając się wyrzucić strach z głosu. — Musimy zejść na dół. Tutaj...

Wzięłam głęboki oddech. Ledwo mogłam mówić, słowa drżały, gdy je wypowiadałam.

— Tutaj nikt ci nie pomoże. Na dole widziałam Nash.

Anioł podniósł głowę i spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem spod zielonkawych rzęs. Iluzja wyssała z niego całą energię, a do tego połączenie z Senecą musiało być trudne do utrzymania.

Nie protestował. Nie usłyszałam też żadnej odpowiedzi. Poczułam, jak kładzie rękę na moim barku, więc od razu napięłam się, by pomóc mu wstać. Drżące dłonie zacisnęłam na ciele Idumy. Jego skrzydła zmieniały pozycję, pomagając mu utrzymać równowagę. Z pierwszym dźwignięciem, powietrze opuściło moje płuca. Ciężar skrzydeł to prawie drugie tyle co waga jego ciała, a Iduma nie należał do tych lichej budowy. Sprowadzenie go na sam dół nie było specjalnie łatwe, ale za swoją siłę i kondycję mogłam podziękować tylko śmiertelnemu treningowi, przez jaki przeprawiła mnie Nash. Gdyby nie to, nie byłam w stanie przejść z nim kilku kroków bez upadku. Ze skrzypnięciem otworzyłam drzwi budynku, gdzie akurat zbierali się mieszkańcy Wzgórza i osoby uczestniczące w wydarzeniu. Było tu całkiem sporo aniołów, ale i tak większość z nich była ludźmi. Albo bardziej Nefilim. W tym momencie tak naprawdę nie potrafiłam tego stwierdzić, nie to było ważne.

Przystanęłam, gdy w tym zbitym tłumie mignęła mi duża szara plama.

— Seneca! — zawołałam, a szaroskrzydły anioł przystanął. Odwrócił się w moją stronę z jeszcze większym mordem w oczach. Nawet w takich okolicznościach, wołanie go po imieniu było równe obeldze. Już szykował się, żeby w jakiś finezyjny sposób zjechać mnie z góry na dół, ale powstrzymał się, gdy tylko jego wzrok spoczął na wiszącym na mnie Idumie. Znalazł się przy nas w sekundę i uścisnął ramię ledwo przytomnego anioła. Patrzył w natężeniu na niego, po czym zmarszczył brwi.

— Co z nim jest? — spytał z lekko oskarżycielskim tonem, jakby to była moja wina, że był w takim stanie.

— Jest taki, od kiedy... — zawahałam się, a mój wzrok rozbiegł się po wszystkich stronach. — ...chwilę po wybuchu. Majaczył bez składu, mówił, że słyszy za dużo głosów.

Seneca zmierzył mnie wzrokiem, po czym odwrócił się plecami. W tym samym momencie, jak na zawołanie z tłumu wyłoniła się, jak wywnioskowałam po aparycji, Dafne i biegiem znalazła się przy Idumie, zdejmując jego ciężar z moich barków. Wraz z nią przybiegło kilku Nefilim, którzy przygotowali odpowiednie zabezpieczenia dla anioła. Anielica ze zmartwieniem przyglądała się młodemu, dłonią czule przejeżdżając po jego twarzy. Gołym okiem widać było, jak bardzo się o niego bała. Musieli mieć specjalne połączenie, którego nie rozumiałam. Nie ważne, czy była to Nash, czy Dafne, bezpieczeństwo i dobrobyt Idumy były dla nich na pierwszym miejscu.
Rozmasowałam bark, mięśnie zaczynały mnie boleć z przeciążenia. Miałam wrażenie, że przez te ogromne skrzydła, anioły ważyły trzy razy więcej.

SKRZYDŁA ŚNIEGU I ZŁOTA #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz