Wyciągnęłam głowę z wiadra wody i zaczerpnęłam powietrza. Krople świeżej i orzeźwiająco zimnej cieczy spłynęły z mojej twarzy w dół szyi. Przetarłam dłońmi twarz, ściągając nadmiar wody.
To było to. Zimno pozwalało mi się otrząsnąć z otępienia.
Podniosłam wzrok na wiszący przede mną, zadrapany, powleczony z tyłu ołowiem, kawałek szkła. Nie przepadano tutaj za lustrami, a tym bardziej ludzie nie mieli wystarczająco dużo waluty, by sobie pozwolić na zakupienie takich luksusów, więc musiałam je dobrze ukrywać, gdy go nie używałam.
Spojrzałam prosto w swoje odbicie. Znowu to.
Znowu inna twarz. Oczy wciąż te same.
Dalej nie przypominała tej aktualnej, do której byłam najbardziej przyzwyczajona, ale była bardzo podobna do tej, którą widziałam w tafli wody na polanie. Włosy były dalej gęste, brązowe i kręcone, a skóra mocno opalona, lecz rysy twarzy lekko się różniły. Wyglądały ostrzej, jak u osoby, która przez całe swoje życie musiała się zmagać z trudnościami losu i nigdy nie mogła liczyć na nawet najmniejszy łut szczęścia.
Jak ciężko musiało mi być?
Dwie silne dłonie złapały moje mokre kosmyki po obu stronach głowy i odgarnęły je do tyłu.
— Rozluźnij się — wymruczał niski, melodyjny męski głos, a ja odwróciłam się, by spojrzeć na właściciela.
Młody mężczyzna, mający może lekko więcej niż dwadzieścia pięć lat, patrzył na mnie z ukosa, szczerząc się w uśmiechu. Brązowe włosy zaczesał do tyłu, a tego samego koloru oczy lśniły od rozbawienia.
Miał dokładnie te same etniczne rysy co ja. Ja, z tego czasu i tego miejsca, więc musiał należeć do tej samej grupy ludzi.
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale uprzedziło mnie głośne trzaśnięcie drzwiami.
Do pokoju wpadła jedna z tutejszych strażników, mocno zasapana — zapewne biegła dobry kawał drogi. Jej czarne sprężyste włosy podskakiwały przy każdym ruchu.
— Vahan — zaczęła, próbując złapać oddech. — Pan znowu cię wzywa.
— Acacia, wiesz, że zanim wejdzie się do czyjegoś prywatnego pokoju, należy zapukać? — zbeształ ją chłopak, pewnie mając w głowie, że mogło dziać się tutaj coś kompletnie innego.
Dziewczyna wpadła w lekkie zakłopotanie, nie wiedząc jak na to odpowiedzieć. Zaczęła się jąkać, szukając jakiegoś odpowiedniego wyjaśnienia, dlaczego zrobiła tak, a nie inaczej. To był mój pokój, a większość ludzi nie traktowało go jako moją prywatną przestrzeń.
Vahan podniósł dłoń, powstrzymując ją od odpowiedzi.
— Nie szkodzi — rzucił i przeniósł swoją uwagę na moją osobę. Przeleciał po mnie wzrokiem z góry na dół. — Ja zajmę się tą sprawą, a ty lepiej już leć na pole treningowe. Wydaje mi się, że po drodze widziałem pozostałe osoby z twojej grupy. Nie możesz być jedyną, która się spóźni.
CZYTASZ
SKRZYDŁA ŚNIEGU I ZŁOTA #1
Viễn tưởngWśród społeczności anielskiej wzrasta niepokój, gdy po raz kolejny podczas większych spotkań towarzyskich, dochodzi do ataków z użyciem materiałów wybuchowych. Mikael, jako głowa rządząca Ethelem, musi się jak najszybciej dowiedzieć kto za tym stoi...