ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

25 3 0
                                    

Tamtego dnia niebo płonęło

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tamtego dnia niebo płonęło.

Czułam żar ognia tlącego się metry od nas, spopielające się gałęzie drzew i gryzący dym osiadający w gardle. Byłam zmęczona, obolała i bez wiary. Już nic nie mogłam zrobić. Przegrałam to starcie. W głowie mi zawirowało, gdy postać przede mną się poruszyła. Czerwonawa łuna rzucała poświatę na nagie plecy stojącego mężczyzny.

Zastygłam bez ruchu, gdy grot włóczni zawisł kilka centymetrów nad moim ciałem. Czas zwolnił, a ja wstrzymałam oddech. Uniosłam wzrok znad ostrego końca, natrafiając na ciemne oczy.

Nigdy nie zapomnę tego spojrzenia. Iskrząca w nim determinacja do walki napawała mnie strachem. Ze skupieniem nadzorował każdy mój ruch, każde drgnięcie. Z prężnie napiętymi w gotowości do walki mięśniami, trzymał skierowaną w moją stroną włócznię, zwiastując swój następny ruch. Cała jego postać przykryta była złotym blaskiem słońca i pomarańczem furkocących płomieni, eksponując idealnie wyrzeźbione przez stulecia doświadczeń i przebitych bitew ciało.

Nawet ogromne skrzydła, które unosił w pełnej szerokości, nie osłoniły nas przed palącym słońcem. Trzymał je wysoko i z dumą, jakby chciał się pochwalić perfekcją ich stworzenia. Śnieżnobiałe pióra lśniły w promieniach światła, a razem z warstwami nabierały złocistego odcienia, chwaląc się końcami metalicznie złotych lotek.

W tej postawie nie było miejsca na oznaki słabości. Miał mnie złapać i dokończyć zadanie.

Pozwoliłam sobie spojrzeć na jego twarz. Chciałam stawić czoła swojemu katu, zanim pozbawi mnie ostatniego oddechu. Oprócz zatrważającej gotowości do odbierania życia, nie widziałam nic ludzkiego. Nie było w nich skruchy, ani żalu, która dałaby mi nadzieję, że stoi przede mną istota z sercem.

Która współczuje.

Która wybacza.

Która uratowałaby mnie od naciągającego losu.

Zbyt długie, ciemne końcówki włosów zawisły przed jego twarzą, gdy opuścił wzrok, ukrywając swoje czarne oczy przede mną. Zacisnął usta w cienką linię i opanowaniem i zdecydowaniem, zacisnął dłoń na włóczni.

Zatopił grot w moim sercu.

*

Odetchnęłam głębiej, próbując uspokoić rozszalałe serce.

Bezsenne noce nie ustały, a mój główny koszmar nie zniknął. Choć miałam nadzieję, że z przybyciem innych wspomnień, to jedno już się więcej nie pojawi, zawód, który poczułam, wydobył łzy o wiele bardziej niż wbita w serce włócznia. Zwłaszcza teraz, gdy już znałam anioła osobiście. Widziałam go na własne oczy i widziałam, że nie mam się czego bać.

Ten koszmar miał być tylko przypomnieniem, że to wszystko kłamstwo. Miałam wszelkie powody do obaw, a kilka uśmiechów i przychylne zachowanie było bujdą, która miała mnie zwieść. Zmniejszyć moją czujność.

SKRZYDŁA ŚNIEGU I ZŁOTA #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz