ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

18 3 0
                                    

Patrząc na idealnie przedstawioną, trójwymiarową postać na ekranie, miałam nadzieję, że tak samo, jak ktoś miał mistrzowskie umiejętności tworzenia cyfrowych ludzi, tak samo ja opanowałam po mistrzowsku to coś, czymkolwiek się kiedyś zajmowałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Patrząc na idealnie przedstawioną, trójwymiarową postać na ekranie, miałam nadzieję, że tak samo, jak ktoś miał mistrzowskie umiejętności tworzenia cyfrowych ludzi, tak samo ja opanowałam po mistrzowsku to coś, czymkolwiek się kiedyś zajmowałam.

Byłam przekonana, że patrzącą na mnie z komputera twarz Vahana, musiał przygotować Nefilim. Musiał widzieć go wiele razy na przestrzeni lat, skoro z nienaturalne ludzką dokładnością narysował jego portret. Wyglądało jak zdjęcie. Lecz niestety, w tamtych czasach robienie zdjęć było tylko dziwnym wytworem czyjejś wyobraźni i snuciem nieprawdopodobnych historii na temat przyszłości.

Seneca zobaczył go w mojej głowie. Nie wiem jak wiele ani jak szczegółowo, ale go zobaczył. Mogłam się zastanawiać tylko czy to dobrze, czy źle.

Na następny dzień po tym jak nie myśląc o swojej bardzo złej sytuacji, spędziłam cały wieczór, gadając z Rose na temat żałosnych eks, dostałam z rana wezwanie do stawienia się w miejscu, które z zewnątrz wyglądało jak Urząd Miasta, ale już w środku dowiedziałam się, że to tutaj odkopywane jest dziedzictwo każdego z Nefilim. Jeszcze nie ogarniałam swojej drogi po mieście, zwłaszcza dlatego, że nie posiadało one GPS-u i nie było uwzględnione w mapach, więc Rose przybyła z pomocą i zaprowadziła mnie pod same drzwi.

I w ten oto sposób siedziałam na obrotowym krześle, starając się nie ruszać, bo nie wiedziałam, który skrzyp krzesła w końcu doprowadzi Mikaela do decyzji, że pora się mnie pozbyć i zrzucić mnie z klifu.

Na szczęście jeszcze go nie było, Seneca się nie pojawił, a przede mną siedział anioł o najpiękniejszym upierzeniu, jakie widziałam.

Granatowofioletowe pióra miał gdzieniegdzie przeplatane żółtawobiałymi punktami, które wyglądały jak gwiazdy na czystym nocnym niebie. Gradientem przepływały kolory szarości, sprawiając, jakby patrzyło się na prawdziwe niebo, a najniższe szeregi lotek zmieniały się w otępiającą czerń, przywodząc na myśl gęsto porośnięte drzewa w lesie, które pną się aż do wysokości kolorowego sklepienia.

Przeczesał palcami białe jak śnieg włosy, które znacznie kontrastowały z jego skórą koloru karmelu. Widziałam, jak przelotnie na mnie zerknął ze zmarszczonymi gęstymi brwiami, a wąskie oczy były tak samo zimne i bez emocji jak ich stalowo-srebrny kolor. Siedział z jedną nogą założoną na drugą, palcami pukał w blat stołu i w milczeniu przeglądał materiały na ekranie najbliżej klawiatury, z prędkością światła przewijając tekst. Swoje skrzydła koloru ciemnej, gwieździstej nocy zarzucił za krzesło, które miało oparcie na tyle wysokie, że nie zamiatał lotkami podłogi.

Nie wiedziałam, czy faktycznie w pokoju nagle się ochłodziło, czy to tylko moja wyobraźnia.

Czując, że zdecydowanie coś mu się nie podobało, nieświadomie odsunęłam się na dwa kroki, przejeżdżając na krześle, a zużyte kółeczka nieprzyjemnie zaskrzypiały. Skrzywiłam się i zacisnęłam oczy, klnąc w myślach na samą siebie. Gdy je otworzyłam, anioł obok przyglądał mi się tym razem otwarcie.

SKRZYDŁA ŚNIEGU I ZŁOTA #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz