Wśród społeczności anielskiej wzrasta niepokój, gdy po raz kolejny podczas większych spotkań towarzyskich, dochodzi do ataków z użyciem materiałów wybuchowych. Mikael, jako głowa rządząca Ethelem, musi się jak najszybciej dowiedzieć kto za tym stoi...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Późna godzina rzucała przyćmiony odcień na wieczorne niebo, gdy udało mi się w końcu opuścić sale uczelniane i skierować się ku parkingowi. Uczucie zmęczenia było nieporównywalnie większe niż gdybym miała przebiec maraton. Gdyby jednak była konkurencja olimpijska w podtrzymywaniu ociężałych powiek, zdobyłabym złoty medal. Stary żółw to przy mnie sportowiec.
— Jak cudownie, że to już koniec! — zawołała Philou, przeciągając się. Wyglądała na pełną energii i gotową do dalszej zabawy. Zazdrościłam jej tego. — I jak? Oblewamy zdany egzamin?
Jęknęłam z przegraną. Test ciążył mi na sercu, nie byłam pewna czy go w ogóle zaliczyłam. Perspektywy ponownego pisania jednak wolałam uniknąć. Nie mogłam skupić się na czytaniu poleceń, gdy ciemne litery rozlewały się na białej kartce.
— Miło, że jesteś tak pewna swojego wyniku — rzucił rozbawionym tonem Maxen, stając między mną, a dziewczyną. Potargał krótkie blond włosy ze skrzywioną miną. — Ja nie wiem, czy za te głupoty, które tam napisałem nie wyrzucą mnie z kierunku.
Uśmiechnęłam się.
— Dołączę do ciebie i razem opuścimy ten dom wariatów. Nie będziesz w tym sam.
Chłopak posłał mi wdzięczne spojrzenie. Sekundę później, pierwsze poczułam ciężar na mojej szyi, a dopiero potem usłyszałam kolejny głos i zza pleców wyłonił mi się Marko. Odrzucił w tył ciemną grzywkę.
— Moi drodzy, bez względu na wynik trzeba się rozluźnić. Ja proponuję dobre piwo nad rzeką. Idealny moment.
Strzepnęłam jego rękę z mojego ramienia i pokręciłam głowa. Niestety tej nocy za dobrze nie spałam — ani żadnej innej w tym miesiącu.
— Ja odpadam. Jestem zajęta, ale bardzo chętnie wyjdę następnym razem. — Ledwo powstrzymałam ziewnięcie. Nic nie mogłam poradzić na fakt, że jeśli się szybko nie uwinę, padnę tu ze zmęczenia.
— Dokładnie to samo powiedziałaś ostatnio! — Philou oparła ręce na biodrach i posłała mi spojrzenie spod zmarszczonych brwi.
— I poprzednim razem też — mruknął Maxen. Westchnęłam cierpiętniczo.
— Jestem wierutnym kłamcą, nic na to nie poradzę. — Machnęłam dłonią. — Dzisiaj serio nie mogę. Odmówiłam już jednego spotkania, a do tego muszę jechać do biblioteki. Jak się ogarnę na lepsze to dam wam znać.
Pomruk niedowierzania przeleciał między trójką znajomych. Na nic moje zapewnienia. Sama nie byłam do końca przekonana, czy faktycznie cokolwiek się zmieni.
Marko trącił mnie łokciem, a oliwkowe oczy błysnęły ciekawością.
— Gdzie się podziała twoja przyjaciółka?
Zmarszczyłam brwi.
— Ma zajęcia w północnym skrzydle, dlaczego?
— Wierni zbierają się na nabożeństwa wieczorne, myślałem, że może już do nich dołączyła.