ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY SIÓDMY

19 5 0
                                    

Przejście powierzchnią trwało wieczność

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przejście powierzchnią trwało wieczność. W trybie gotowości, wyszukiwałam zagrożenia. Jakiegoś szpiega, który czaiłby się niedaleko, aby posłać na nas posiłki. Wytrenowanego tropiciela, który podążał naszym śladem i nie ujawniał się do samego końca. Albo zasadzki. Może ktoś już wiedział, że tam zmierzamy.

Mikael stabilnie utrzymywał wzrok przed sobą. Wiedziałam, że jakby pojawił się ktoś z bronią, wiedziałby to od razu. Wyczułby metal. Seneca za to analizował otoczenie starając się wyczuć umysły osób w pobliżu. Mi pozostawało poleganie na skrawkach energii, które łatwo można było ukryć.

Wszystko zdawało się być w porządku.

Co mogło tylko oznaczać, że w środku czekał na nas jakiś problem. A pomijając zwłoki przy wejściu do tuneli, czy mogło wydarzyć się coś gorszego?

Bardzo nie chciałam się przekonywać.

Z ulgą przywitałam widok dobrze znanych mi korytarzy. Minęło tak wiele czasu od kiedy przechodziłam nimi śpiesząc się na zajęcia, a teraz... nie mogłam sobie wyobrazić, że to była część mojego życia. Wtedy nikt nie czyhał na moje życie, nie musiałam się ukrywać i nie byłam "Zabójczynią Archanielicy".

Drzwi z miedzi i z brązu otworzyły się przed Mikaelem na szerokość, zapraszając go do środka. Nikt ich nie pchnął, nikt nie pociągnął. Czysta moc pociągnęła je do niego i rozłożyła jak ramiona. Poszedł dalej, pewnym siebie krokiem i w ostatniej chwili przystanął przed drewnianymi drzwiami.

Ze zmarszczonymi brwiami analizował złożenie kawałka drewna jakby nie mógł czegoś pojąć.

— Problem z wydajnością? — zasugerowałam, unosząc jedną brew, jednak ta uwaga spłynęła po nim jak po kaczce.

— Całość jest drewniana. Zero metalowych elementów — zauważył, zaskoczony.

— Jak je pchniesz, to się otworzą. Uwierz mi, próbowałam.

Mikael posłał mi pobłażliwe spojrzenie, na co wzruszyłam ramionami. Wydrapane obrazki wydawały się spoglądać na nas z przestrogą. Nim jednak, którekolwiek z nas ruszyło się w ich stronę, ktoś ze środka otworzył je na siebie.

Ze szczeliny wynurzył się Tilo. Blond włosy miał gładko zaczesane do tyłu, a na ciało przybrał idealnie przylegający ubiór wojskowy.

— Dobrze, że jesteście. Musicie to zobaczyć — powiedział, a grobowa powaga zmroziła mi krew w żyłach.

— Chodzi o Asima? — spytał Mikael, obrzucając Nefilim ostrzegawczym wzrokiem, gdy ten cały czas spoglądał w moją stronę.

Powoli pokręcił głową.

— Nie tylko o niego.

Zacisnęłam szczękę i ruszyłam w ślad za nimi do środka. Czyli było jeszcze gorzej, niż na początku zakładaliśmy.

SKRZYDŁA ŚNIEGU I ZŁOTA #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz