Droga powrotna do domu po raz pierwszy w życiu wydawała mi się czymś złym.
Mogłam zrzucić winę na moje przywiązanie do Miki — fakt, że chciałam z nim spędzać każdą chwilę dnia, rozmawiając, śmiejąc się i oddając przyjemnościom, które tylko jemu chciałam oferować. Odejście od niego choćby na kilka kroków powodowało we mnie to ogromną tęsknotę i chęć zawrócenia, by ponownie go dotknąć. Upewnić się, że nie jest moim snem, który zniknie wraz ze wschodem słońca.
Lecz nie był to pierwszy raz, gdy musiałam się z nim rozstać. Ba, robiłam to niemalże noc w noc, jeśli pozwalała mi na to okazja. Moja matka znikała za dnia w swoich sprawach w wiosce, a gdy wracała do naszej chaty, była zbyt zmęczona na cokolwiek, nie mówiąc o pilnowaniu mnie i powstrzymywaniu od nocnych wędrówek.
Tym razem było to złe przeczucie. Coś na mnie czekało. Choć niebo było tak samo pocałowane pomarańczem nadchodzącego dnia, jak zawsze, a między krzakami przebudzały się te same zwierzęta, było w tym wszystkim coś innego. Nieprzyjemne liźnięcie niepokoju na karku, przywołujące do głowy najgorsze z najgorszych przeczuć. Zapach osiadał na języku jak trujący pył.
Ktoś nie żył.
A ja w głębi siebie błagałam los i wszystkie istniejące opatrzności, by to nie była ona.
Wyłoniłam się z linii drzew, dostrzegając mój dom. Małą chatkę, która wyglądała jak zbitek wielkich, zrośniętych ze sobą drzew. Natura lojalnie słuchała swojego właściciela. Dokładnie tak jak Aileen chciała ukryć mnie, tak rośliny wyczuwając jej serce, próbowały pomóc, zasłaniając miejsce naszego odpoczynku. Nasze schronienie.
Wiatr przycichł, nie przenosząc odgłosów lasu. Starając się nie dopuszczać mrocznych myśli do swojej głowy, szybko ruszyłam w stronę budynku. Tego typu intencje często miały okazję dopadać nas w rzeczywistości, a ja nie chciałam dawać im szansy do narodzin. Otworzyłam skrzypiące drzwi i weszłam do środka. Wszelkie męczące mnie zmartwienia zostawiłam na zewnątrz.
Wnętrze było jeszcze cichsze i bardziej podejrzane, niż sytuacja na zewnątrz. Chatka nie była wielka, zaledwie główny pokój połączony z miejscem gdzie z Aileen przygotowywałyśmy posiłki i drugie mniejsze pomieszczenie, w którym każda z nas miała swoje własne łóżko i wspólną szafę.
Woda bulgotała w małym kociołku zawieszonym na palenisku. Pozostawiona bez opieki, prawie cała wyparowała. Aileen chciała zrobić herbatę i o tym zapomniała? Przeszłam kilka kroków do naszej sypialni i ogarnęłam pokój wzrokiem. Nigdzie jej nie było. Jej koc był niechlujnie rozkopany, a z szafy wypadały ubrania.
Zmarszczyłam brwi i po chwili pokręciłam głową.
Nie myśl o tym, Safira. To wcale nie musi być nic złego.
Szybkim krokiem wyparowałam z chatki i obeszłam ją dookoła. Jeśli o tej godzinie nie spała i nie było jej w domu, mogła udać się tylko na pole, gdzie rankiem przed wyjściem do miasta uprawiała zioła dla Sharon. Nieważne jak bardzo chciałam przekonać się, że pewnie wydziwiam i nic jej się nie stało, nie mogłam uspokoić tego kręcącego uczucia w brzuchu, że coś było nie tak.
CZYTASZ
SKRZYDŁA ŚNIEGU I ZŁOTA #1
FantasíaWśród społeczności anielskiej wzrasta niepokój, gdy po raz kolejny podczas większych spotkań towarzyskich, dochodzi do ataków z użyciem materiałów wybuchowych. Mikael, jako głowa rządząca Ethelem, musi się jak najszybciej dowiedzieć kto za tym stoi...