ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY

23 3 0
                                    

 — Mikael tu leci

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

 — Mikael tu leci.

Powtórzyłam to trochę ciszej, jakby znaczenie i waga tych słów dopiero do mnie docierała. Leciał tu, zbliżał się. Akurat gdy przed sobą miałam jedyną osobę, która samą swoją obecnością mogła wpieprzyć mnie do anielskiego więzienia.

Oczami wyobraźni widziałam swoją przyszłość. Uwięziona w celi podobnej do tej, w której Seneca spędził dwa tysiące lat. Wciśnięta w kamienny kąt, w obdartych łachmanach i obolała od nocy spędzonych na zimnej podłodze. Podejrzewałam, że skoro anioła traktowali w ten sposób, nie miałam nawet co liczyć na taryfę ulgową dla Nefilim.

Nathanael stał niewzruszony, jakby go ta informacja wcale nie zaskoczyła. Dlaczego nie reagował? Dlaczego tylko ja panikowałam?

To był czerwony alarm, wszystko, czego ode mnie chciał, mogło wziąć w łeb, jeśli tylko Mikael dowie się o naszej chwilowej komitywie.

Czułam, jak powietrze w moich płucach z trudem przedostaje się do tętnic, by dotlenić mózg. Zrobiło mi się na tyle słabo, że ledwo trzymałam się na nogach, a spotkanie z podłogą nie wyglądało zachęcająco.

— To ten moment. Musisz wyjść. — Ponownie próbowałam się do niego zwrócić, nie wiedząc, jak wiele z tego tak naprawdę wyszło z moich ust, jako normalne dźwięki, a co powoli przemieniło się w ciche błaganie.

Twarz Nathanaela wykrzywiła się w złośliwym uśmiechu. Wpadła mu do głowy myśl, której naprawdę nie chciałam znać.

— Może zamienię z nim kilka słów? — zaproponował, nie ruszając się z miejsca, nawet, jak złapałam go za rękaw i pociągnęłam w stronę balkonu. Jego nogi jakby przyrosły do podłogi.

Zatrzymałam się, rzucając mu niedowierzające spojrzenie. To było niedorzeczne. Najgorszy pomysł, jaki mógł zaistnieć w jego umyśle. Pulsowanie pełne zapachu Mikaela znajdowało się coraz bliżej i wiedziałam, że jeśli za chwilę nie pozbędę się Archanioła z mojego mieszkania, uduszę się samą tą wonią.

— WYJDŹ — krzyknęłam dosadnie, jednocześnie rękę wyrzucając w stronę balkonu. Odetchnęłam głęboko, a zaczerpnięte powietrze paliło mnie od wewnątrz. Nathanael przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy, jakby analizował, czy za chwilę nie pęknę. — Wyjdź. — Słowo przecisnęło mi się przez gardło, faktycznie znajdując się na skraju płaczu. Zacisnęłam oczy, czując, jak łzy szczypią mnie w kąciki i wypowiedziałam ostatnią rzecz, jaka mi przyszła do głowy. Mimo że smakowała jak trucizna i paliła w gardło. — Ojcze, proszę.

Czas między jednym uderzeniem serca a drugim, zdawał się trwać w nieskończoność. Archanioł, widząc moją desperację, nie reagował do momentu, w którym nie usłyszał upragnionych słów. Odwrócił wzrok i ominął mnie, by otworzyć balkon i niepostrzeżenie dla zbliżającego się anioła, opuścić mieszkanie.

Nie sprawdziłam nawet, czy zniknął. Musiałam działać szybko i wymyślić coś dobrego. Jakąś idealną wymówkę lub wyjaśnienie na tą sytuację. Jeżeli ja czułam energię Mikaela, to on musiał czuć jego i moją.

SKRZYDŁA ŚNIEGU I ZŁOTA #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz