Rozdział 34

201 17 45
                                    

W pomieszczeniu w którym się teraz znajdowali była cisza, cisza, która powstała do ich przemyśleń na temat tego co się teraz dowiedzieli.
Czuli się jak w jakimś filmie, dramatycznym i drastycznym kryminale.
A może takie po prostu jest ich życie? Pełne niefortunnych przygód jak z fikcji?
Ale kto by tak naprawdę chciał w takim bagnie żyć?
Na pewno nie Niemcy bo, Polsce to już wszytko jedno.

Polska wstaje z podłogi i przechadza się po pokoju. Jakby zbierał myśli, pewnie tak właśnie jest.

Natomiast Niemcy wciąż siedzi na podłodze przed papierami. Próbuje uspokoić swój drżący oddech.

Mija kilka minut, kiedy Niemcy postanawia przerwać ciszę, której raczej wcale nie trzeba było przerywać, ale ta cisza była męcząca.
Chłopak zbiera do kupy dokumenty i podnosi się.
Czuję skurcz w nogach, ale od razu ma w planach to rozchodzić. Jego myśli nie są spójne, jednocześnie ma ochotę potraktować swojego ojca tak, jak on potraktował swoją matkę, kończąc na myślach, gdzie ma ochotę porozmawiać o tym ze starszym Germanem.

Polska uważnie obserwuje ruchy Niemca, jakby się bał, że starszy się wścieknie i zrobi mu krzywdę.
Ale przecież tak nie będzie, prawda?
Przecież Polska zna w miarę dobrze swojego kolegę, więc co jest nie tak? Skąd te obawy?

Nagle w kieszeni Polaka rozbrzmiewa dzwonek powiadomienia- ktoś wysłał mu sms-a.
Chłopak wyciąga telefon, aby odczytać wiadomość, a w niej znajdują się naprawdę czułe przeprosiny od Ukrainy w których wyznaje również swoją miłość do drugiego kraju.
Polska przygryza wargę studiując wzrokiem tekst.

Tymczasem niczego nieświadomy Niemcy chowa wszystkie porozrzucane papiery na podłodze gdzie pośród nich zauważa swoje zdjęcia z dzieciństwa. Ogląda je, a w jego sercu pulsuje nostalgia.

10 lat wcześniej

Chłopiec o niebieskich oczach podbiega do swojego taty.

—Tato! Tato!—krzyczy mały Polska— Daj mi łopatki do piaskownicy, poznałem nowego kolegę! Tato! Tato!— chłopczyk ciągnie za rękę swojego ojca, który rozmawia, ze swoim sojusznikiem- ZSRR.

Mężczyzna ten stoi w swojej uszance, dziwnym to było widokiem widzieć na czyjejś głowie ocieplane nakrycie głowy w cieplej porę roku.
Miał również na sobie długi płaszcz w kolorze brązowym. Nosi również czarną opaskę na swoim prawym oku.

Wyraz jego twarzy jest bardzo chłodny i nonszalancki.

Mały Polska patrzył na swojego wujka, który samym wzrokiem powodował dreszcze wzdłuż jego kręgosłupa.

—Polsko— odezwał się Związek Radziecki wciąż skupiając wzrok na tym, że jego siostrzeniec szarpie swojego ojca— Idź się pobaw z Rosją— tłumaczy Polsce.

—Ale ja potrzebuje łopatek!— sprzeciwia się sześciolatek, ale gdy tylko czuję mocny i chłodny uścisk swojego wuja na jego ramieniu, jego bunt w jednej chwili się rozpływa.

Polska odchodzi od swojego ojca i jego rozmówcy i idzie samotnie w stronę piaskownicy gdzie w niej czeka już mały Niemcy i mały Rosja.

—Masz łopatki?— pyta młodszy Rosjanin

—Nie mam, wygonili mnie— tłumaczy się Polska i siada pomiędzy Rosją i Niemcem— To co teraz?

—Chyba będziemy musieli budować rękami— odpowiada Niemcy, swoim słodkim tonem głosu.

Młody Niemcy dosyć późno przeszedł swoją mutacje; w wieku piętnastu lat miał strasznie piskliwy głos co irytowało jego samego oraz jego bliskich.

—To naprawdę musimy mieć silne ręce— dodaje Rosja, a Polska przewraca oczami

—Przesadzacie— krzyżuje ramiona Polak i wychodzi z piaskownicy.

Jego towarzysze od razu zauważają tą nagle opuszczenie miejsca, mały Rosja ciągnie go za bluzkę.

—No gdzie ty idziesz?— jęczy żałośnie i próbuje zatrzymać swojego kuzyna w piasku

—Po łopatki i wiaderka— oznajmia odważnie drugi

—Ja pójdę— mówi Niemcy, wstając i otrzepując się z piasku

Polska wzrusza swoimi ramionami i wraca na swoje miejsce. Siada na drewnianej krawędzi piaskownicy, a w dłoniach przesypuje piasek o odcieniu przesyconej, słonecznej żółci.

Niemcy idzie jak dumny, mały bohater bo, odważy się wtrącić w rozmowę dorosłych, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Jego bose stopy chodzą po zielonej, lekko wilgotnej, obdarzonej stokrotkami- trawie.
Niemcy jest ubrany w białą bluzkę i beżowy pulower z czerwonymi elementami.
Jego dolna garderobą były jorsty w kolorze czarnym.

Nie był to zbyt wygodny strój dla naszego siedmiolatka, trzeba to przyznać.
Ale tak kazał ubierać go jego dziadek.

"Jeszcze trzy lata i będę mógł się ubierać jak chce!„ - nieraz tak poprawiał sobie humor, młody Niemcy.

—... Odpuść go sobie, jesteś dorosłym mężczyzną— przysłuchał się dosyć cichej rozmowie ojca Polski oraz ojca Rosji.

Wyraz miny Niemca przybierała coraz większą nutą sceptyzmu, ale małego Germana wychowano w kulturalny sposób.
To naprawdę byłoby niegrzeczne, gdyby podsłuchał się rozmowie starszych.
Wystarczyło, że bez większego uprzedzenia zabierze zabawki, które parę minut temu zabrał jego ojciec za to, że trójka małych chłopców strasznie hałasowała.

Niemcy rozproszył się, jego wzrok przeszedł na dziewczynkę o pięknych gołębich włosach, które jednocześnie podchodziły pod biel.
Dziewczynka ta miała błyszczące niebieskie oczy i zarażający śmiech.
Biegała w kółko, ale jej krok zatrzymał się gdy napotkała Niemca.

Chłopczyk zarumienił się i podszedł bliżej niej.
Ona natomiast z pełnym entuzjazmem podeszła jeszcze bliżej, praktycznie naruszając jego przestrzeń osobistą.

—Chcesz się ze mną pobawić?— pyta

Niemcy tylko kiwa głową, a dziewczynka szczerzy swoje zęby, które mają urokliwą dosyć szparę pomiędzy.
Dziewczynka była ubrana w żółtą sukienkę, na której znajdowały się białe kwiatki.
Sukienka była przyozdobiona zielonym paskiem.

—A więc, goń mnie— chichocze nowa koleżanka, chłopca i ucieka.

Niemcy otrząsa się i biegnie za nią.
Biegnie, biegnie, biegnie....

Bardzo chce znać jej imię. Oh, jak on bardzo chce się zwrócić do niej po imieniu!
Ale teraz nie może, nie zna jej imienia i musi ją dogonić, aby je poznać.

Jednak ona biegnie cały czas przed siebie. Zatrzymuje się przy budynku o surowym wyglądzie. Szary tynk schodził ze ścian, które nie posiadały okien. Budynek ten, miał wysokie, ciężkie drzwi.
Nie było to zbyt wyróżniające.

Dziewczynka wchodzi do środka, a Niemcy powoli za nią.
W pomieszczeniu roznosił się zapach gorzkich migdałów.
Niemcy szedł rozglądając się dookoła, na podłodze były martwe robaki oraz pojedyncze szaroniebieskie granulki.

Małemu Niemcu zaczynają łzawić oczy, czuję jakby ktoś ściskał go za gardło.
Rozgląda się, ale nie może dostrzec swojej koleżanki.
Nie widzi jej.
Nie widzi jej bo, jej nie ma, opuściła teren, a Niemcy został sam.

Sam w starej komorze gazowej.

Dla zakładu- GerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz