Rozdział 2

483 21 56
                                    

Per. Polska

— Jakie wyzwanie?— spojrzałem się z  zaciekawieniem na Amerykanina

— Rozkochaj w sobie Niemca, will be  interesting and fun, haha  [będzie ciekawie i zabawnie]

— Tego idiotę? Chyba śnisz — skrzywiłem się

—Oh Poland... Ode mnie wyzwań się nie odrzuca, chyba nie chcemy, żeby twoja popularność w szkole przepadła...prawda?— złapał ze mną kontakt wzrokowy, a ja szybko go przerwałem.

Nie, nie chce, żeby moja popularność przepadła.
Dużo na to "pracowałem".

—No dobra, a co za to dostanę?— spytałem po dłuższej chwili namysłu

*time skip*

Kiedy zadzwonił już dzwonek na kolejną przerwę wybiegłem szybko z sali i ruszyłem w stronę tablic informacyjnych gdzie miałem znaleźć plan lekcji tego nazisty.
Niemcy, był o rok ode mnie starszy, więc praktycznie cały czas kończyliśmy o podobnych godzinach.

— Привіт [cześć]— przywitał się ze mną Ukraina, a ja kiedy tylko usłyszałem jego głos, zarumieniłem się.

Ukraina podoba mi się od dłuższego czasu, ale narazie mu o tym nie mówię..

—Oo..hej!— uśmiechnąłem się — Co tam?

— A no, nawet dobrze. Słuchaj mam pytanie, masz może dzisiaj czas po szkole? — spojrzał się na mnie

Miałem już się zgodzić, przecież marzyłem o tym, ale przypomniały mi się słowa USA, że mam się zająć Niemcem...

—Um.. niestety nie, a co powiesz na jutro? — patrzyłem z nadzieją na chłopaka.

—Jutro? Jasne! Od razu po szkole, dobra? — odpowiedział mi, a ja uśmiechnąłem się szerzej

— Tak! Do zobaczenia! — odbiegłem od niego bo, byłem już całkowicie speszony.

Czyżby moje marzenie się spełniło? Czyżby Ukraina chce się ze mną spotkać?

Nie zauważyłem, kiedy wpadłem na Niemca

—Jak łazisz?! — krzyknąłem, ale przypomniało mi się, że muszę być dla niego miły— Nic ci się nie stało..?— wymusiłem uśmiech

—Przepraszam! Ja nie chciałem, spieszę się do domu!— spojrzał na mnie wyraźnie zdezorientowany

—Co się stało?

—M-m-mój tata jest w szpitalu..— widziałem łzy w jego oczach

—Oh..— a tak szczerze, co mnie to obchodzi?

Mimo tego, złapałem chłopaka za jego rękę i zeszliśmy razem po schodach.
Widziałem jak Niemcy próbuje powstrzymać swoje łzy.

—Nie płacz, wszystko będzie dobrze..— powiedziałem trochę zestresowany tą sytuacją.

—Ale ja nie mam nikogo innego..— powiedział drżącym głosem.

Nic nie odpowiedziałem bo, nie musiałem.
Weszliśmy do szatni i zaczęliśmy szybko się ubierać.
Ten ułomny debil, miał problem z suwakiem od kurtki, więc podszedłem do niego i złapałem za jego zimną rękę, którą trzymał na suwaku.
Spojrzał się na mnie pytająco.

—Puść, chce ci pomóc — oznajmiłem szybko.

Chłopak puścił rękę, a ja zasunąłem mu kurtkę.

— Dziękuję...— powiedział zmieszany

—Chodźmy już, to może uda nam się wyrobić na jakiś  autobus— powiedziałem nie zwracając uwagi na jego dziękowania.

Dla zakładu- GerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz