Rozdział 3

373 24 12
                                    

Per. Niemcy

— Tato?— wszedłem powoli do szpitalnej sali.

Była ona wyłożona białymi kafelkami na ścianach i twardą wykładziną na podłodze.
Dookoła było dużo kabli oraz przyrządów szpitalnych. Zauważyłem swojego ojca, który leżał na łóżku, a obok niego stała dosyć wysoka o białych włosach.
Była ona ubrana w mundur, a na głowie miała czarną rogatywkę mojego ojca.

Podszedłem do nich bliżej i ukłoniłem się

— Dzień dobry, jestem Niemcy— przedstawiłem się patrząc na kobietę, a później przeniosłem wzrok na ojca — Co się stało?

— Mieliśmy wypadek.. moja koleżanka, Imperium Japońskie dzisiaj wyjeżdża, a ja miałem ją zawieść na lotnisko..— zaczął opowiadać

Jednak nie skończył mówić bo, kobieta, która stała nad jego łóżkiem pochyliła się i próbowała złączyć ich usta.

Podszedłem szybko do niej i szarpnąłem ją za te białe kudły

— Ty szmato! Co ty sobie wyobrażasz?!— odciągnąłem ją od łóżka i szarpiąc jej włosy zdjąłem jej nakrycie głowy po czym pchnąłem na drzwi wyjściowe— Wynoś się!

Patrzyłem jak spanikowana opuszcza sale.

Teraz dotarło do mnie, że nie uważałem na swoje słowa i najprawdopodobniej jak ojciec wyjdzie ze szpitala da mi karę. Trudno.

— A ty— zwróciłem się do ojca, który próbował wstać ze szpitalnego łóżka— Jak mogłeś dać się pocałować puszczalskiej szmacie?! Masz partnera, który cię kocha nad życie i chcesz to wszystko zepsuć?!

Per. Polska

—...puszczalskiej szmacie?!...— zaśmiałem się na słowa Niemca i po kilku sekundach bez wahania wszedłem do sali.
Zastałem tam dwóch rozwścieczonych nazistów

—Wszystko w porządku?— spojrzałem się na Niemca

—Idziemy! — zaczął iść w stronę drzwi, które się otworzyły

Ujrzałem Rosję i jego wystraszonego ojca, który po chwili podbiegł do łóżka Rzeszy i pocałował go.
Od razu nasunął mi się odruch wymiotny.

—Kochaj go — powiedział Niemcy, patrząc na ZSRR — Nie proszę o tak wiele..— złapał mnie za rękę i otworzył drzwi

Wyszliśmy z sali i po kilku minutach ze szpitala.

— Przepraszam, że to tak długo trwało...— powiedział chłopak, kiedy znów staliśmy na przystanku.

— Cóż...słyszałem tam dosyć mocne słowa— uśmiechnąłem się lekko— Nie wiedziałem, że można cię zdenerwować

—Oj, można i to bardzo— odwzajemnił uśmiech i założył mi na głowę jakąś czapkę.

—Co to za czapka? —spytałem

—To rogatywka. Pasuje ci —

— Myślę, że raczej nie, ale niech ci będzie— przytuliłem go, na co ten się wzdrygnął

—Dlaczego to robisz...— usłyszałem cichy pomruk

Dla zakładu... uśmiechnąłem się szeroko

Dla zakładu- GerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz