Rozdział 8

332 23 38
                                    

Per. Polska

Upadłem na ziemię starając się złapać oddech.

A jednak ten sukinsyn ma jakieś resztki rozsądku.
Spojrzałem się na kątem oka na Kanadę, który wyciągnął z kieszeni chusteczkę i wytarł swój nos.

—Nauczyłeś się czegoś?— spytał mnie, a ja nic nie odpowiedziałem.

Podniosłem się powoli otrzepując ziemię z moich spodni.

Co miałem odpowiedzieć?
Tak, żeby na drugi raz przychodzić z towarzystwem czy rzucić zwykłe "nie" i odejść?

Poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu.
Wzdrygnąłem się odwracając powoli głowę.

Na szczęście to tylko Niemiec.

—Co ci się stało?— powiedział patrząc na moje "drobne" rany.

—Nic takiego, chodź— złapałem go za rękaw bluzki i prowadziłem przed siebie

—Z Niemcem? Serio?— zaśmiał się Kanada

—To takie zabawne, wasi ojcowie od lat są wrogami a wy się umawiacie, urocze, jak w jakiejś  książce— dodał po chwili znów się śmiejąc

Zerknąłem na Niemca z myślą, że odgryzie się mu, jednak ten milczał.

Westchnąłem, nie miałem argumentów ani żadnych dogryzek, nic mi nie przychodziło do głowy.

—Twoja stara— powiedział Niemcy, poważnie.

Kanada odwrócił się do nas spowrotem.

—Nie mów tak o mojej mamie— odpowiedział szorstko

Zamurowało mnie.

I ten, i ten lubi się kłócić. Obaj są siebie warci. Żeby się tylko nie pobili.
Chwila, czemu ja panikuje? Boże... co jest ze mną nie tak?

Zaśmiałem się cicho i podkręciłem głową.

Spojrzeli się na mnie i poczułem, że moje policzki się czerwienią ze wstydu.
Przecież to wyglądało jakbym miał schize.

—Bo co?— powiedział Niemiec krzyżując ręce

Chyba znalazł sobie kogoś na swoim poziomie

—Bo ja ją mam i bardzo kocham— odparł Kanada

Per. Niemcy

— A myślisz, że ja jej nie mam?— podszedłem do niego bliżej

Poczułem jak Polska odruchowo łapie mnie za rękaw

—Co ty robisz, debilu— zerknąłem w jego stronę, na co ten mnie puścił

Polska spojrzał się najpierw na mnie, a potem na Kanadę

—Ale wy jesteście dziecinni— powiedział

Ma rację. Ta sprzeczka jest dziecinna. Nie ma sensu dłużej tego ciągnąć.

—Wycofasz się bo, twój chłoptaś coś powiedział?— ponownie zaśmiał się Kanada

Tego już za dużo.

Rzuciłem się na pseudo Amerykana i zacząłem okładać go pięściami po twarzy.

—Ja nie jestem gejem!— krzyknąłem bez zastanowienia wciąż bijąc go po twarzy

Kanada próbował się bronić, ale ja miałem przewagę na nim.

—Niemcy, zostaw go!— zaczął panikować Polska

On? I panika?
To raczej było do niego niepodobne...

Ale zostawiłem go, zszedłem z Kanady i patrzyłem jak wyciera krew z nosa o rękaw swojej bluzy.

—Jesteś taki sam jak twój ojciec!— powiedział chłopak podnosząc się.

Rozejrzałem się, spojrzałem na Polskę, który szeroko miał otwarte oczy, spowrotem na Kanadę, który bił gotowy do ponownego lania się, na przechodniów, którzy nieraz zerkali w naszą stronę, na drzewa, ławki, trawę, na wszystko co widziałem.

Cofnąłem się lekko spanikowany

Nie...nie jestem taki sam jak mój ojciec...
Mój ojciec jest zły...ja nie jestem zły...

—Niemcy?— usłyszałem głos Polaka, jak przez przeźroczystą ścianę

—Nie jestem taki jak ojciec, nie jestem...—zacząłem mamrotać

Patrzyłem jak przez mgłę, ale w końcu odnalazłem wzrokiem Kanadyjczyka, podszedłem do niego i pchnąłem go na najbliższą ścianę po czym mocno złapał go za gardło przybliżając swoją twarz do jego.
Wzrok mi się wyostrzył i słuch poprawił.

Przechodnie krzyczeli na mnie i błagali, żebym go puścił.
Ale po co?
Przeszedł mnie dreszcz gdy spojrzałem się na Kanadę. Nagle robił się siny na twarzy, odklepywał, a ja tylko mocniej zacząłem go ściskać.

—Kurwa, Niemcy!— krzyknął Polska

Puściłem Kanadę.
Natychmiast próbował złapać oddech, trzymał się za szyję, jakby ta krwawiła, a on próbował zatrzymać krwotok. Oczywiście nie było tu żadnej krwi.

—Chodź— Polska złapał mnie za rękę i mocno pociągnął w stronę wyjścia z parku, zanim ktoś powiadomił policję

—Czy ty do reszty zwariowałeś?!—krzyczał na mnie, a ja milczałem.

Zrobiłem coś złego.
Przez to upodobniłem się do ojca...

Spojrzałem się na Polskę, który był mocno zdenerwowany

—Przypominam ci mojego ojca? Aż tak bardzo jestem zły?— spytałem go

Per. Polska

—Nie chce teraz o tym rozmawiać— skróciłem szybko temat

Niemcy... Do tej pory pamiętam, kiedy za dzieciaka rozmawiał ze mną, kiedy jego ojciec atakował mojego.
Byliśmy dobrymi przyjaciółmi, bawiliśmy się, całowaliśmy po policzkach, pamiętam to.

Ale kiedy nasi ojcowie się pokłócili, to my też.

Jego ojciec kiedyś odebrał mnie ze szkoły, kłamiąc, że za pozwoleniem ojca.

Potem wsadził mnie do piwnicy i pobił...
Gdyby nie interwencja Niemca, prawie by mnie zgwałcił...

Nie chciałem teraz o tym myśleć.

—Idziemy na lody?— spytałem Niemca, który wciąż milczał

—Um... możemy w sumie— odparł

*time skip*

—Czy ty mi próbujesz wmówić, że czekoladowe lody są lepsze od śmietankowych?— mówił do mnie Niemcy, unosząc brwi

—No, ba— liznąłem małą część swoich czekoladowych lodów

Poczułem jak Niemcy kładzie swoją rękę na mojej i delikatnie zjada część mojego zimnego deseru

—Słabe— powiedział i głupkowato się skrzywił—Moje lepsze— dodał po chwili i przybliżył swoje lody do mojej twarzy

Już chciałem je liznąć, ale ten szybko ubrudził mi nimi całą buzię.

—Hej!— zaśmiałem się zlizując lody z obwodu moich ust

—Masz jeszcze tutaj— powiedział Niemcy, kładąc dłoń na moim policzku i wycierając kciukiem plamę po jego lodach

—Polska?— usłyszałem jak ktoś wymówił moje imię

Dla zakładu- GerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz