Rozdział 29

150 14 1
                                    

Per. Polska

Z głośnika telefonu rozległ się pijacki bełkot Ukrainy. Zupełnie go nie rozumiałem. Nie wiedziałem czy mam się rozłączyć czy spróbować przeprowadzić z nim rozmowę.

—Halo?— powiedziałem nieswojo bo, poczułem za sobą obecność Niemca.

—Przyjdź do mnie—usłyszałem chichot Ukrainy
—Chce się z tobą zabawić— dodaje entuzjastycznie po chwili ciszy.

—Jesteś pijany—szeptam.

Mimo, że bardzo chciałem przeżyć taką noc z chłopakiem, uważałem, że to powinno być lekkie.
Ludzie w takich chwilach pod wpływem alkoholu zazwyczaj są agresywni, mocno szarpią za włosy i po godzinie są na szczycie.

Ja tego nie chciałem.

Ale... czy jeszcze kiedyś da mi taką propozycję?

Być może nie.

Zanim zdążyłem cokolwiek usłyszeć ze strony Ukrainy, Niemcy zabrał mi telefon i rozłączył się.

—Był pijany, zrobiłby ci tylko krzywdę— wytłumaczył się i oddał mi z powrotem komórkę.

Patrzyłem w jego ciemne oczy i doszukiwałem się w nich jakiegoś uczucia, którego sam nie mogłem opisać.

Uśmiechnąłem się w krzywym uśmiechu i schowałem swój telefon do kieszeni, odchrząknąłem.

—Idziemy szukać jakichś wskazówek?— spytałem chłopaka przypominając mu, po co tutaj przyszliśmy.

Niemcy kiwnął głową i już po chwili byliśmy w starym gabinecie jego ojca.

Przeszukałem szafki, jednak nawet robiąc tak prostą czynność myślałem o propozycji Ukrainy.
Otwierając cicho drzwi, wyjrzałem przez nie, aby zerknąć czy Niemcy jest w pobliżu bo, powiedział, że wychodzi do toalety.
Nie było go.

Szybko wybiegłem z pokoju i pobiegłem w kierunku drzwi w ostatniej chwili je zamykając ponieważ, usłyszałem kroki.

Wsiadłem szybko na rower i zacząłem pedałować ile sił w nogach. Skręciłem ostro w lewo, potem w prawo, aby jak najszybciej wyjechać z tej pieprzonej ulicy.

Minęło pół godziny, a ja już byłem na miejscu.
Zeskoczyłem z roweru i rzuciłem go o trawę.

Stałem teraz pod drzwiami Ukrainy, najprzystojniejszego chłopaka w szkole, który zaprosił mnie na „miłe spędzanie czasu razem".

Wiadomo, że nie mogłem przepuścić takiej okazji.
A przynajmniej tak sobie wmawiałem...

Per. Niemcy

I na co ja głupi liczyłem?...

Dla zakładu- GerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz