Rozdział 33

154 16 26
                                    

Per. Niemcy:

Polska przyszedł do mnie, wyglądał na bardzo spokojnego.

—Jak było u Ukrainy, co?— pytam niemal nonszalancko, patrząc na niego z pogardą, ale jednocześnie z iskierką sceptyzmu.

Widzę jak chłopak odwraca wzrok i próbuje uniknąć pytania.
W końcu opiera się o ścianę i wypuszcza ciche westchnienie.

—Przeleciał mnie...— mówi i patrzy na moją reakcję.

Prycham krzyżując przy tym ramiona i kręcąc głową.

—Kto by się spodziewał.— drwię i idę w głąb swojego starego domu kierując się do kuchni.

Polska idzie za mną, uważnie obserwując każdy mój krok. Czuję się z tym trochę nieswojo, ale jest do przeżycia.

—Gdzie jest toaleta?— pyta mnie młodszy unikając kontaktu wzrokowego.

Wskazuje na drzwi, a ten idzie do nich. Otwiera je  i zamyka się.

Ja siadam nieco sfrustrowany przy stole, opierając głowę o rękę.

Nie mija kilka minut, a już słyszę żałosny płacz Polski. Przygryzam wargę i czekam.

Czekam, czekam, czekam...

Ściskam swoje kolano, a knykcie mi bieleją.
Wstaje gwałtownie od stołu i idę do toalety.
Pukam w drzwi, a płacz Polski ustępuje.
Odczekuje jeszcze parę chwil i ponownie pukam.

—Co chcesz?— słyszę drżący głos Polski.

—Dlaczego płaczesz?— pytam na co młodszy nic nie odpowiada.

Otwieram drzwi i patrzę na chłopaka, który ma przekrwione oczy od płaczu i strużki zaschniętych łez na policzkach.

—To przez Ukrainę?— pytam, na co ten niechętnie kiwa głową— Czyli zrobił to z tobą wbrew twojej woli?— dopytuje, a on ponownie potwierdza.

Wzdycham i podchodzę bliżej Polski.

W jego oczach widać niepokój, stres i poczucie winy.
Wyciągam do niego ręce na co ten odwzajemnia gest i mnie przytula.

Rysuje dłonią na jego plecach kojące kółka.
Czuję jak nieco chłopak rozluźnia się w moim uścisku.

—Pamiętaj, że mimo wszystko zawsze możesz się do mnie odezwać, okej?— zapewniam go, a przy okazji siebie również.

Pozwalam Polsce zostać jeszcze w moich ramionach, czuję jak chłopak się uspokaja.
Stoimy w ciszy, aż nagle ten wybucha żałosnym jękiem.

—Co jeśli ktoś się dowie? Co jeśli to się rozejdzie w całej szkole?— zadaje mi pytania Polska.

—Nie zaprzeczam, ale pomyśl. Po co Ukraina miałby gadać coś na niekorzyść sobie?— odpowiadam.

Polska próbuje ponownie uspokoić się z tą myślą.
Wypuszcza z płuc powietrze i odsuwa się ode mnie.
Posyłam mu lekki uśmiech, który odwzajemnia.

Mija parę godzin, a my znów siedzimy w papierach mojego ojca.

—Znalazłem!— krzyczy Polska, a ja idę na czworaka do niego i zaglądam przez ramię.

—Alians?—studiuje słowa na umowie o sojusz.

Patrzę datę oraz podpisy sojuszników.

—ZSRR?— czyta Polska nieco niepewny—Przecież ten sojusz nie trwał zbyt długo, prawda?

—Dwa lata trwał— mruknąłem.

—Nie wiem jakim cudem doszli do porozumienia i teraz są razem, to szalone— mówię kręcąc głową.

—Dużo rzeczy na tym świecie można uznać za szalone— dodaje chłopak.

Dokumenty o sojuszu odkładamy na wierzchu i szukamy dalej.
Przerzucam kartki papieru w szufladach, aż w końcu natykam się o dużą umowę na gaz.
Czuję gulę w gardle, robi mi się niedobrze.

Chowam kartkę głęboko w szufladę i zerkam na Polskę, który czyta coś w małym notesie.

—Co to?— pytam go, na co ten mi odpowiada że czyta wiersze— Wiersze?— pytam z lekkim niedowierzaniem

—Na to wychodzi, że są one twojego ojca— tłumaczy mi i podaje notes.

Czytam linijka za linijką:

„Czuję, że chyba śnie, kiedy twoje usta dotykają mojej szyi.
Jesteś osobą radosną, a twoja radość mnie gubi.
Mówisz, że mnie lubisz, kochanie, jednak ja ciebie mocniej.
Skłamałbym mówiąc, że jest odwrotnie.
Bądź pozdrowiona, duszyczko moja i nie skrywaj się w otchłani.
Nawet najciemniejsza otchłań skrywa wyjście, które ci z chęcią pokaże bo, tyś jesteś moim światłem i tyś będziesz nim na wieki"

Przerzucam kolejne strony i znów uważnie czytam kaligraficzne pismo mojego ojca:

„Oh, skarbie moje, jesteś jak zimą wschód słońca, jesteś jak poranna rosa,
jesteś i będziesz bo, tyś mym marzeniem,
które na zawsze pozostanie w moim ciele,
bądź pozdrowiona duszo przepiękna i pisz do mnie więcej bo, ja tęsknię i tęsknić będę"

Czytam tak jeszcze kilka minut dopóki nie natrafiam się na ostatnią stronę, gdzie są zapisane cyfry. Pojedyncze cyfry i daty.
Pochłaniam do mojej głowy ostatni wiersz:

„Krzyki i błagania z twojego gardła nie są moją przyjemnością,
przepraszam najmocniej lecz, musiałem to zrobić, żebyś duszo moja nie cierpiała
mam nadzieję, że tam u góry mi wybaczasz i nie jesteś smutna z mojego działania,
wiem, że będziesz dumna z naszego syna,
wiem, że nie będziesz dumna, kiedy czas tak przemija,
jestem spragniony żądzy i ty to wiesz, nie mam nikogo z kim mogę spędzać czas,
skupiam się na tym co nie mogło płynąć w nas"

Otwieram szeroko oczy i próbuje połączyć wszystkie fakty. Czuję jak serce mi bije mocno w piersi. Zerkam na wszystkie papiery, notes oraz Polskę, który siedzi ode mnie kilka metrów.

Przeczesuję palcami włosy, zamykam ślepia i kieruje swoją głowę do góry.

Polska odchrząkuje.

—Wiesz co to znaczy?— pyta mnie ochrypłym głosem, a ja kiwam głową.

Mój własny ojciec zabił moją matkę...— mówię i wypuszczam powietrze o którym nie miałem pojęcia, że wstrzymuje.

Dla zakładu- GerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz