38- sami na to zapracowaliśmy...

401 17 9
                                    

Gdy już czekaliśmy w salonie na przyjście braci zaczęłam się bardzo stresować. Nie wiedziałam jak troje najstarszych braci na to zareaguje, ale wiem że i tak to nie zmieni mojego zdania co do przeprowadzki. Gdy usłyszałam kroki na schodach od razu wstałam z kanapy tak samo jak Adrien i tata. Gdy cała trójka zeszła już na dół i wchodzili do salonu, tata od razu również wstał i stanął obok mnie zmieniając mimikę twarzy z łagodnej na zdenerwowaną i pełną dezaprobaty. Miny chłopaków były nie do opisania, u każdego było widać zaskoczenie, nawet Vincent który zwykle nie pokazuje emocji.

- co wy ty wszyscy robicie, a szczególnie ty tato- zapytał Vincent
- przyjechałem do córki ponieważ zostałem poinformowany że jej kochani bracia zamiast spędzać z nią ten dzień pojechali sobie po imprezować- powiedział tata jeszcze w miarę spokojnie po czym dodał- uczyłem was od małego że "rodzina jest najważniejsza" czyż nie dotarły do was moje słowa, nie dotarły do ciebie Vincencie przez te 31 lat, a do ciebie Williamie przez te 27 lat, lub do ciebie Dylanie przez 20?
- ostatnio gdy mieliśmy już plany
specjalnie zmieniliśmy je dla niej żeby przyjechać do szpitala, spędziliśmy z nią czas i można powiedzieć że zrobiliśmy jej wcześniej urodziny- powiedział Dylan zwracając na siebie uwagę wszystkich tu zgromadzonych, na jego słowa tata posłał mu spojrzenie mówiące: nie pogarszaj waszej sytuacji
- przepraszamy malutka nie miało to tak wyjść- powiedział smutno Will a ja naprawdę chciałam mu wierzyć, tylko nie byłam w stanie
- j-ja nie przyjechałam tu wywlekać tej sytuacji choć nie powiem ona pomogła podjąć decyzję. Chciałabym żebyście usiedli i wam powiem o wszystkim- powiedziałam i od razu  wykonali moje polecenie dlatego wtuliłam się bardziej w bok Adriena, wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić a więc, wyprowadzamy się z Adrienem do Grecji- powiedziałam patrząc na reakcje braci
- ja się na to nie zgadzam...- powiedział Vincent poczym dodał-... ja jestem twoim prawnym opiekunem a ty jesteś niepełnoletnia.
- no i właśnie dlatego będę się starać w sądzie o prawną pełnoletność więc jak się uda będę mogła za siebie decydować sama- powiedziałam wciskając się jeszcze bardziej w bok Adriena
-malutka...- widziałam ten smutek w jego oczach przez co miałam chwilę zawahania czy to napewno dobry pomysł ale uznałam że jeśli tego nie zrobię potem będzie gorzej i będę żałować- ...może przemyśl to jeszcze co...?
- nie Will, już mam wszystko przemyślane, ja tu przyjechałam tylko was poinformować a nie pytać o zgodę, jak coś to dzisiaj jeest... poniedziałek? Tak dobra to w środę wyjeżdżamy jakbyście chcieli się pożegnać to możecie jutro wieczorem wpaść na chwilę, już nie przeszkadzam i wychodzę- powiedziałam i zwróciłam się do taty, babci, wujka i cioci - wy zostajecie jeszcze czy już jedziemy?- Zapytałam
- ja chcę jeszcze zamienić kilka słów z twoimi braćmi bo jutro mam już przecież rano wracać, więc zaraz do was dojdę okej?- odpowiedział pytaniem tata
- ja również muszę opierdzielić- znaczy zamienić kilka słów z twoimi braćmi kochana- powiedziała ciocia- ale za to ty Monty ze swoją mamą, Hailie i Adrienem pójdziecie do samochodu bo wcześniej przecież Hailie i Adrien jechali samochodem Shane'a i teraz wracamy razem co nie? Nasz samochód chyba ma wystarczająco miejsc- dokończyła
- no mamy 6-osobowy to się zmieścimy, na styk ale się zmieścimy- odpowiedział wujek niezbyt zadowolony z tego że nie usłyszy tego jak chłopaki zbierają opierdziel, ale nie kłócił się ze swoją żoną dlatego zaraz we czwórkę wyszliśmy z rezydencji i wsiedliśmy do auta wujka.

(Perspektywa Wila)

Byłem załamany gdy usłyszałem
że Hailie się wyprowadza z Pensylwanii i to jeszcze 10 godzin  samolotem stąd. Od razu po usłyszeniu tego pożałowałem że zaproponowałem Vincentowi imprezę akurat na ten dzień i że nie zorganizowałem dla Hailie jakiejś fajnej atrakcji, to przecież pierwsze urodziny które miała spędzić z narzeczonym i myślałem że właśnie będą chcieli spędzić je sami choć w sumie powinienem chociaż zadzwonić a całkiem o tym zapomniałem. Dostaliśmy najpierw od ojca a później od Mai taką wiązankę jakiej świat nie widział ale mieli rację, przecież ona przeszła już tyle w swoim życiu że chociaż  urodziny mogłaby spędzić z całą rodziną i bez żadnych zmartwień a z tego co mówił tata niezrelaksowała się przy nim nawet na 5 minut bo cały czas myślała o tym dlaczego nie chcieliśmy spędzić z nią czasu. Nawet Maya mówiła że jak zabrała ją do klubu i Adrien pozwolił jej się czegoś napić, mówiła że w innych okolicznościach by to zrobiła ale nie dziś bo w razie gdybyśmy zadzwolili chce być trzeźwa, nawet gdy my ją olaliśmy ona nadal o nas myślała... Tak mi przykro że tak ją zawiedliśmy. Dylan wydawał się jakby miał to w dupie ale widziałem że słowa ojca trochę go zabolały, a Vincent? Nawet okazał skróchę i zmienił mimikę twarzy, co było naprawdę szokujące dla wszystkich. Chcieliśmy jeszcze dziś ją przeprosić ale uznała że nie chcę z nami rozmawiać co jeszcze mocniej we mnie uderzyło. Przecież ona już dawno mówiła że czuję się problem a teraz? Teraz my ją tylko w tym utwierdzamy vo nawet nie jest prawdą no ale sami na to zapracowaliśmy. Tak zazdrościłem bliźniakom że mieli mózg i się do niej w porę odezwali, zrezygnowali z planów w sumie nie swoich tylko Dylana żeby spędzić z nią czas i zrobić spóźnione urodziny dla niej...

Rodzina Monet- Co By Było Gdyby...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz