65-bliźniaczą...

222 10 16
                                    

(Perspektywa Adriena)

Kurwa, mówiłem tym debilom żeby celowali w łeb to by nie udało się go uratować a tak to wyjdzie ze szpitala i znowu będzie podlizywał się do Hailie i próbował zniszczyć nasze małżeństwo. No cóż szkoda tylko że mam tu ludzi w tym szpitalu którzy mogą całkiem niechcący pomylić dawki leków.

Nie zrozumcie mnie źle, ale bardzo nie podoba mi się ich "przyjaźń" gdyż widzę jakie Williams ma intencje.

Siedziałem właśnie z Leo w szpitalnej poczekalni, nie podobało mi się to bo chciałem jeszcze ogarnąć kilka spraw z  upozorowaniem śmierci no ale miejmy nadzieję że ci debile będą już wiedzieli co zrobić.

(Perspektywa Hailie)

Siedziałam tak z braćmi w sali Sonnego już z pół godziny gdy do sali wszedł lekarz. Podał mu jakieś leki przez kroplówkę i wyszedł, było to bardzo podejrzane ale uznałam że pewnie ma dziś zły humor dlatego też nie naciskałam.

Kolejne pół godziny siedzieliśmy w sali i kolejne pół godziny trzymałam Sonnego za rękę. W pewnym momencie urządzenie pokazujące puls zaczęło przeraźliwie piszczeć a do sali wpadły trzy pielęgniarki i dwóch lekarzy, a my zostaliśmy wyproszeni. Byłam przerażona, on nie może umrzeć, to mój najlepszy przyjaciel, był dla mnie jak szósty brat. Oczy momentalnie napełniły mi się łzami
- hej, spokojnie malutka, wszystko będzie dobrze, zobaczysz- nawet nie wiem kiedy pojawił się obok mnie Will, ja tylko pokręciłam przecząco głową...

Siedzieliśmy już na tym korytarzu prawię godzinę gdy w końcu z sali wyszedł lekarz.

- co z nim- zapytał Vincent
- a pan to?- zapytał lekarz
- brat- powiedział pewnie
- nie mam dobrych wieści- zaczął- pan Sonny Williams nie żyje, przykro mi- powiedział smutno, już więcej nie słyszałam łzy zamazały mi całą widoczność. Już wiedziałam że to atak paniki...
Zaczęłam dusić się łzami, nie mogłam oddychać a po chwili zrobiło mi się ciemno przed oczami...

(Perspektywa Adriena)

Po prawię półtorej godziny gdy Leo już zdążył zasnąć dostałem wiadomość od Vincenta że mam pilnie przyjść do sali 100, Sonny nie żyje a Hailie miała taki atak paniki że teraz leży nieprzytomna. Kurwa, to nie tak miało być. Szybko udałem się pod salę żony z której akurat wyszedł jakiś lekarz
- Co z moją żoną- zapytałem od razu
- nie wiem czy państwo wiedzieli ale Pani Hailie jest w 4 tygodniu ciąży, w dodatku bliźniaczej, a że dostała dużego stresu co jest bardzo nie bezpieczne zapadła w śpiączkę, nie wiem kiedy się wybudzi a teraz przepraszam śpieszę się do innych pacjentów- zamarłem, kurwa zostanę ojcem...
- dziękuję- odpowiedziałem bardziej szeptem, od razu gdy ocknąłem się z pierwszego szoku wpadłem do jej sali gdzie siedzieli wszyscy z braci Monet
- mówił już wam lekarz- zapytałem prawie od razu
- o czym Adrienie?- zapytał Vincent
- o powodzie zapadnięcia w śpiączkę- powiedziałem
- ja już o wszystkim wiem, chłopaki jeszcze nie bo pewnie chcieli byście to sami ogłosić- powiedział Vincent a na twarzach reszty pojawiło się zaskoczenie
- co się stało- zapytał Will
- no pewnie Hailie chciałaby to sama powiedzieć sle nie wiadomo kiedy się obudzi a ja nie wytrzymam z tą informacją nawet godziny, więc...- nie dane było mi kończyć bo przerwał mi Dyl
- no mów zwięźlej, co się kurwa odjebało- uniósł głos
- ciszej, Leo śpi- powiedział Shane u którego właśnie na rękach spał mój syn
- sory, ale co się odjebało- zapytał już ciszej
-... Hailie jest w ciąży...- powiedziałem po chwili zastanowienia
- słucham!- krzyknął mamut
- że co?!- zawturowali mu bliźniacy.
-...bliźniaczej...- odpowiedziałem z nadzieją że nikt nie usłyszał
- zaakceptuję to jeżeli jak będzie chłopak to dacie mu na drugie imię Shane- powiedział oczywiście że Shane...

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

W tym rozdziale zadziało się więcej niż w moim życiu.

Jak wam się podoba?




Rodzina Monet- Co By Było Gdyby...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz