Rozdział 8

17 0 0
                                    

Lilianna

Szłam po schodach na dół, ubrana w różowy dres, puchową kurtkę i sportowe buty z walizką u boku. Zamknęłam dom i wsiadłam do czarnego samochodu gdzie już siedział Zayn.
-Zawiozłeś dzieci do taty?-zapytałam zapinając pasy.
-Tak, zamknęłaś dom?-zapytał a ja się zastanowiłam.
-Tak.
Nasz dom był na końcu Miami więc od lotniska dzieliło nas prawie siedemdziesiąt kilometrów. Zayn miał rację. Nie wyzdrowiałam a za to było mi jeszcze gorzej, natomiast liczyłam, że dobry drink będzie lekarstwem na chore gardło.
-Zayn?-zapytałam.
-Co tam?
-Chcesz wziąć ślub?-spytam a on na sekundę na mnie spojrzał.
-Tak, dlaczego pytasz?-zapytał podejrzliwie.
-A co gdyby tak wsiąść ślub w zimę? Na przykład w grudniu-powiedziałam zastanawiając się.
-To już nie długo, za tydzień zaczyna się grudzień-powiedział patrząc na mnie kontem oka.
-Pamiętasz co kiedyś mi powiedziałeś?-zapytałam przypominając sobie co Zayn mi powiedział gdy czegoś nie chciałam robić.
-Życie ma się jedno, więc trzeba z niego korzystać-westchnął.
-Dokładnie, mamy już wszystko załatwione. Obrączki, suknie ślubna, garnitur, sale weselną. Możemy wsiąść ślub nawet jutro-powiedziałam.
-Dobra, zgoda pani Lilianno Star-powiedział śmiejąc się.
-Boże, będziesz mógł mówić na mnie „żona"!-wykrzyknęłam podekscytowana.
-Już mówię-powiedział uśmiechając się więc ja też nie mogłam powstrzymać gigantycznego uśmiechu.
Byłam szczęściara mając takiego męża.
-Wiesz co jest dziwne?-zapytał.
-Co?
-Że po prawie dziesięciu latach związku my jeszcze nie mamy ślubu. A już po kilku miesiącach byliśmy zaręczeni i po roku związku byłaś w ciąży z Elim-powiedział.
-Tak, ale wcześniej nie chciałam ślubu. Uważałam, że to takie nie w naszym stylu, a teraz jestem tak tym podjarana, że ja pierdolę-powiedziałam a on się zaśmiał.
-Nadal uważam, że to nie w naszym stylu. Przecież jesteśmy tylko dwudziestolatkami którzy są przestępcami i rozwiązują zagadki-powiedział Zayn.
-Zapominasz się kochany, ja nadal jestem dwudziestolatką-powiedziałam dumna.
Droga minęła bardzo szybko, przez to, że ja i Zayn cały czas gadaliśmy. Po półtorej godzinie byliśmy już na miejscu.
-No siema-powiedziałam do wszystkich moich przyjaciół.
-Boże stęskniłam się-powiedziała do mnie Mia ciasno mnie obejmując.
-Elo-powiedział Victor przybijając męską piątkę z Zayn'm.
-Jasper'a nie ma?-zapytałam.
-Tak, w końcu nie dał rady-powiedziała przyjaciółka.
-Lila, weź tą torbę a ja wezmę walizki-powiedział podając mi dużą torbę.
-Jasne-powiedziałam z uśmiechem obejmując go od tyłu w pasie. -Kocham cię.
-Ja ciebie też, ale teraz puść mnie, bo muszę wsiąść walizki-powiedział a ja ze śmiechem się od niego odsunęłam.
-Wiecie co-powiedziałam nie wytrzymując.
-Co?-powiedzieli równo.
-Bierzemy ślub w grudniu-powiedziałam podekscytowana.
-Aaa zajebiście-powiedziała radośnie Mia.
-No w chuj zajebiście. Mamy co opijać-powiedział szczęśliwy Victor.
Zayn zaśmiał się a następnie się zatrzymał aby mnie pocałować.
-Idziecie?-zapytała Mia.
-Tak, tak.
Ze śmiechem ruszyłam w stronę wejścia na lotnisko.
-Jak Jun? Nie robiła afery?-zapytałam, bo ostatnim razem jak lecieliśmy do Brazylii to Jun robiła aferę.
-Robiła. Od rana był płacz, że nigdzie nie jedziemy. Jak ja mam kurwa dość-westchnęła Mia a ja tak samo jak Zayn wybuchnęliśmy śmiechem.
-Wy się śmiejecie, bo wasze dzieci nie robią afer-powiedział zirytowany Victor.
-Stary, Rosalie od miesiąca nie piję nic innego niż wiśniowa cola, bo Lily dała jej spróbować. To uzależnienie-powiedział Zayn.
-No, ale przyznaj, że wiśniowa cola jest najlepsza-powiedziałam.
-Nie, smakuje jak jakieś gówno-powiedział więc zła uderzyłam go z łokcia w ramię.
-Ała-jękną z bólu.
-Dzieci-westchnęła Mia.
-Za ile mamy lot?-zapytał Victor.
-Koło dwóch godzin-powiedziała Mia.
-Zaczęła się już odprawa, chodźcie-powiedziałam.
Wszyscy ruszyliśmy na odprawę, ale jak to już było w naszej tradycji. Musiało się coś spierdolić.
-To nie leci-powiedział mężczyzna wyrzucając flakon moich drogich perfum do kosza.
Właśnie straciłam moje ulubione perfumy za  pięćset dolarów.
-Kurwa-powiedziałam załamana.
-No mówiłem, że ci je wywalą-powiedział Zayn. -Hej, słońce nie martw się kupimy nowe-powiedział do mnie Zayn.
Dostałam je na urodziny od Zayn'a a na tych perfumach był grawer od moich dzieci. Dlatego były dla mnie takie ważne.
-Tam był grawer dzieciaków-powiedziałam płacząc jak głupia.
-Spokojnie. Kupię ci takie same-powiedział troskliwie. -Kocham cię i nie przejmuj się jakimiś perfumami skoro stać mnie aby kupić ci kolejne-powiedział ocierając spływającą łzę po moim policzku.
-Kocham cię-powiedziałam załamanym głosem.
-Ja ciebie też, młoda-powiedział Zayn a mi od razu poprawił się humor.
-Młoda? Nie słyszałam tego od lat-powiedziałam rozbawiona.
-Skoro tak ci to poprawia humor to zawsze gdy będziesz smutna to będę tak do ciebie mówił-powiedział obejmując mnie w talii. -A teraz chodźmy.
We czwórkę ruszyliśmy w stronę siedzeń gdzie mogliśmy już czekać na samolot. Dwie godziny minęły na oglądaniu sklepów na lotnisku, nagrywana tik toków, rozmowie z dziećmi oraz po prostu gadając i śmiejąc się tak jak zawsze. Mieliśmy wykupioną klasę. Prawie trzy tysiące dolarów za klasę biznes było warte.
-Dziękuję-powiedzieliśmy równo z Zayn'm gdy dostaliśmy kieliszki szampana tuż po wystartowaniu.
-Co tam u was, mysie pysie kolorowe?-zapytała Mia już dosyć pijana.
Mia była tym typem osoby która żyła mottem na przypale albo wcale. Dlatego zamiast jednego kieliszka szampana jak każdy normalny człowiek brała ich conajmniej pięć.
-Znów wzięłaś kilka kieliszków szampana?-zapytał rozbawiony Zayn.
-Tak-powiedziała dumna.
-Ja pierdolę, zabierzcie ją ode mnie-powiedział Victor.
Dziesięcio godzinny lot dawał mi w kość, bo już po pierwszej godzinie miałam dość. Należałam do tych osób które nie lubiły latać tym bardziej tak długo.
-Lily?-zapytał.
-No?
-Dziwnie mi z tym, że kiedyś mógłbym cię stracić-powiedział cicho a ja od razu wstałam aby usiąść na jego kolanach i go objąć.
-Nie stracisz. Mamy dzieci, dom, psy, zaraz będziemy małżeństwem, kocham cię i nic nie sprawiłoby, że bym cię zostawiła-powiedziałam czując spływające łzy Zayn'a na mojej szyi.
Zayn płakał. Ostatni raz kiedy widziałam jak płakał był moment gdy Lia się urodziła. I to były łzy szczęścia. A teraz? On płakał. I nigdy nic nie zabolało mnie bardziej niż ten widok.
-Nawet gdybym cię zdradził?-zapytał, ale ja od razu pokręciłam głową.
-Zayn, znam cię i wiem, że w chuj mnie kochasz i nigdy byś mi tego nie zrobił. A nawet jeśli byś mnie zdradził to byłoby to nie świadome. A nawet jeśli jakimś cudem byś mnie zdradził to bym ci to kurwa wybaczyła, bo za bardzo cię kocham-powiedziałam.
-Wiem, nie zdradziłbym cię. Nigdy. Obiecuję-powiedział obejmując mnie w talii i chowając twarz w moich włosach.
-Zayn?-zapytałam wiedząc, że to co powiem sprawi, że się zaśmieje.
-Co?-zapytał ciekawy podnosząc na mnie wzrok.
-Zrobić brąz?-zapytałam.
-Ja pierdolę, nie wiem. Pasowałby ci, ale zrób co uważasz-zaśmiał się.
-Kochałbyś mnie nawet jeśli byłabym ruda?-zapytałam wiedząc, że Zayn nie nawidzi rudych kobiet.
-Wtedy bym zaczął to kwestionować, ale tak. Kochałbym cię, ale błagam nie rób się na rudo-powiedział a ja się zaśmiałam.
-No co tam gołąbeczki?-zapytał Mia ledwo trzymając się na nogach.
-Ja pierdolę ty ledwo stoisz, dziewczyno ogarnij dupę-powiedziałam rozbawiona, bo kiedyś Mia powiedziała mi dokładnie to samo.
-To samo jej mówiłem-powiedział Victor.
-Idę spać. Dobranoc-powiedziała wracając na swoje miejsce.
Zayn lekko rozłożył fotel na której siedzieliśmy do pozycji leżącej.
-O kurwa, spadamy-powiedziałam a on cicho się zaśmiał.
-Ja tylko rozkładam fotel-powiedział rozbawiony.
-Aaa trzeba było mnie uprzedzić-powiedziałam wtulając się w narzeczonego.
Po chwili zasnęłam z uśmiechem na twarzy, ale jak miałam się nie uśmiechać skoro byłam z facetem moich marzeń?

***

Obudził mnie zachrypnięty głos Zayn'a który rozmawiał o czymś z Victorem.
-Która godzina?-zapytałam nadal wtulana w mężczyznę widząc, że Mia też już się przebudziła.
-piętnasta-odpowiedział mi Zayn spoglądając na iPhone'a.
Spałam trzy godziny. Co oznaczało, że minęło już pięć godzin lotu. Ja pierdolę jak ja miałam dość.
Przytuliłam się do Zayn'a wdychając jego perfumy. Od dziesięciu lat używał tych samych perfum, które były jego nie odłączonym elementem.
-Pójdziesz mi po coś do picia?-zapytałam.
-Tak, a co chcesz?-zapytał więc podniosłam się aby mógł wstać.
-Colę wiśniową-powiedziałam z uśmiechem z powrotem siadając a Zayn przewrócił oczami.
-Victor przynieś mi wodę, dużo wody-powiedziała zachrypniętym głosem Mia.
-Co suszy cię?-zapytałam rozbawiona.
-W chuj. Nigdy więcej alkoholu-powiedziała wzdychając.
-No na pewno-powiedziałam śmiejąc się cicho jednak przestałam gdy Mia wstała aby mnie uderzyć.
-Mam dla ciebie wo...-przerwał Victor z niedowierzaniem patrząc na swoją żonę a ja nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym śmiechem. -Ja pierdolę, Mia pojebało cię?
-Daj tą wodę, dziękuję kochanie-powiedziała całując Victora w policzek.
-Mam colę dla ciebie-powiedział Zayn więc wstałam aby on mógł zająć miejsce.
-Dziękuję-powiedziałam z powrotem siadając mu na kolanach.
-Boże, jak ja się cieszę, że przez tydzień nie będę słuchała ciągle „mamo"-powiedziałam.
-Ta, zajebiste uczucie, że możemy sobie leżeć razem i nikt na nas nie wskakuje-powiedział obejmując mnie jedną ręką w talii gdy ja piłam swoją colę w puszce.
Przez chwilę po prostu rozmawiając i śmiejąc się z byle gówna. Tak jakbyśmy wcale nie byli rodzicami trójki nie dobrych bachorów.

Lies || Lies #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz