Rozdział 25

13 1 0
                                        

Lilianna

-Dzień dobry-przywitałam się z pacjentką.
-Dzień dobry-powiedziała nieśmiało dziewczynka.
W niedzielę napisała do mnie jej mama, że Rose miała próbę samobójczą. To zabolało podwójnie, potrójnie a nawet poczwórnie bardziej. Rose miała tylko dwanaście lat. Gdy miała dziesięć jej babcia którą kochała ponad wszystko zmarła. Od tamtego czasu Rose boryka się z myślami samobójczymi, ale nigdy przed tem nie miała próby samobójczej.
-Usiądź skarbie-powiedziałam z uśmiechem.
-Dziękuję.
-Dlaczego chciałaś się zabić?-spytałam prosto z mostu.
-Ponieważ chcę do babci. A wiem, że ona tam na mnie czeka. Nie chciałam aby czekała dłużej-powiedziała a pojedyncza łza która bardzo chciała pohamować spłynęła po policzku.
-Babcia zaczeka i na pewno nie byłaby zadowolona gdyby cię teraz zobaczyła. Kiedyś ją spotkasz, ale nie teraz-powiedziałam.
-Na prawdę? Babcia by nie chciała abym teraz do niej dołączyła?-spytała.
-Jasne, że tak-odpowiedziałam.
-Skąd pani wie?-zapytała ciekawsko dziewczynka.
-Bo mam dzieci i gdybym umarła byłabym potwornie zła gdyby któreś z nich do mnie dołączyło, ale nie chodzi mi tylko o moje dzieci. Tak samo byłabym zła na mojego męża, przyjaciółkę, tatę...-przerwała mi.
-Mamę?-zapytała.
-Moja mama zmarła dziesięć lat temu-powiedziałam lekko się uśmiechając.
-I jak pani się po tym pozbierała?-zapytała.
-Nie jestem dobrym przykładem, bo śmierć mamy nie dotknęła mnie aż tak bardzo, ponieważ nie miałam z nią dobrych doświadczeń-powiedziałam. -Ale gdyby mój tata zmarł napewno byłabym załamana, ale potem Zayn czyli mój mąż, moje dzieci i Mia czyli moja najlepsza przyjaciółka sprawiłby, że znów byłabym szczęśliwa. A ty masz kochaną mamę, przyjaciółkę, brata i małą siostrzyczkę a ktoś musi się z nią bawić tymi lalkami i uczyć malować jak dorośnie.
-Tak... dziękuję pani Lily-powiedziała.
-To ja dziękuję-odpowiedziałam wzruszona.
Jeszcze trochę pogadałam z małą aż dobiegł czas końca wizyty.
Nie miałam już żadnych pacjentów więc zadzwoniłam po Zayn'a który miał dziś po mnie przyjechać.
Wszyłam z budynku czując jak grudniowy chłód otula moje ciało.
Miałam na sobie rozszerzane przy nogawkach, niebieskie dżinsy, czerwony sweterek z reniferem, czarne kozaczki na obcasie i czarny długi płaszcz. Zostało dziesięć dni do świąt co bardzo mnie cieszyło a już od jutra zaczynałam urlop czyli codzienne przygotowania do świąt przez co nie mogłam się już doczekać.
-Cześć piękna, potrzebujesz podwózki?-zapytał Zayn otwierając szybę w naszym czarnym Porsche.
-Stary a głupi-zaśmiałam się całując mężczyznę w policzek który lekko drapał mój policzek przez dwudniowy zarost.
-Jeszcze młody-powiedział ruszając.
-Gdzie mnie zabierasz?-zapytałam podekscytowana.
-Do domu. Żebyś zrobiła obiad, bo dzieci są głodne-powiedział cicho się śmiejąc.
-Mój romantyk. Czekaj czy ty zostawiłeś dzieci same w domu?!-zapytałam wściekła a zarazem przerażona.
-Daj spokój. Są odpowiedzialni-powiedział.
-To święta trójca! Oni mają być odpowiedzialni?-zapytałam zła.
-Święta trójca?-zapytał ze śmiechem.
Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni dżinsów a następnie wybrałam numer Eliego.
-Cześć mamuś, coś się stało?-zapytał rozbawiony.
-Cześć myszko, wszystko dobrze?-zapytałam.
-Tak, Rosalie z Li rysują a ja gram na konsoli-powiedział.
-Dobrze, ja i tata za parę minutek będziemy-powiedziałam.
-Okej. Pa-powiedział a następnie się rozłączył.
-I co?-zapytał Zayn.
-Gówno-odparłam.
Zayn wybuchną śmiechem a następnie pocałował moją dłoń.
-Kocham cię-wyszeptał do mojego ucha gdy wysiedliśmy już z auta.
-A ja ciebie nie-powiedziałam a Zayn ponownie się zaśmiał.
-Wiem, że mnie kochasz-powiedział a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
-Kocham cię-powiedziałam w końcu otwierając drzwi domu.
Wszłam do środka od razu dostrzegając przeuroczy widok.
Lia z Rosalie siedziały na dywanie kolorując kredkami swoje kolorowanki i od czasu do czasu podśmiechując się pod nosem, automatycznie spojrzałam na Eliego, który akurat siedział na kanapie razem ze swoim najlepszym przyjacielem Axelem.
-Cześć Axel-powiedziałam z uśmiechem.
-Cześć ciociu-odpowiedział odrywając na ułamek sekundy wzrok od Eliego.
-Pizza?-zapytałam.
-Tak!- opowiedzieli w tym samym czasie z Zaynem na czole.
No to pizza.

Lies || Lies #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz