Rozdział 28

9 0 0
                                    

Mia

Dzień przed wigilią zawsze jest chaotyczny. Kłótnie, sprzątanie, zakupy i pakowanie prezentów. Ja właśnie jechałam do Lily, zapakować prezenty. Eli, Rosa i Lia od trzech godzin byli u nas żeby Lily mogła zapakować prezenty a potem na odwrót. Jednak zdecydowałam się wyrwać z domu i przyjechać do przyjaciółki.
-Hejka-powiedziałam wchodząc do domu.
Chociaż „dom" to było za mało powiedziane. To była pieprzona willa.
-Jest Zayn?-spytałam rozbierając się z warstw ciepłych ubrań.
-Pojechał na chwilę do swojego taty-powiedziała.
-Aaa, że na grub?-spytałam.
-Oj nie mówiłam ci?-spytała nerwowo.
-O czym?
-Tata Zayn'a żyje. Tamten z którym się wychowywał to jego ojczym. Popierdolone, ale ja sama miałam podobną akcję, nie?-zapytała przekonując samą siebie.
-Kurwa, to się porobiło-westchnęłam siadając na wielkiej kanapie na przeciwko telewizora na którym leciała jakaś świąteczna komedia romantyczna.
-No, przyjechał do nas jakoś ostatnio-powiedziała siadając obok mnie z papierem i pudełkami. -Co kupiłaś na prezent?
W tym roku robiliśmy losowanie. Ja wylosowałam Zayn'a a Lily Victora i mimo, że Maya stanowczo powiedziała że mamy sobie nawzajem nie mówić to jakoś w trakcie mi się wymsknęło z reszta tak samo jak Lilianie. Dzieci nie losowały,  ale i tak dostawali prezenty od każdego z nas, bo od kiedy się urodzili święta spędzamy razem. Nam wszystkim nie zależy na relacjach rodzinnych których praktycznie nie mamy, ale za to mamy siebie. Gigantyczna rodzine. Każdy etap naszego życia to tak jak kolejny tom serii, kolejne przygody to kolejny rozdział w książce, a każde spotkania to tak jakbyśmy wychodzili z jebanej fikcji tak jak ktoś by nas stworzył.
-Zaynowi kupiłam skarpetki, majtki i melisę jak znów ty lub Rosalie albo Lia dopowiadajcie go do szału-zaśmiałam się a przyjaciółka zrobiła oburzoną minę.
-A dzieciom?-spytała.
-Matteo chciał klocki Lego i samochód na pilota a Jun chciała zabawkową kuchnię-powiedziałam. -A ty co kupiłaś?
-Victorowi kupiłam trzy butelki Whiskey, bo ostatnio jedną niechcący zbiłam. Rosalie kupiłam domek dla lalek, Lii zestaw lalek Barbie do domku i auto Barbie a Eliemu kupiliśmy motor, ale to tez prezent po części na urodziny-wyjaśniła.
-Zarąbiecie-skomentowałam.
-A jak przygotowania?-spytała, bo w tym roku wigilia była u nas.
-A dobrze, ale przypomniało mi się że zapomniałam kupić indyka-powiedziałam wstając z kanapy gdy Lily śmiała się w najlepsze.
Jednak to ona w tamtym roku płakała nad garami, bo indyk pół godziny przed przyjęciem się troszkę przypiekł. Żart. Indyk był dosłownie czarny, bo Lilianna (wtedy jeszcze Smith) zapomniała wyłączyć piekarnika gdy poszła się malować. Ale to mogło zdarzyć się tylko Lily (przynajmniej mam taką nadzieję).

***

To już dziś! Od samego rana lecimy świąteczne piosenki a teraz leciało „Let it snow". Gdy rozwałkowywałam ciasto na pierniczki a piosenka się skończyła przyszedł Victor.
-Cześć śnieżynko-powiedział a te przezwisko uderzyło do mnie dwa razy mocniej.
Gdy ja i Victor nie byliśmy jeszcze parą mówił tak na mnie ciągle. A ja udawałam, że tego nie znoszę chodź w rzeczywistości to kochałam.
-Cześć reniferze-powiedziałam a on się zaśmiał.
Tym razem to ja użyłam swojej broni. Kiedyś tak powiedziałam gdy on nazwał mnie „śnieżynką", ale w porównaniu do mnie on serio tego nie znosił.
-Cześć mamo, cześć tato-powiedzieli Matt i Jun.
Właśnie teraz mieliśmy dzieci. Niesamowite.
-Cześć skarby-powiedziałam całując w czoło najpierw Jun a następnie Matteo.
-Na którą przyjeżdżają?-spytał Victor.
-Szesnastą-odpowiedziałam gdy wkładałam pierniki do piekarnika.
Dwie godziny później wszystko było gotowe a ja mogłam się szykować. Ubrałam burgundową skórzaną spódniczkę,czarny sweter oraz tego samego koloru rajstopy. Do mojego codziennego makijażu dodałam burgundową pomadkę do ust. Moje blond włosy były teraz lekko falowane dzięki użyciu lokówki a uszy zdobiły duże złote ciężkie kolczyki dokładnie takie jak łańcuszek na szyi. Gdy zeszłam na dół właśnie do domu wchodziła Lily z Zayn'm a zaraz po nich ich dzieci. Lily ubrała się podobnie. Brązowa spódnica a także biały golf wybijał jej piękne oczy a także nowe włosy koloru ciemnego blondu. Zazdrościłam jej tego. Zayn za to miał garniturowe spodnie oraz czarną koszule za to dzieci było ubrane niesamowicie uroczo. Rosalie i Lia miały takie same czarne spódniczki a Eli takie same spodnie jak jego tata, a to co było w tym urocze to to, że cała trójka miała dokładnie takie same świąteczne sweterki z reniferem.
-Wesołych świąt!-wykrzyknęłam a zaraz po mnie Lila.
Zayn masę prezentów które dotychczas trzymał w rękach położył pod choinkę.
-Matt, Jun chodźcie!-zawołałam.
Po chwili zeszła Jun a zaraz po niej jej starszy brat. Jun miała na sobie czerwona sukienkę za to Matt białą koszulkę i czarne dżinsy.
-Jesteśmy pierwsi?-spytał Zayn.
-Tak, reszta jak zawsze się spóźnia-powiedział mój mąż.
Dzieci siedziały pod choinką i typowały co dostaną od świętego Mikołaja, Zayn i Victor zajęli się rozmową a ja i Lily wykładałyśmy potrawy na stół.
-Boże mam nadzieję, że indyk mi wyszedł-powiedziałam.
-Też mam taką nadzieję, bo nastawiłam się na twojego indyka-zaśmiała się Lily.

Lies || Lies #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz