Rozdział 101 - Ostatnie przyzwolenie

88 17 1
                                    

       W drodze powrotnej Bai Luo Yin zwrócił się do Gu Haia: – Czy twój tata wie o naszym ślubie?

       – Mówiłem mu. – Twarz przedsiębiorcy natychmiast się posmutniała. – Jeśli zechce przyjść, to przyjdzie, a jeśli nie, to zapomnij. W każdym razie obiecał już, że nie będzie już wtrącał się w moje sprawy. Naprawdę nie mam wobec niego żadnych oczekiwań. Dopóki nie będzie sprawiał żadnych problemów podczas naszego ślubu, to już całkowicie wystarczy.

       Pilot milczał przez długi czas, zanim powiedział obojętnie: – Więc czy nie powinieneś go odwiedzić przed ślubem? Jeśli tego nie zrobisz, pomyśli, że nie liczysz się z nim jako z ojcem.

       – Bo się z nim nie liczę. – Twarz prezesa była trochę skrzywiona.

       W oczach porucznika pojawiła się nuta ponurości, przez co trudno było dostrzec jego prawdziwe uczucia.

       Po chwili zimnej ciszy biznesmen znów przemówił. – Kiedyś mi na nim zależało, ale teraz jestem po prostu całkowicie rozczarowany. Wyciągnąłem wnioski i nie będę już okazywał żadnych ciepłych uczuć, tylko po to, by spotkać się z jego zimną naganą.

       – Właściwie myślę, że on nie wie, jak się wyrazić i tyle.

       – Nie musisz mówić żadnych dobrych słów w jego imieniu. – Ton Gu Haia był bardzo poważny: – Czy nie wyciągnąłeś wniosków po tych wszystkich latach? Jak go traktowałeś? A jak on traktował ciebie? Nawet jeśli nie zaciągnąłeś się do wojska, jako jego pasierb, powinien przynajmniej zwrócić na ciebie uwagę i dbać o ciebie, prawda? Ale spójrz na jego zachowanie, zachowuje się tak, jakby cały świat był mu coś winien.

       Im więcej mówił, tym bardziej się wściekał i uderzał szorstko w kierownicę.

       Chociaż lotnik nie chciał nic więcej mówić, było kilka słów, które musiał powiedzieć.

       – Czy chcesz, żeby nikt z twojej rodziny Gu nie pojawił się na twoim ślubie? – Przedsiębiorca zamilkł.

       – Jeśli chcesz takiego wyniku, to mogliśmy się pobrać dziewięć lat temu. Nie miałoby znaczenia, czy on to zaakceptuje, czy nie, i nie miałoby znaczenia, czy otrzymamy jego błogosławieństwo, czy nie. Dopóki bylibyśmy szczęśliwi i zadowoleni z siebie, to by wystarczyło. Czy uważasz, że ma sens robić to w ten sposób? Jeśli naprawdę jesteś usatysfakcjonowany, robiąc to w ten sposób, to po co nam ślub? Czyż nie jest całkiem dobrze, tak jak żyjemy teraz?

       – To, co mówisz, ma sens. – Prezes nie mógł powstrzymać się od przyznania, że jego pierwotnym zamiarem było otrzymanie błogosławieństwa od wszystkich, – Ale niestety, ktoś nie chce nas zaakceptować, więc co możemy zrobić? Nie mów mi, że musimy czekać, aż będzie gotowy?

       Bai Luo Yin opuścił wzrok, wyjął papierosa i go zapalił.

       Kiedy nastrój biznesmena w końcu się uspokoił i odwrócił się, by spojrzeć na ukochanego, nagle poczuł żal, gdy ukłucie bólu ścisnęło jego klatkę piersiową.

       – Czy to cię znowu smuci? – Zapytał, sięgając, by pogłaskać policzek pilota.

       Ten pokręcił głową i odpowiedział cicho: – Nic mi nie jest.

       – Dobra, nie rozmawiajmy już o nim. Im dłużej rozmawiamy, tym bardziej jest to rozczarowujące. Porozmawiajmy o weselszym temacie, czy byłeś już w miejscu naszego ślubu?

       – Jeszcze nie, nie znam nawet dokładnej lokalizacji.

       – No to jedźmy tak, żebyś to zobaczył.

Addicted [PL] TOM II  Szalejące płomienie namiętnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz