22 listopada

173 20 24
                                    

Piątek, czytaj: najgorszy dzień w moim życiu dobiega końca (jakimś cudem...)

Moje włosy! Moje piękne, rude i DŁUGIE włosy!

Już ich nie ma. I to dlaczego? Bo chciałam zrobić frytki...

Ostatnio w moim domu frytki robi się w rondelku pełnym oleju, bo zepsuła się nam airfryerka. Tak więc podgrzałam olej i wrzuciłam do niego kilka pokrojonych w paski ziemniaków. Niefortunnie się jednak złożyło, że zadzwoniła moja mama, bo chciała żebym przyniosła jej do kancelarii jakieś tam dokumenty. Nieświadoma nadchodzących wydarzeń, poszłam do pokoju, który robił za jej biuro i rozmawiałam z nią, symulują przed lustrem, że wymiotuję. Mama jest doradcą podatkowym i każda rzecz wiążąca się z jej pracą jest przeraźliwe wręcz nudna. Chyba z pół godziny opisywała mi gdzie są ów dokumentyi jak mam odróżnić je od innych papierów walających się po jej gabinecie. Powtarzanie, że już rozumiem mijało się z celem – moja mama ewidentnie uważa, że nie przewyższam ilorazem inteligencji przeciętnego tostera.

Zatem stałam w jej gabinecie przy otwartych drzwiach do przedpokoju, a moja rodzicielka rozwlekle tłumaczyła mi różnice pomiędzy teczką podpisaną „wrzesień" a tą podpisaną „październik", gdy zobaczyłam coś niepokojącego: spod drzwi kuchni unosił się dym. Wpierw myślałam, że coś mi się przywidziało, ale wtedy dotarło do mnie, że zostawiłam na gazie frytki. Krzyknęłam, upuściłam komórkę i pobiegłam do kuchni. Nic nie było tam widać, bo dym rozgościł się na dobre. Krztusząc się otworzyłam okno najbliżej mnie i machając dłońmi jak szalona podeszłam do kuchenki.

Olej zaczął się palić... Razem z firanką.

Nie miałam pojęcia, co robić. Złapałam ściereczkę przewieszoną przez drzwiczki szafki i, osłaniając nią dłoń, wyłączyłam gaz. Potem prędko nalałam wody do kubka z cytatem z mojej ukochanej książki To nie jest do diabła love story, i już miałam oblać nią rondelek, gdy dotarła do mnie groza sytuacji: przecież to wrzący olej! Nie można go polać zimną wodą! Aż oparłam się o szafkę.

– O, ludzie! Było blisko – mruknęłam.

Niestety miałam tylko jedno wyjście i nie uśmiechało mi się ono wcale a wcale – byłam jednak zdeterminowana. Założyłam rękawice kuchenne, chwyciłam pokrywkę, a potem szybko przykryłam nią rondelek. Jakimś cudem się nie podpaliłam, a ogień zgasł bez dopływu powietrza. Wciąż jednak paliła się firanka. Tata miał rację, gdy chciał zamontować w kuchni rolety, ale mama się uparła, że z haftowanymi ręcznie firankami w oknach kuchnia wygląda o wiele korzystniej. Jasne, mamo! A jak korzystnie wygląda, gdy te firanki się palą!

Chlusnęłam wodą z kubka TNJDLS na firankę, ale to nie pomogło. Tak czułam, że to nie pójdzie już tak łatwo. Wgramoliłam się na szafkę i chwytając firankę przez rękawice kuchenne, szarpnęłam. W tym momencie do kuchni wpadł mój tata, a ja straciłam równowagę. Zdążyłam tylko krzyknąć, a potem paląca firanka spadła na mnie, a ja gruchnęłam o podłogę.

No i zaczęłam się palić, wrzeszcząc jak opętana.

Nim się zorientowałam, tata już ciągnął mnie do łazienki. Wrzucił mnie – tak to odpowiednie słowo – do kabiny prysznicowej i odkręcił wodę. Lodowaty strumień prawie od razu mnie ugasił i piętnaście minut później już jechaliśmy z tatą do szpitala. Ja w osmalonym, mokrym ubraniu, bo nie mogłam się przebrać, ponieważ tata uznał, że ciuchy mogły mi się przykleić do skóry.

Dzięki, tato, bardzo pocieszające.

Gdy dotarliśmy na miejsce, ludzie usuwali się nam z drogi. W końcu znaleźliśmy wolnego lekarza i okazało się, że poparzenia nie są wcale poważne, i że będę musiała je tylko smarować maścią łagodzącą. Gdy to usłyszałam, pomyślałam, że wszystko skończyło się zadziwiająco dobrze, ale się oczywiście pomyliłam.

Piątek TrzynastegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz