6 grudnia

31 7 3
                                    

Piątek, wreszcie po szkole

W szkole z okazji Mikołajek wymienialiśmy się prezentami i dostałam nową powieść Aleksandry Sadury - ktoś ewidentnie czytał moje story na Instagramie. 

Już w domu, od mamy dostałam błyszczyk do ust o smaku coli. Swoją drogą on naprawdę smakuje jak cola, czyli pewnie będę go namolnie zlizywać z ust, aż mi wyschną i odpadną.


6 grudnia, piątek, czytaj najbardziej żenujący dzień w mojej karierze człowieka

Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, żołądek podskoczył mi aż do przełyku, ale Łukasz był szybszy niż ja. Wybiegł do przedpokoju i gdy tylko Patryk przekroczył próg, zaczął opowiadać mu o tym, jak umówił się z Larą.

Weszli do kuchni, gdzie grzecznie i cicho siedziałam przy stole i próbowałam odrabiać lekcje. Na widok Patryka mój żołądek zacisnął się jednak jeszcze bardziej i nagle kawałek ciasta jagodowego, który zamierzałam właśnie ugryźć... wylądował na moich ćwiczeniach i przodzie mojej koszulki.

Mojej ulubionej BIAŁEJ koszulki z napisem NOT TODAY SATAN.

Może i dostrzegłabym w tym ironię, gdybym nie była tak wściekła i zażenowana. Dosłownie zerwałam się od stołu i pobiegłam na górę. Wparowałam do łazienki, licząc na to, że jeśli namoczę tę bluzkę, to plama zejdzie. Natychmiast ściągnęłam ją przez głowę, zostając w samym staniku, ale wtedy ktoś bez pukania otworzył drzwi.

Odwróciłam się cała najeżona, sądząc, że to mój durny brat, ale w drzwiach stał Patryk. Zamarł z ręką na klamce, a jego oczy były tak czarne, jakby mogły pochłonąć czyjąś duszę. Serce zaczęło walić mi, jak oszalałe, ale ani drgnęłam. Nigdy wcześniej nie byłam tak świadoma swojego ciała, jak w tej chwili.

Nie wiem, ile tak staliśmy, wpatrując się w siebie, jakbyśmy byli sobie całkowicie obcy. W pewnym momencie Patryk przełknął ślinę, a ja spuściłam wzrok, żeby śledzić, jak porusza się jego jabłko Adama i dotarło do mnie, że tak właśnie umrę. To musiał być mój koniec, nie było innego wytłumaczenia.

Gdy jednak odwróciłam oczy od jego twarzy, coś się zmieniło. Patryk rzucił szybkie "przepraszam" i zamknął za sobą drzwi.

Osunęłam się na wannę i złapałam za serce, które waliło tak mocno, jakby chciało wyrwać się na zewnątrz.

Co tu się właśnie wydarzyło?


6 grudnia, jakoś 18

Byłam przekonana, że gdy zejdę na dół, atmosfera będzie nie do zniesienia, dlatego szybko napisałam do Oli, żeby koniecznie wpadła. Okazało się to jednak niepotrzebne, bo Patryk i Szczur siedzieli w salonie i ledwo zwrócili na mnie uwagę. Opadłam na kanapę, poprawiając oversizową bluzę, którą założyłam, żeby wyrównać wcześniejsze latanie w samym staniku i odchrząknęłam.

– Na czym stanęliście?

Szczur posłał mi zachwycone spojrzenie.

– Patryk jest geniuszem.

Uniosłam brwi.

– Jeśli mój brat zacznie się przez ciebie puszczać, to twoja stopa nigdy więcej nie postanie w tym domu.

Obaj wybuchnęli śmiechem, jakbym powiedziała, jakiś przekomiczny żart. Tata wszedł do salonu z talerzem mini kanapek i postawił je na stole, ale zamiast wyjść, usiadł obok mnie.

– Myślałem, że młodzi już nie mówią "puszczać się"?

Łukasz prychnął.

– Julia nie wiedziałaby jak się puścić nawet, gdyby godzinami zwisała z budynku.

Tata na mnie spojrzał.

– Jestem z ciebie dumny – powiedział, a potem odwrócił się do Łukasza. – Ale ty też masz całkowity zakaz puszczania się.

Po tym, co stało się w łazience naprawdę nie chciałam rozmawiać o puszczaniu się. I to na pewno nie z własnym ojcem.

– Tato – powiedziałam poważnie. – Wyjdź proszę z pokoju, nim umrę.

Przewrócił oczami, ale wepchnął sobie kanapkę do ust, wymamrotał coś niezrozumiałego i, na szczęście, wyszedł.

A Patryk i Szczur wrócili do dyskutowania, jak oczarować dziewczynę.

– Po pierwsze, musisz być gentlemanem. Otwierasz przed nią drzwi, odsuwasz krzesło i płacisz za nią.

– A równouprawnienie?

Patryk spojrzał na mnie z niechęcią.

– Płeć żeńska cię właśnie wyklęła, Fistaszku. Jakie to równouprawnienie, jak facet cię zaprasza na randkę, a potem oczekuje, że zapłacisz za siebie?

Wzruszyłam ramionami.

– Nie wiem, nigdy nie byłam na randce.

– Dlatego się zamknij i nie wtrącaj – burknął Łukasz.

– A gdzie twoje proszenie o pomoc, co? Wczoraj prawie mnie błagałeś, poza tym Patryk to mój przyjaciel, nie twój.

– A więc jednak się przyjaźnimy?

Spojrzałam na Patryka. Na jego ustach błąkał się lekki uśmiech, a oczy zdawały się być w normalnym odcieniu czerni, nie tym pochłaniającym dusze niewinnych.

– Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś zbyt pewny siebie?

Zadzwonił dzwonek do drzwi, więc wstałam z kanapy, nim Patryk zdążył odpowiedzieć.


6 grudnia, po 19tej

We trójkę udało nam się wybrać Łukaszowi ubrania, w których nie wyglądał jak skończony idiota. Ola i Patryk zostali w salonie, a ja odprowadziłam go do przedpokoju. Wyszedł przed dom, ale jeszcze się odwrócił i spojrzał na mnie tak, jak tylko może patrzeć młodsze rodzeństwo. Wyglądał naprawdę krucho, stojąc w blasku lampy na ganku.

– Słuchaj, bo głupio mi się było zapytać Patryka... Myślisz, że... – Zrobił się czerwony. – Myślisz, że Laura pozwoli mi się pocałować na dobranoc?

Zapadła cisza. Łukasz wyglądał naprawdę słodko, gdy tak stał pełen nadziei, przed pierwszą randką w swoim życiu.

Roześmiałam się okrutnie.

– Jak jej zapłacisz – rzuciłam i z hukiem zamknęłam mu drzwi przed nosem.


6 grudnia, późno

Był piątek i byłam pewna, że Patryk będzie miał jakieś plany, swoje własne randki czy coś, ale nie, został z nami. Rodzice wyszli do kina, więc też postanowiliśmy zrobić sobie seans.

Rozłożyliśmy kanapę w salonie, znieśliśmy z góry dwie kołdry, poduszki, świeczki, zeszyt i długopis. Na małych karteczkach zapisaliśmy po cztery propozycje filmów każdy, a potem losowaliśmy.

Wypadło na najnowszy Krzyk, hiszpański romans Mea Culpa i Notting Hill. Żadna propozycja nie była moja, ale nie byłam specjalnie smutna z tego powodu.

Przygotowaliśmy popcorn, a potem przeszperaliśmy kuchnie i znaleźliśmy Laysy zielona cebulka i Toblerone. Do tego Ola zrobiła nam wielki dzbanek mrożonej herbaty, chociaż na dworze było jakieś minus pięć stopni.

My jednak utkaliśmy sobie gniazdko pod kołdrą i było nam tu dobrze i ciepło.

Siedziałam pomiędzy Olą i Patrykiem i chociaż jego ramię opierało się o moje wcale nie było dziwnie.

Te jego czarne oczy to była gra światła. Widział już pewnie tyle dziewczyn w stanikach, że ja raczej nie zrobiłam na nim wrażenia. 

Piątek TrzynastegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz