Benedicto był absolutnie pewien, że o czymś zapomniał, ale wpatrywanie się w oczy Eichiego bynajmniej nie pomogło mu w odświeżeniu pamięci. Nadal nie do końca przetrawił to, co się właśnie wydarzyło — jakim cudem od pocieszania Eichiego przeszedł do dobierania się do niego i poczuł tak przemożną ochotę, by pozbyć się jego spodni. Szczerze mówiąc, nieco go przeraziła ta nagła chęć i nieco mu ulżyło, kiedy Eichi powiedział „nie".
Gdy usłyszał cichy śmiech Eichiego, opamiętał się nieco. Spojrzał na niego pytająco.
— To właściwie trochę zabawne — mruknął.
— Co takiego?
— Że właściwie to dzięki Stelli wreszcie do mnie dotarło. To znaczy wiesz, gdyby nie zabrała tego pamiętnika, to nadal bym ci się nie przyznał do tego wszystkiego... I nie byłoby tego.
Niby się śmiał, ale wyglądało na to, że nadal coś było na rzeczy.
— Naprawdę cię przepraszam — powiedział nagle Benedicto.
— Za co?
— Zapędziłem się. To znaczy... Może to głupio zabrzmi, ale myślałem, że zaraz naprawdę cię rozbiorę.
— Chciałem ci na to pozwolić — przyznał Eichi.
Nagle odwrócił wzrok. Benedicto nie odpowiedział, bo też nie bardzo wiedział, co. Obserwował Yokoyamę uważnie, a on, chociaż zdawał się wyczuć to spojrzenie, nie zamierzał go odwzajemnić. Zapadła niezręczna cisza i Benedicto przerwał ją dopiero po chwili.
— Jesteś na mnie zły?
— Nie... Nie o to chodzi. Właściwie nawet nie wiem, o co. To takie dziwne, wiesz? Czuję coś, ale nie potrafię tego uczucia nazwać. Jakby... Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej... nie wiem... Zaskoczyło mnie to trochę.
— Inaczej sobie to wyobrażałeś, prawda?
— No... tak. Chyba o to chodzi. Życie to nie fantazja...
— Absolutnie nie, z tym się zgodzę. Jesteś tym rozczarowany?
— Trochę. W zasadzie nie spodziewałem się, że tak nagle stchórzę.
— To nie jest tchórzostwo, nawet tak nie myśl — zaprotestował Benedicto. — To najgorsze, co możesz sobie pomyśleć.
— Ale...
— Żadnych „ale". To nie kwestia odwagi, tylko twoich granic.
— Może...
— Eichi, spójrz na mnie.
Eichi niechętnie podniósł głowę.
— Kocham cię jak jeszcze nikogo, dlatego przenigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym zrobił ci krzywdę. Dlatego proszę cię, że jeśli czujesz, że coś jest nie tak, nie możesz myśleć, że jesteś tchórzem albo że nie powinieneś tego czuć.
— Niby tak...
Benedicto przeczuwał, że Eichi będzie chciał się z nim w tej kwestii kłócić. W innej sytuacji być może przyznałby mu rację i odpuścił dla świętego spokoju, ale teraz wiedział, że nie może, że musi go przekonać, bo inaczej może się to źle skończyć.
— To w takim razie odwróćmy sytuację. Co, jeśli to ja bym w pewnym momencie odmówił? Co byś sobie o mnie pomyślał?
— Na pewno nie to, że tchórzysz — przyznał Eichi.
— No widzisz! Więc o to cię proszę, nie uważaj, że cokolwiek powinieneś, jeśli tego nie czujesz. Nawet jeśli twoje fantazje mówiły ci, że będzie inaczej.
CZYTASZ
Miłość w czasach klątwy
FanfictionGdy dwóch przeklętych herosów stanie na swojej drodze, to nic nie będzie już takie jak dawniej. Przekonuje się o tym Eichi Yokoyama, który nie spodziewa się, że spotkanie z Benedictem, nowym obozowiczem wykrzykującym miłosne wyznania pod adresem cyk...