Andrew był niepocieszony faktem, że nowo odkryty materiał na łucznika tak szybko chciał go opuścić.
— Przepraszam, ale to pilne — powiedział Eichi. — Jak będę mieć chwilkę, to jeszcze wpadnę!
Pociągnął Benedicta za sobą i opuścił strzelnicę. Ruszył pospiesznie przed siebie.
— Hej, Eichi, zatrzymaj się! — poprosił Benedicto. — Co w ciebie wstąpiło? Czemu już idziemy? Nic nie rozumiem!
— Musimy szybko zdążyć, zanim stanie się najgorsze.
— Najgorsze? Ale co? Zupełnie nie mam pojęcia, o czym pleciesz! Musisz być taki tajemniczy?
— Wszystkiego dowiesz się dziś wieczorem — obiecał Eichi. — Co prawda być może nie uratuję własnej godności, ale przynajmniej Stelli nie ujdzie to na sucho.
— Jak to nie uratujesz?
— Przekonasz się.
— Czemu nie chcesz mi teraz powiedzieć?
— Nie chcę się przedwcześnie zdradzić. Ale muszę z kimś pogadać.
— Nie chcesz się zdradzić, a chcesz pogadać? To chyba trochę się wyklucza.
— No, właściwie chcę powiedzieć tej osobie jedno. Chociaż... Może lepiej będzie, jeśli ty to zrobisz.
Benedicto zatrzymał się i tym samym zmusił do tego również Eichiego. Spojrzał mu w oczy, w których wyczytał triumf.
— Za nic cię nie rozumiem.
— Do czasu. — Eichi uśmiechnął się, chociaż Benedictowi coś w tym uśmiechu się nie podobało. — To co, pomożesz mi?
Benedicto wiedział, że nie mógł się nie zgodzić. Kiwnął głową.
Mimo usilnych błagań Eichi nie zdradził się żadnym słowem więcej, co Benedicta doprowadzało do szału. Tak bardzo chciał wiedzieć, na co ten wpadł! Ale nie, musiał czekać aż do wieczora, aż do ogniska, bowiem udało mu się dowiedzieć chociaż tyle, że Eichi wtedy chciał przystąpić do działania.
— Co zamierzasz zrobić? — zapytał go po raz chyba setny.
Tym razem Eichi nie zbył go milczeniem.
— Chcę, żeby Stella dostała to, na co zasługuje — odparł wyjątkowo mściwym tonem. — Już za dużo razy zalazła mi za skórę, żebym jej tym razem odpuścił.
— To znaczy?
— To znaczy, że będzie musiała publicznie przyznać, że zabrała pamiętnik. Może to ją w końcu czegoś nauczy.
— Jesteś pewien, że to dobry pomysł? W końcu to przez upokorzenie się na tobie mści...
— Mało mnie to obchodzi, wiesz? Mogła po ludzku odpuścić, ale nie, musiała w to brnąć!
Benedictowi przeszło przez myśl, że właściwie to nie chciałby zadrzeć z Eichim. Nieco zaniepokojony, usiadł obok niego na ławce w teatrze. Nie bardzo skupiał się na śpiewaniu, a Eichi musiał to dostrzec.
— Zaufaj mi, tylko o tyle cię proszę — szepnął do niego. — Wiem, co robię.
Cmoknął Benedicta w policzek, a gdy skończyła się kolejna piosenka, wstał. Obozowicze zaciekawieni zwrócili na niego głowy. Eichi odchrząknął.
— Mam dla was pewne ogłoszenie, które może was zainteresować — powiedział głośno. — A właściwie ja i Stella Juel.
„Co on wyrabia?" — pomyślał Benedicto. — „Naprawdę wierzy, że Stella się przyzna?".
CZYTASZ
Miłość w czasach klątwy
FanfictionGdy dwóch przeklętych herosów stanie na swojej drodze, to nic nie będzie już takie jak dawniej. Przekonuje się o tym Eichi Yokoyama, który nie spodziewa się, że spotkanie z Benedictem, nowym obozowiczem wykrzykującym miłosne wyznania pod adresem cyk...