UWAGA! W tym rozdziale jest scena NSFW, jeśli chcesz ją pominąć, skończ, gdy dojdziesz do cytatu z tytułu rozdziału.
~~~~
Krótka, niezobowiązująca rozmowa już dawno się urwała i teraz obaj siedzieli na podłodze w ciszy. Na ogół Eichiemu nie przeszkadzało milczenie u boku Benedicta, ale teraz chciał z nim porozmawiać o czymś, co go już od pewnego czasu nurtowało. Teraz była idealna okazja... Ale słowa nie chciały mu przejść przez gardło.
— Coś cię dręczy, prawda? — odezwał się wreszcie Benedicto.
To zachęciło Eichiego do mówienia.
— Co, jeśli Lizzie miała rację? — zapytał. — Jeśli klątwa znowu uderzy w emocje?
— Nie możesz mieć pewności — zauważył Benedicto.
— W zeszłym roku nic nie wskazywało na to, że stanie się to, co się stało — przypomniał mu Eichi. — Nie sądziłem, że właśnie wtedy uświadomię sobie, co do ciebie czuję i że wywołam reakcję twojej klątwy...
— No właśnie, nasze klątwy zaatakowały razem, dlatego stało się tak, a nie inaczej. A co musiałoby się stać, żeby znowu chodziło o nas?
— Klątwa zawsze znajdzie sposób. Boję się, tak cholernie się boję...
— Czego?
— Co, jeśli naprawdę coś się stanie? Coś, co znowu nas poróżni tak, że już tego nie odkręcimy? Albo... — Nie, tej myśli nawet nie chciał do siebie dopuścić. Nie chciał myśleć o tym, że Benedictowi mogłoby się coś stać. — Może się tyle rzeczy wydarzyć, ta klątwa już dobrze mnie zna! Uderzy tak, żeby bolało jak najbardziej!
— Eichi! — zawołał Benedicto. — Zachowujesz się tak, jakbyś myślał, że przez jakąś głupią klątwę nagle będziemy chcieli ze sobą zerwać! Naprawdę sądzisz, że to możliwe?
Eichi nie odpowiedział od razu. Właściwie to wcale nie słowa Lizzie podsunęły mu myśl o tym, że mogłoby wydarzyć się między nimi coś złego. Myślał o tym już wcześniej.
— A ty naprawdę sądzisz, że to niemożliwe? Oddalamy się od siebie. Musiałeś to zauważyć.
— Teraz jest rok szkolny i mamy dużo pracy, to wszystko...
— Nieprawda. Dobrze wiesz, że nie o to chodzi.
Znowu zamilkł. Właściwie to nie nie bardzo wiedział, co dokładnie było na rzeczy, to było tylko niejasne uczucie. A on niestety nierzadko miał problem z wyrażaniem uczuć.
— To o co?
Eichi spojrzał Benedictowi w oczy.
— Mam wrażenie, że ode mnie uciekasz — wyznał. — Jeśli coś źle zrobiłem, to powiedz mi to! Nie chcę się musieć domyślać.
— Tu nie chodzi o ciebie, tylko o mnie...
— To naprawdę brzmi, jakbyś chciał ze mną zerwać — prychnął Eichi. — To znaczy... Ech...
Myśl, że te słowa mogłyby okazać się prawdą, była nie do zniesienia. Nie, to nie mogło się dziać. Jakim cudem dopuścili do tego, żeby ta rozmowa w ogóle miała miejsce?
— Nie to mam na myśli! — żachnął się Benedicto. — Powinienem był powiedzieć ci wcześniej. Nie mówiłem, bo bałem się, że źle to odbierzesz i to było najgłupsze, na co mogłem wpaść.
— Czego mi nie powiedziałeś? — zapytał Eichi podejrzliwie.
— Twoje wrażenie, że się od siebie oddalamy... Ono niekoniecznie jest fałszywe.
CZYTASZ
Miłość w czasach klątwy
FanfictionGdy dwóch przeklętych herosów stanie na swojej drodze, to nic nie będzie już takie jak dawniej. Przekonuje się o tym Eichi Yokoyama, który nie spodziewa się, że spotkanie z Benedictem, nowym obozowiczem wykrzykującym miłosne wyznania pod adresem cyk...