Rozdział 6- zakupy

288 7 0
                                    

Poranki w pałacu królewskim zazwyczaj były spokojne, bez większych emocji. Chyba, że ktoś odważył się odezwać lub zwrócić uwagę na coś małej księżniczce. Tak, mi... Jednakże tego dnia czuć było w powietrzu ekscytację. Byłam gotowa na zakupowy dzień, a moi bracia, choć może nie tak entuzjastyczni, wiedzieli, że to dobry sposób, by spędzić ze mną czas i zrekompensować mi trudne początki znajomości. Ostatnie wydarzenia wywołały między nami spięcia, a wspólna wyprawa do galerii miała być sposobem na poprawę więzów rodzinnych, by nieco oderwać się od pałacowej rutyny. Tak chociaż trochę.
Po śniadaniu rodzeństwo wyruszyło do jednej z najbardziej ekskluzywnych galerii handlowych w mieście. Ja, jak zwykle, byłam podekscytowana perspektywą wyjścia, chociaż doskonale wiedziałam, że każde takie wyjście z braćmi niosło ze sobą pewną dawkę napięcia.
Rodzina podzieliła się na dwa auta. William, najstarszy z rodzeństwa, zajął miejsce za kierownicą pierwszego czarnego samochodu, był marki Lamborghini, a z nim na pokładzie byłam ja oraz Sebastian, najmłodszy z braci. Nie na rękę było nam z nim jechać, bo woleliśmy być gdzie Lucas. W drugim aucie mustangu znajdowali się James, Richard i Lucas, który po długich namowach i błaganiach otrzymał pozwolenie na prowadzenie samochodu. Nie prowadził odkąd rozwalił pierwszą furę Willa w garażu. Tak, w garażu, bo pomylił gaz z hamulcem. To ja takich głupot nie robiłam, nie umiejąc jeździć. Dlatego musiał, się postarać o możliwość wejścia to jakiegokolwiek auta.
Podczas gdy William, jak zawsze, prowadził z wyraźną ostrożnością, i kłócąc się z nami, małolatami o wybór muzyki skrupulatnie przestrzegając przepisów drogowych, Lucas miał zupełnie inne podejście. Niczego się nie nauczył, w dodatku miał muzykę na fula, czego zazdrościłam bardzo. Jego sportowy samochód ryczał przy każdym przyspieszeniu, a on sam zdawał się czerpać przyjemność z testowania możliwości silnika i cierpliwości Jamesa i Willa. Z łatwością wyprzedził samochód najstarszego brata gburka, niemalże ostentacyjnie wciskając gaz do dechy.
W momencie, gdy Lucas minął ich z rykiem silnika, ja, siedząca na przednim siedzeniu obok dobrze zbudowanego chłopaka, nie mogłam powstrzymać śmiechu ,co takiego zrobił mój nieskazitelny brat.
– Wielki król przewraca oczami? – zażartowałam, zauważając, jak William nieznacznie zmarszczył brwi i przewrócił oczami na wyczyny Lucasa- Zazdrosny? To go wyprzedź.
Zerknął na mnie kątem oka, a jego spojrzenie było surowe, choć niepozbawione nuty pobłażliwości.
– Mikane, jeszcze słowo, a będziesz szła na piechotę– powiedział, tonem, który jasno sugerował, że nie jest w nastroju na docinki –Prowadzenie samochodu to nie miejsce na popisy.
– Widać, że Lucas uważa inaczej, niż ty – zażartowałam, nie potrafiąc się powstrzymać.
Sebastian, siedzący na tylnym siedzeniu, bo przegrał z dzieckiem w papier, kamień, nożyczki, parsknął śmiechem, choć starał się to zamaskować, aby nie został skarcony. Chociaż uważał jak ja, brakowało mu adrenaliny.
- Jedź chociaż 150, plis... Jedziemy jak dziadkowie do kościoła- wydukał odważniej Sebastian.
William zmarszczył brwi jeszcze bardziej, lecz wiedział, że nie ma sensu wdawać się w dalsze dyskusje. Uwielbiałam się droczyć, a dzisiaj miałam wyjątkowo kapryśny nastrój. W dodatku podburzałam mu najmłodszego brata. Westchnął, starając się ignorować nasze drobne prowokacje.
– Lucas po prostu jest impulsywny – powiedział spokojnie, koncentrując się na drodze przed sobą. – Ale to nie znaczy, że muszę go naśladować. Wolę dojechać bezpiecznie, nawet jeśli to oznacza, że nie zrobię na tobie wrażenia, Mikuś.
Wzruszyłam ramionami z uśmiechem, zadowolona z tego, że udało mi się wywołać choćby drobną reakcję u brata.
– Och, Williś, wiesz, że jesteś taki wspaniały, nawet jeśli nie wciskasz gazu do dechy – odparłam z lekką ironią, a uśmiech rozszerzył się, gdy Sebastian roześmiał się na cały regulator.
William westchnął z rezygnacją, ale na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Nie chciał dać mi satysfakcji z droczenia się z nim.
– Lepiej trzymaj się tych komplementów, Mikane – rzucił z przekąsem. – Przydadzą ci się, gdy Lucas wróci z kolejnym mandatem.
Zarechotałam, wyobrażając sobie minę Lucasa, kiedy musiałby stawić czoła konsekwencjom swoich drogowych wybryków. Wtedy co złe to nie on i zawsze znajdzie sposób, aby się wytłumaczyć. Nawet w najmniej logiczny sposób. Chociaż wiedziałam, że Lucas kocha ryzyko oraz , że za każdą jego zabawą zawsze szedł delikatny cień bezmyślności – czy tym razem nie posunął się za daleko.

DIADEM Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz