Poranki w pałacu królewskim zazwyczaj były spokojne, bez większych emocji. Chyba, że ktoś odważył się odezwać lub zwrócić uwagę na coś małej księżniczce. Tak, mi... Jednakże tego dnia czuć było w powietrzu ekscytację. Byłam gotowa na zakupowy dzień, a moi bracia, choć może nie tak entuzjastyczni, wiedzieli, że to dobry sposób, by spędzić ze mną czas i zrekompensować mi trudne początki znajomości. Ostatnie wydarzenia wywołały między nami spięcia, a wspólna wyprawa do galerii miała być sposobem na poprawę więzów rodzinnych, by nieco oderwać się od pałacowej rutyny. Tak chociaż trochę.
Po śniadaniu rodzeństwo wyruszyło do jednej z najbardziej ekskluzywnych galerii handlowych w mieście. Ja, jak zwykle, byłam podekscytowana perspektywą wyjścia, chociaż doskonale wiedziałam, że każde takie wyjście z braćmi niosło ze sobą pewną dawkę napięcia.
Rodzina podzieliła się na dwa auta. William, najstarszy z rodzeństwa, zajął miejsce za kierownicą pierwszego czarnego samochodu, był marki Lamborghini, a z nim na pokładzie byłam ja oraz Sebastian, najmłodszy z braci. Nie na rękę było nam z nim jechać, bo woleliśmy być gdzie Lucas. W drugim aucie mustangu znajdowali się James, Richard i Lucas, który po długich namowach i błaganiach otrzymał pozwolenie na prowadzenie samochodu. Nie prowadził odkąd rozwalił pierwszą furę Willa w garażu. Tak, w garażu, bo pomylił gaz z hamulcem. To ja takich głupot nie robiłam, nie umiejąc jeździć. Dlatego musiał, się postarać o możliwość wejścia to jakiegokolwiek auta.
Podczas gdy William, jak zawsze, prowadził z wyraźną ostrożnością, i kłócąc się z nami, małolatami o wybór muzyki skrupulatnie przestrzegając przepisów drogowych, Lucas miał zupełnie inne podejście. Niczego się nie nauczył, w dodatku miał muzykę na fula, czego zazdrościłam bardzo. Jego sportowy samochód ryczał przy każdym przyspieszeniu, a on sam zdawał się czerpać przyjemność z testowania możliwości silnika i cierpliwości Jamesa i Willa. Z łatwością wyprzedził samochód najstarszego brata gburka, niemalże ostentacyjnie wciskając gaz do dechy.
W momencie, gdy Lucas minął ich z rykiem silnika, ja, siedząca na przednim siedzeniu obok dobrze zbudowanego chłopaka, nie mogłam powstrzymać śmiechu ,co takiego zrobił mój nieskazitelny brat.
– Wielki król przewraca oczami? – zażartowałam, zauważając, jak William nieznacznie zmarszczył brwi i przewrócił oczami na wyczyny Lucasa- Zazdrosny? To go wyprzedź.
Zerknął na mnie kątem oka, a jego spojrzenie było surowe, choć niepozbawione nuty pobłażliwości.
– Mikane, jeszcze słowo, a będziesz szła na piechotę– powiedział, tonem, który jasno sugerował, że nie jest w nastroju na docinki –Prowadzenie samochodu to nie miejsce na popisy.
– Widać, że Lucas uważa inaczej, niż ty – zażartowałam, nie potrafiąc się powstrzymać.
Sebastian, siedzący na tylnym siedzeniu, bo przegrał z dzieckiem w papier, kamień, nożyczki, parsknął śmiechem, choć starał się to zamaskować, aby nie został skarcony. Chociaż uważał jak ja, brakowało mu adrenaliny.
- Jedź chociaż 150, plis... Jedziemy jak dziadkowie do kościoła- wydukał odważniej Sebastian.
William zmarszczył brwi jeszcze bardziej, lecz wiedział, że nie ma sensu wdawać się w dalsze dyskusje. Uwielbiałam się droczyć, a dzisiaj miałam wyjątkowo kapryśny nastrój. W dodatku podburzałam mu najmłodszego brata. Westchnął, starając się ignorować nasze drobne prowokacje.
– Lucas po prostu jest impulsywny – powiedział spokojnie, koncentrując się na drodze przed sobą. – Ale to nie znaczy, że muszę go naśladować. Wolę dojechać bezpiecznie, nawet jeśli to oznacza, że nie zrobię na tobie wrażenia, Mikuś.
Wzruszyłam ramionami z uśmiechem, zadowolona z tego, że udało mi się wywołać choćby drobną reakcję u brata.
– Och, Williś, wiesz, że jesteś taki wspaniały, nawet jeśli nie wciskasz gazu do dechy – odparłam z lekką ironią, a uśmiech rozszerzył się, gdy Sebastian roześmiał się na cały regulator.
William westchnął z rezygnacją, ale na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Nie chciał dać mi satysfakcji z droczenia się z nim.
– Lepiej trzymaj się tych komplementów, Mikane – rzucił z przekąsem. – Przydadzą ci się, gdy Lucas wróci z kolejnym mandatem.
Zarechotałam, wyobrażając sobie minę Lucasa, kiedy musiałby stawić czoła konsekwencjom swoich drogowych wybryków. Wtedy co złe to nie on i zawsze znajdzie sposób, aby się wytłumaczyć. Nawet w najmniej logiczny sposób. Chociaż wiedziałam, że Lucas kocha ryzyko oraz , że za każdą jego zabawą zawsze szedł delikatny cień bezmyślności – czy tym razem nie posunął się za daleko.

CZYTASZ
DIADEM
FantasyOto historia piętnastoletniej dziewczyny, której życie zmieniło się w jednej chwili. Pewnego dnia straciła rodziców, lecz wkrótce odkryła, że nie byli oni tymi, za kogo się podawali. Czy jednak można ich za to winić? Zmusiło ją to do całkowitej zmia...