Rozdział 13- uparci posłowie

197 5 0
                                    

Następnego dnia po balu, Will i James wyjechali na konferencję z ważnymi posłami, poczułam ulgę. Ich powrót miał nastąpić dopiero wieczorem następnego dnia, co oznaczało, że rozmowa, której tak bardzo się obawiałam, została przynajmniej na chwilę odłożona. Może, gdy wrócą, to wszystko już ucichnie? Miałam nadzieję, że to, co wydarzyło się na balu, w końcu zostanie zapomniane.
Chociaż... patrząc na moich pozostałych braci, szybko zdałam sobie sprawę, że to było jedynie pobożne życzenie. Richard, Lucas i Sebastian od samego rana chodzili naburmuszeni, prawie nie patrzyli mi w oczy, a jeśli już, to jedynie z widocznym gniewem. Ich cisza była głośniejsza niż jakiekolwiek słowa. Czułam się, jakbym miała na sobie ciężki płaszcz oskarżeń, który z każdą chwilą przygniatał mnie coraz bardziej. Dlatego przez cały dzień, próbowałam przesiedzieć w pokoju.
Następnego dnia gdy schodziłam po schodach na śniadanie, usłyszałam z jadalni podniesione głosy. Nie musiałam się nawet zbliżać, by wiedzieć, że to Richard znowu podnosi ciśnienie wszystkim dookoła.
– Po powrocie Willa i Jamesa coś się zmieni! To nie może tak dalej wyglądać! – krzyczał, a jego głos wibrował w powietrzu.
– Ale co chcesz zrobić? – odparł Sebastian, jakby jeszcze próbując uspokoić sytuację, choć wyraźnie niechętnie. – Przecież Will powiedział, że zaręczyny są oficjalne.
– Plany się zmieniły! Nie dam sobie wmówić, że to normalne. Zobaczysz, po tym spotkaniu coś się zmieni!
Przyspieszyłam kroku, wchodząc do jadalni, gdzie wszyscy natychmiast zamilkli, gdy mnie zobaczyli. Richard, stojący przy oknie, odwrócił się gwałtownie, a Lucas siedział przy stole z ramionami skrzyżowanymi na piersi. W powietrzu wisiało napięcie.
– Możecie przestać się tak drzeć? – rzuciłam od razu, zanim mogłam się powstrzymać. – Słychać was w całym zamku.
Lucas spojrzał na mnie z wściekłością, jakbym sama była powodem całego jego gniewu.
– A ty co? Myślisz, że wszystko ci ujdzie na sucho? – wybuchł, wstając od stołu. – To, że gestapo nie ma, nie znaczy, że możesz czuć się bezkarna! Co z twoją znajomością z Subaru, co?! Myślisz, że to wszystko nam umknie?
– Właśnie! – dołączył się Richard, marszcząc brwi. – Jak mogłaś to przed nami ukrywać? Jak w ogóle śmiałaś myśleć, że to nic takiego? Cała ta sytuacja z Subaru... To jest niedopuszczalne, Mikane!
Znajomość?
Oprócz snów gadaliśmy tylko raz nie licząc balu...
Idioci.
Zamarłam na chwilę. Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, żeby się obronić, ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. To, co wydarzyło się na balu, przerosło mnie samą, a teraz miałam wrażenie, że wszystko wymknęło się spod kontroli.
– To nie tak... – zaczęłam niepewnie, ale nie pozwolili mi dokończyć.
– Nie tak? – wybuchnął Lucas. – A jak niby, Mikane? Myślisz, że nie widzimy, co się dzieje? Od kiedy go znasz? Jak długo nas okłamujesz?
Każde jego pytanie trafiało we mnie jak strzała. Próbowałam się wycofać, zrobić krok w tył, ale Lucas nie dawał mi uciec.
– Znasz go ledwo kilka dni, a teraz jesteście zaręczeni?! – kontynuował. –Co z tym, co my mamy do powiedzenia? William, też zdurniał do reszty!
– Myślę, że nie spodziewał się, że będzie go znała i zadowolona z tego – dodał Sebastian.
– Przestańcie, proszę! – próbowałam się bronić, ale w tym momencie do rozmowy wkroczył Richard.
– Nie, Mikane! – krzyknął. – Nie zamierzamy przestać! Masz natychmiast przestać się spotykać z Subaru. To wszystko musi się skończyć, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli.
Zacisnęłam dłonie w pięści, czując, jak moja twarz płonie ze złości. Jak mogli tak po prostu nakazywać mi, co mam robić? Przecież jestem ich siostrą, a nie więźniem!
– Nawet ty... – warknęłam, spoglądając na brata, który zawsze mnie bronił – nawet ty nic nie powiesz?
Sebastian unikał mojego wzroku, a jego milczenie bolało mnie najbardziej.
– Przepraszam, Mikane – wymamrotał, ale nie podniósł głowy. – Tym razem... mają rację.
W mojej piersi coś pękło. To był cios prosto w serce.
Richard, widząc, że nie zamierzam się już bronić, przeszedł do komend.
– Lucas, Sebastian, od teraz macie pilnować Mikane w szkole – rozkazał surowo. – Nie chcę jej widzieć w towarzystwie Subaru, jasne?
– Tak – przytaknęli.
– Ale...! – zaczęłam, próbując zaprotestować, ale Richard podniósł głos.
– Koniec dyskusji, Mikane! Masz natychmiast zjeść to śniadanie i przygotować się do szkoły! – Jego ton był niepodważalny, a ja, zrezygnowana i pokonana, spuściłam głowę. Bez słowa usiadłam przy stole, czując, jak łzy wzbierają w moich oczach.
Wzięłam widelec do ręki, ale jedzenie było ostatnią rzeczą, na jaką miałam teraz ochotę. Wszyscy moi bracia siedzieli w ciszy, obserwując mnie z surowymi minami, gotowi zrobić wszystko, byle tylko pokazać, że to oni mają ostatnie słowo.
Siedziałam i dziamdziałam jedzenie jakby miało mi to w czymkolwiek pomóc. W głowie cały czas kłębiły się myśli – o Subaru, zaręczynach, kłótni z braćmi o tej zasadzie... Nic mi nie smakowało, a każdy kęs wydawał się ciężki i nijaki. Bałam się o czym dyskutuje Will z Jamsem na tym spotkaniu. Nie chciałam zaprzestać się odzywać z Subaru. Spodobał mi się i to bardzo. Richard spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek.
– Jak nie zaczniesz normalnie jeść, to cię nakarmię – ryknął, uderzając ręką w stół. Jego głos przeszył ciszę jak ostrze. Wiedziałam, że nie żartuje, więc od razu wzięłam do ust pierwszy kęs, nawet nie zważając na smak. Zrobiłam to tylko po to, żeby się odczepił.
Przeklęty Richard!
– Dobra, już jem – mruknęłam pod nosem, choć wszystko we mnie krzyczało, żeby wstać i wyjść. Jednak nie miałam odwagi, by się sprzeciwić.
Droga do szkoły była wyjątkowo cicha. Nikt się do mnie nie odezwał, a ja też nie miałam ochoty na rozmowę. Czułam się jak więzień, eskortowany przez strażników. Gdy tylko dojechaliśmy na szkolny parking, Richard zatrzymał samochód i odwrócił się do Lucasa i Sebastiana.
– Macie ją pilnować przypominam– rozkazał zimnym tonem, patrząc na nich z powagą. – Nie spuszczajcie jej z oka, rozumiano? Chyba nie chcecie mieć ze mną do czynienia?
– Zrozumiano, ogarnij się – odparł Lucas, nawet nie patrząc mi w oczy – Przecież sami jesteśmy na nią wściekli.
Richard spojrzał na mnie surowo i pogroził palcem.
– A ty dziewczynko – powiedział – masz się trzymać na baczności. Nie ręczę za siebie, jeśli zrobisz coś głupiego.
Nie odpowiedziałam. Tylko wzruszyłam ramionami, zerkając na niego ukradkiem. Wiedziałam, że każde słowo, które bym teraz powiedziała, tylko pogorszyłoby sytuację.
Więc wolałam milczeć.
Kiedy Richard odjechał, szłam przed Lucasem i Sebastianem, czując ich wzrok na swoich plecach. Tak sobie zażyczyli. Wiedziałam, że muszę być pod ich ścisłym nadzorem. To było upokarzające, ale nie miałam wyjścia. Miałam na sobie szkolny, znienawidzony mundurek, bo dzisiaj rozdawano oceny semestralne, co jeszcze bardziej mnie przygnębiało. Były to nie oceny proponowane, był ich tylko spis, które rodzice i opiekunowie dostawali do wglądu. Przez to wszystko z Subaru i balem całkowicie zapomniałam o tym, bo ostatnio nie chciało mi się uczyć przez konflikt z babką od literatury, a teraz zbierałam tego owoce.
Słyszałam, jak Lucas i Sebastian szeptali za mną.
– Will nas pewnie zje za te oceny – powiedział Lucas. – Zawsze robi problem o byle głupstwo.
– A Mikane? – odparł Sebastian cicho. – Z dwiema jedynkami z literatury to dopiero będzie miała przesrane.
Zacisnęłam zęby, udając, że ich nie słyszę. Skąd oni o tym wiedzieli ? Wiedziałam, że oceny z literatury wyglądają fatalnie. Dwie jedynki – jedna za brak pracy domowej, druga za sprawdzian, a do tego uwaga, już nawet nie pamiętam co. Pozostałe oceny były całkiem niezłe – piątki i czwórki, ale te jedynki będą gwoździem do mojej trumny, zwłaszcza w oczach Willa.
Dlaczego to wszystko się tak skumulowało?
Za jakie grzechy?
– Mikane! – rzucił nagle Lucas, wyrywając mnie z myśli. – Co przerwę masz do nas przychodzić i będziesz siedziała z nami w naszym kąciku. Nie waż się gdziekolwiek się włóczyć sama, rozumiesz?
Przewróciłam oczami, czując, jak irytacja narasta we mnie coraz bardziej. Już i tak czuję się jak pod strażą, a teraz jeszcze każą mi być przy nich non stop.
Co ja pies?
– Tak, tak, zrozumiałam prze pana – odparłam, nie kryjąc sarkazmu.
Lucas zmrużył oczy, a Sebastian, który zawsze starał się być najbardziej neutralny, nagle spojrzał na mnie ostrzegawczo.
– Nie przewracaj oczami, Mikane. Miałaś mówione, że tak nie ładnie– upomniał mnie. – I nie rób żadnych głupstw.
– A mogę oddychać chociaż?
– Lepiej bądź grzeczna i tak masz już pod górkę z nami – pstryknął mi w czoło Lucas.
– Co ty nie powiesz...
Westchnęłam ciężko. Wiedziałam, że nie ma sensu się kłócić, więc po prostu przytaknęłam, choć wszystko we mnie krzyczało z frustracji.
– Mogę pójść do dziewczyn? Nie ruszę się z tamtąd, bo będziemy się uczyły na poprawę z literatury. Proszę...
– Dobra, ale tylko mi się stąd rusz.
Chyba specjalnie nie dokończył, aby moja wyobraźnia się odpaliła. Dołączyłam do dziewczyn, skarżąc się na braci jakimi są idiotami. Jedna z nich uznała, że lepiej sobie powtórzyć niż marnować czas na nich. Czy się uczyłam w domu do poprawy? Ani trochę, nie miałam do tego głowy, chociaż coś tam pamiętałam z lekcji.

DIADEM Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz