To był chujowy dzień. Krwawy dzień i współczułam tym, kto mi tego dnia podpadnie. Miałam ochotę kogoś zamordować. Już dawno się tak nie czułam, może dlatego, że przez wychudzenie okres mi zaniknął na jakiś czas, ale na szczęście się łaskawie pojawił.
Albo na nie szczęście.
W sumie, gdyby nie to, że pojechałam z Jamsem do ginekologa, do dalej bym nie wiedziała, że coś jest ze mną nie tak. Teraz to nawet byłam pilnowana z jedzeniem imporcie, jak w rynsztoku.
Mimo, że nie miałam humoru, musiałam zejść na dół na śniadanie. Jeszcze wszyscy byli w domu, a przynajmniej ja nie miałam gdzie się wybrać. Wciąż tkwiłam w tych murach zamku... Jakby ktoś mi dał sprej i pozwolił, wymalować grafity „wolność" w gabinecie Williama, zrobiła bym to. Nawet bym dopłaciła za taką możliwość.
W szarym dresie, czyli spodni dresowych jak dla tancerzy, tzn takich mega szerokich, ale ze ściągaczami na kostkach i talii oraz bluzą, jakby ściętą do talii. Można by żec, że wyglądam na laskę co tańczy hip-hop. Założyłam nawet różowe słuchawki nie chcąc słyszeć paplaniny dzikusów w kuchni. Włączyłam składankę techno i ze srogim spojrzeniem dołączyłam do chłopaków. Jednakże nie usiadłam do stołu, tylko bez odzewu podeszłam do pułki z kubkami, wyjęłam jeden kładącą go zaraz potem na blacie i wlewając do niego mleko, aby zagrzać na kakao.
— A może jakieś „ Dzień dobry" młoda?— któryś się do mnie odezwał, ale nawet się nie odwróciłam.
Dalej szykowałam sobie piciałko i szukałam coś na przegryzkę. Miałam mega ochotę na słodkie, dlatego próbowałam dostać się do najwyższej półki z batonikami, żelkami, chipsami i innymi niezdrowymi przekąskami. Bracia się tylko n manie patrzyli, czułam to. Pewnie się zastanawiali co ja odpierniczam z samego rana. Niestety byłam za niska, aby dosięgnąć do zdobyczy dlatego skakałam jak sprężynka po energetyku.
— Dzień dobry, Mikane— podszedł do mnie Lucas, wyczułam jego perfumy, odrazu go zlałam— Ej, co ci?
— Podać ci coś?— spytał Richard zalewający kawę po drugiej stronie mnie.
Zjechałam go morderczym spojrzeniem i wrednym uśmieszkiem, a zaraz po tym wdrapałam się na blat i stanęłam na nim, biorąc z półki co tylko chciałam.
Gdy zeskoczyłam spojrzałam na chłopaków, którzy widocznie byli skołowani moim zachowaniem. Nic dziwnego nigdy nie skakałam im po blatach czy stołach, było to dla nich coś nowego.
Nowy level Mikane hehe.
— Co?!— warkłnęłam na nich— Kopara opadła, bo siostrzyczka potrafi sama coś zrobić i nie potrzebuje waszej pomocy?
— Co ci jest?— spytał Sebastian, jedząc sałatkę grecką.
— Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz.
— Mikane!— usłyszałam jak Will podniósł na mnie głos— W tej chwili, proszę cię, abyś zdjęła słuchawki i usiadła do stołu.
— Bo co? I tak już mnie zamknąłeś w domu!
Nagle poczułam, jak zostały mi wyrwane słodycze z ręki i jak Richard łapie mnie za talię i sadza na blacie, po czym zdjął mi gwałtownie słuchawki. Chyba każdy usłyszał czego słuchałam, bo tak głośno grała muzyka z nich. Byłam zbyt oszołomiona obrotem sytuacji, aby zareagować.
— Co ci kurwa odwala! Nikt ci nic nie zrobił, gówniaro!— Richard wrzeszczał mi to prosto w twarz, bo prawie miałam ją przed sobą.
— Zrobił!
— Niby co?— zaciekawiony oparł się rękoma po obu mnie stronach.
Miałam idealną okazję by go kopnąć, ale nie zrobiłam tego. Gdy ostatnio się z nim biłam dla żartu, trzepnął mnie przepotężnie w udo.
— Wkurwia mnie twoje oddychanie— uśmiechnęłam się cwaniacko— Jak ja się cieszę, że widząc mnie masz już zjebany dzień.
— Ty mała...
Wtedy zobaczyłam, dużą dłoń z sygnetem na jego ramieniu. Był to William, który dał mu znak, aby się sunął na bok. Tak i zrobił. Teraz najstarszy z nas nade mną górował, ale odrazu spokorniałam. Jakoś ta bliskość dawała mi znać o jego autorytecie.
— A powiesz mi to samo w twarz?
— N-nie...— odwróciłam głowę w bok, a w tedy on chwycił mnie lekko za szczękę i skierował tak abym patrzyła mu w oczy.
— Tak myślałem— puścił mnie, dając ręce do kieszeni— Wyjaśnisz nam swoje zachowanie, drogie dziecko?
— Nie muszę... — mówiłam jakby do siebie, bo dalej nadepną sterczał.
— Obstawiam, że ma ten... no... te dni, co baby mają i sikają na czerwono— Sebastian chyba chciał zabłysnąć, ale bardziej mnie wkurwił.
— To się nazywa miesiączka, już jesteś dorosły !— uniósł mi się kącik ust do góry, bo nawet to było dla mnie zabawne, niektórych tez to rozbawiło, ale nie króla lodu.
— Jesteś taka wredna, bo masz okres? — dopytał się William, jakby nie ogarniając bazy.
Uśmiechnęłam się szeroko, poruszając brwiami w górę i w dół, jak jakiś psychopata.
— Oddawać mi słodycze!
— Jak nas przeprosisz — śmiechnął William, jakby miał humor na droczenie się.
— Słuchamy, Mikuś— dodał James.
Richard stał z skrzyżowanymi rękoma na piersi, Lucas był oparty o ścianę , a Sebastian wpierniczał płatki z mlekiem.
— Chyba śnicie !— prychnęłam — Chce powrotem moje słodycze!
Chciałam nawet zejść z blatu, ale Will mnie odrazu poprawił. Byłam osaczona.
Musiałam wywiesić białą flagę.
— Kurwa... PRZEPRASZAM— wypowiedziałam to aż sylabami, ale dodatkowo Will pstryknął mi w czoło.
— Nie mów tak brzydko, następnym razem ci nie daruję— pomógł mi zejść.
— A teraz robisz to, bo mam okres?
—Bo mam dobry humor — puścił mi oczko, a Richard trzymał mi słodycze.
— Aż muszę to w kalendarzu zapisać— dogryzłam się.
— Uważaj sobie, dziecko— pogroził mi palcem, siadając na swoim miejscu— Zjesz śniadanie, dostaniesz słodycze. Okres cię nie usprawiedliwia, do odpuszczania posiłków i zapychania się tym świństwem.
— Bo się popłaczę...
— Rób, co chcesz, śniadanie ma być zjedzone— powiedział chłodno, a brat trzymający moje dobroci, odłożył je zdała ode mnie.
Prychnęłam głośno i usiadłam obok Sebastiana.
— Dzisiaj zostaje z Tonym?— dopytałam.
Bo coś tam wspominali, że najpierw trójka z nich jedzie do szkoły, a dwójka na jakieś interesy, a potem wracają na chwilę, żeby potem lecieć na miasto na kawalerskie.
Szczerze?
Cieszyłam się, że zostanę z Tonym mimo, że czasami mnie wręcz wkurwiał.
— I z czego się tak cieszysz ?— dopytał Richard.
— Bo będę mieć spokój od waszego kontrolowania czy oddycham i czy czasem nie lecę do Subaru— przewróciłam oczyma, orientując się że Will i James nie tracą ze mnie wzroku— Nie gadam z nim, nie lampcie się tak na mnie...
— Mam taką nadzieję — powiedział chłodno Will.
— Tylko pamiętaj, że Tony jest twoją niańką, nie chłopakiem do towarzystwa— zapowiedział mi James.
— A wy znowu teksty o seksie...
— Bo za młoda jesteś, mała— rzucił Lucas.
— Bo cię trzepnę!
— To ci oddam !
— Wezmę patelnię!
— A ja mokrą ścierę!
— A ja was zaraz po kątach ustawię— usłyszeliśmy sykniecie ze strony Williama— Jeszcze raz któryś podniesie na siebie głos!
— Ciebie też to dotyczy?
— Mikane, nie testuj mojej cierpliwości— zmarszczył brwi patrząc w moim kierunku, na co przewróciłam oczami i za to też dostałam upomnienie.
— Może, lepiej jak pójdzie z nami?— spytał Sebastian przerywając ciszę.
— Zapomniałeś jak ostatnio się upiła jednym piwem?— wspomniał Richard.
— Sam mi dałeś ! Poza tym było obrzydliwe i nie chce iść z wami! Pewnie pójdziecie do klubu gogo na dupy !
— Mikane, wyrażaj się! Ostatnie ostrzeżenie! — już chyba wystarczająco wkurzyłam Williama z samego rana.
Widziałam po nim, że był na skraju wytrzymałości. Może już trochę przystopuje i udam skruchę, aby już byli mili dla mnie, nie wredni.
Chociaż, kogo ja oszukuje?
Lubię im podnosić ciśnienie.
— Mikane, zostaje z Tonym i koniec kropka. Oczywiście on zna zasady i gdyby cię tknął wie co go czeka— uświadomił mnie, dodatkowo, że mam nie nakręcać i nie robić głupot.
Naturalnie obiecałam, że postaram się być grzeczna i nie pakować się w kłopoty.
— W sumie jak nikt wam nic nie powie i sami nic nie zobaczycie, to w sumie mogę robić co chce. Tak na logikę oczywiście.
— Tak na logikę, to mogę ci sprać tyłek— syknął Will.
— Odrzucam taką logikę— uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść śniadanie.
Musiałam, bo by mi nie oddali słodyczy, których tak pragnęłam odkąd leje się ze mnie wodospad. Chwilę jeszcze pogadaliśmy, aż nie opróżniliśmy swoich talerzy. Mi to zajęło najdłużej, ale dałam radę. Miałam tylko dwa tosty, sałatkę grecką i sok jabłkowy.
— Czy mogę już słodycze? Proszę nooooo!
— Richard daj jej tą chemię, dziewcze potrzebuje baterii, aby znieść Tonyego.
Brat wykonał polecenie Williama. A ja ucieszona szybciutko pobiegłam do pokoju z słodkościami, aby ponarzekać biednej Shiro jak ja się czuję. Dobrze, że koty bardzo grzeją i jak położy mi się na podbrzuszu, to nawet termoforu nie potrzebuje. Kochałam ją za to.
Poza tym zajęłam się przeglądaniem instagrama swoich znajomych ze szkoły. Oni to mieli fajnie, imprezy, wyjścia i robili co chcieli. Z jednej strony nie należeli, aż do tak ważnej rodziny jak ja, ale brakowało mi swobody. Jak ja marzyłam iść na imprezkę i się niczym nie przejmować. Nagle zobaczyłam prośbę o obserwację od... Największego ciacha w szkole. Vincenta! Czekał już chyba z tydzień na zaakceptowanie, więc to zrobiłam. Potem z automatu dostałam jeszcze 5 innych, również znanych dzieciaków. Jakieś 2 laski i 3 chłopaków. Oprócz Subaru, nikt mi się, aż tak bardzo nie spodobał, do czasu przeglądania instagrama Vincenta. Nie byłam dziewczyną, która gra na dwa fronty, dlatego wolę znajomości bez zobowiązań. Z Subaru nie mogło mnie nic łączyć przez spór rodzinny i niedługo połączenie rodów. To nie znaczy, że o nim zapomniałam. Czasami jeszcze gadaliśmy o nas i ustaliliśmy jak narazie o związku otwartym, abyśmy nie zbudzali podejrzeń i czuli się komfortowo.
Ale do czasu aresztu domowego i tak nie miałam na co liczyć... Chociaż przekonywałam braci na nocowanie, żeby przyjaciółki do mnie przyjechały, jak oni będą w domu, żeby nie było. Narazie wniosek nie został rozpatrzony...
I pewnie kurna nie zostanie!
***
Schodziłam po schodach do salonu, zastanawiając się, dlaczego William mnie woła. Miał jeszcze godzinę do wyjazdu. Słyszałam, że ktoś przyjechał, i kiedy dotarłam na dół, zauważyłam Toniego stojącego przy wejściu, rozmawiającego z Williamem i Jamesem. Reszta braci była już w szkołach, więc byłam jedyną z rodzeństwa, która mogła przywitać go razem z nimi.
— Cześć, Mikane! — powiedział Tony z szerokim uśmiechem, kiedy pojawiłam się w zasięgu wzroku. Obserwował mnie, jakby próbując odgadnąć, ile czasu upłynęło od naszej ostatniej rozmowy, no w sumie minęły z dwa tygodnie, jak nie lepiej. — Z każdym spotkaniem coraz bardziej mnie zaskakujesz!
Uśmiechnęłam się uroczo, podchodząc bliżej. Miałam na sobie niebieską spódniczkę z falbankami, sięgającą przed połową uda, z wysokim stanem, była naprawdę krótka, oraz dopasowaną bluzkę z długim rękawem. Wykorzystałam wolny dzień i ubrałam się bardziej „po mojemu" – mój plan zajęć był bowiem ułożony dość nietypowo. Czasami miałam lekcje od dziewiątej do osiemnastej, a innym razem tylko kilka godzin albo całkowicie wolne dni. Niestety, często kończyło się to zajęciami w soboty, co trochę utrudniało moje plany.
Chociaż najbliższym czasie ich nie miałam.
— Dzień dobry, Tony — przywitałam się z ciepłym uśmiechem.
Tony z rozbawieniem uniósł brew i zażartował:
— Czyżby księżniczka specjalnie tak się wystroiła, żeby mnie powitać?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo William wszedł mu w słowo.
— Tony, lepiej uważaj z komplementami. Nie zarywaj do mojej siostry — powiedział stanowczo, choć w jego głosie pobrzmiewała nuta żartu. — No i trzymaj się na baczności. Mikane ma skłonność do rozrabiania, ale już ci przekazałem wcześniej instrukcje.
Skrzywiłam się lekko i odwróciłam wzrok, próbując powstrzymać śmiech.
Co ja maszyna?
— Hej! Nie przesadzaj, Will! — odparłam z udawanym oburzeniem, po czym się sztucznie uśmiechnęłam— Ja jestem istnym aniołkiem, tylko ty uważasz inaczej.
— Ja też uważam, że do aniołka się nie zaliczasz, nawet na upadłego — docisnął James, za co skarciłam go wzrokiem.
— Zamilcz, jeśli nie chcesz poczuć mojej złej strony...
— Oj ty diable rogaty— westchnął William, zapraszając przyjaciela do salonu.
Tony spojrzał na mnie, jakby próbując stwierdzić, czy William mówił serio, i tylko pokręcił głową.
— Rozumiem— odpowiedział żartobliwie, unosząc ręce w geście kapitulacji. — Obiecuję, że będę uważał, na tego małego potworka.
— Mówisz o tym co kryje się w twoich majtkach? Współczuję... — mój okres, doprowadzi prędzej czy później do przedłużenia szlabanu.
Bracia na mnie patrzyli, jakby chcieli mnie udusić, a najlepiej zganić i zamknąć w pokoju na cztery spusty. Natomiast brunet, zaśmiał się na mój żart. Chociaż jeden z poczuciem humoru.
— Nie chciałabyś wiedzieć, co tam się kryje, młoda— poczochrał mi włosy i poszedł za moimi braćmi, aby zająć miejsce na kanapie.
— I oby się nie dowiedziała, ostrzegam cię— William pogroził Tonyemu, dodając coś na ucho.
A ja usiadłam na przeciwko nich, na fotelu, które zazwyczaj zajmował król Will. Było miękkie i bardzo wygodne. Podkuliłam sobie nogi, dając poduszkę między pupą, a stopami, aby mi nie było widać majtek. Prawie bym zasnęła, gdyby nie zaczepka przyjaciela rodziny.
— A Pani się mandacik należy — zaśmiał się nawet uroczo.
— Za co? Nie jeżdżę na motorze, nawet nie wiem, gdzie go schowali.
— Za przekroczenie limitu piękności~
Chyba się zarumieniłam, bo poczułam jak policzki mnie zaczęły piec. On to potrafił bajerować nawet żałosnym tekstem na podryw.
— Tony, ty lepiej myśl co mówisz, bo cię zwolnią z roli niańki — zaśmiałam się nerwowo.
— Spokojnie, jestem najlepszą niańką i tak nie mają z kim cię zostawić, cwaniaku— cwaniaku.
— I tego się oni obawiają— westchnęłam z uśmiechem, patrząc na miny braci.
Chyba rzeczywiście uważnie nas słuchali, wyłapując wszelkie potencjalne nieporozumienia.
Jeszcze chwilę z nimi pogadaliśmy, po czym się zbierali na spotkanie biznesowe. Zabrali ze sobą z trzy skórzane teczki i laptopa. Zapowiadało się coś wielkiego, twierdząc po ilości dokumentów.
***
Siedzieliśmy z Tonym w zamkowej sali kinowej, wtuleni w wygodne fotele. Z ekranu sączyło się ciepłe światło, rzucając łagodne cienie na ściany. Byłam zawinięta w miękki kocyk, czując przyjemne ciepło, które kontrastowało z lekkim chłodem pomieszczenia. Obok mnie Tony rozłożył się wygodnie, podłożywszy sobie pod głowę poduszkę, jakby zapomniał, że nie jest u siebie. Oglądanie filmu w takiej przestrzeni zawsze miało swój urok, a jednak czegoś mi brakowało. I wtedy, zupełnie bez ostrzeżenia, odezwał się mój burczący brzuch. To był mój błąd, że odmówiłam starszej gosposi przyrządzenia kolacji.
— Sushi... zjadłabym sushi — rzuciłam z westchnieniem.
Kiedyś próbowałam zamówić je do zamku, ale skończyło się to fiaskiem – najbliższa knajpka, która przywoziła jedzenie, była zbyt daleko, a dowóz tutaj okazał się niemożliwy.
Tony spojrzał na mnie, uśmiechając się szeroko.
— To może wybierzemy się do fajnej knajpy na sushi? — zaproponował lekko, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Moje oczy zabłysły na myśl o pysznym, świeżym sushi. Wyobraziłam sobie soczyste kawałki ryby, kleisty ryż, lekki smak wasabi... Ale zaraz potem przypomniałam sobie o szlabanie. Zerknęłam na Toniego z niepewnym uśmiechem, próbując mu przypomnieć.
— Wiesz... ja naprawdę bym chciała, ale... Mam areszt domowy, pamiętasz. Bez przyczyny byś tu ze mną nie tkwił. William nie chciałby, żebym wychodziła z zamku.
Tony tylko machnął ręką, jego cwaniacki uśmiech zwiastował, że już miał plan, jak to obejść.
— Spokojnie, Mikane. Najwyżej powiem, że to ja tak bardzo chciałem, a nie mogłem cię zostawić i byłem zmuszone cię zabrać. Poza tym to ja jestem dzisiaj twoją zajebistą niańką, a William w zasadach nie zabronił mi wychodzić z tobą. Nawet nic nie wspomniał o opuszczeniu zamku. — Spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem, przecierając dłonie, jakby już coś knuł.
Roześmiałam się, czując, że Tony naprawdę rozumie mój vibe. Lubił odrobinę rozrabiać, dokładnie tak, jak ja – miałam wrażenie, że nadawaliśmy na tych samych falach. W końcu uśmiechnęłam się szeroko i bez dalszego zawahania przystałam na jego propozycję.
Chwilę później, jechaliśmy w stronę centrum w luksusowym, czarnym aucie. Skórzane siedzenia, eleganckie wnętrze i przyciemniane szyby dodawały nam poczucia prywatności i swobody. Gdy dotarliśmy na miejsce, zaparkowaliśmy przy uroczej restauracji w japońskim stylu. Nad wejściem wisiały delikatne lampiony, a wnętrze oświetlały ciepłe, przytłumione światła. Przy stolikach ustawiono wygodne poduszki, a kelnerzy w tradycyjnych kimonach tworzyli atmosferę, jakbyśmy na chwilę przenieśli się do samego serca Japonii.
Usiedliśmy przy niskim stoliku, a przed nami pojawiły się drewniane miseczki z sosem sojowym, chrzanem wasabi i kawałkami marynowanego imbiru. Gdy kelner przyniósł pierwsze talerze z sushi, nasze twarze rozjaśniły się w szerokich uśmiechach. Maki z awokado, sashimi z tuńczyka, nigiri z łososiem – wszystko wyglądało jak małe dzieła sztuki. Sięgnęłam po pałeczki, a Tony zerknął na mnie z rozbawieniem, jakby chciał sprawdzić, czy dam sobie radę.
Złapałam pierwsze maki i zamoczyłam je w sosie sojowym, a potem delikatnie wsunęłam do ust. Smak był doskonały – świeżość ryby, kremowość awokado i słony posmak sosu sojowego tworzyły harmonię, która sprawiła, że zapomniałam o wszystkich problemach. Chwilę później Tony nalał do mojego kieliszka odrobinę białego wina.
Zawahałam się, patrząc na złocisty płyn w kieliszku.
— To jakiś podstęp ? Bracia się nie dowiedzą, prawda? — rzuciłam z półuśmiechem, mimo że w głębi duszy czułam, jak bije mi serce na myśl o tym, że bracia się dowiedzieli o winie w moich ustach.
Tony wzruszył ramionami, przyglądając mi się z uśmiechem pełnym pewności.
— Nie martw się. Zaufaj mi – odpowiedział lekko, unosząc kieliszek, jakby wznosił toast. — Czasem warto po prostu się zrelaksować. Będzie to nasza, słodka tajemnica.
Chwilę później stuknęliśmy się kieliszkami, a ja wzięłam pierwszy łyk wina, czując, jak jego lekki, owocowy smak współgra z intensywnością sushi. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, śmiejąc się z drobnych anegdot i żartów. Tony okazał się nie tylko towarzyszem do rozrabiania, ale też kimś, kto rozumiał, że w tym momencie najbardziej potrzebowałam chwili spokoju, beztroski i oderwania od zamkowych i królewskich zasad.
Każdy kęs sushi i każdy łyk wina sprawiały, że czułam, jak opuszcza mnie napięcie. Choć wiedziałam, że powrót do domu może być nieco trudniejszy, teraz nie chciałam o tym myśleć.
***
Droga powrotna mijała nam w śmiechach i żartach, które wciąż brzmiały w mojej głowie po przyjemnym wieczorze w restauracji. Tony był naprawdę wyjątkowym towarzyszem, wiedział, jak mnie rozbawić i jak skutecznie zdjąć ze mnie ciężar wszystkich stresów i nerwów. Nawet zapomniałam o okresie i swoich kaprysach. Ale kiedy dotarliśmy na miejsce, humor szybko mi zrzedł. Przed zamkiem stał niemal cały mój zastęp braci, czekający, z rękami założonymi na piersiach, jak strażnicy na swoich posterunkach. Ich twarze wyrażały coś więcej niż zwykłe niezadowolenie.
Ledwie zdążyłam otworzyć drzwi auta, a ich pytania zaczęły padać jedno po drugim, ostre jak strzały. Stanęłam przed nimi, aby mogli się wygadać.
— Gdzie z nim, kurwa, tak długo byłaś? I czemu on się tak głupio szczerzy? — warknął William, którego spojrzenie było tak zimne, że natychmiast poczułam, jak moje policzki czerwienieją.
Starałam się ukryć rozbawienie i nie przejmować się ich wzrokiem. Wciąż czułam w ustach smak wina i sushi, a uśmiech pojawił się na mojej twarzy automatycznie.
— Zaprosił mnie na sushi — powiedziałam, starając się zachować spokój, ale uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy. Widać było, że William nie wierzy w ani jedno moje słowo. Wydał z siebie ironiczny śmiech, pełen sarkazmu i niedowierzania. Nawet Tonyemu nie pozwolili dojść do słowa.
— Kłamiesz tylko po to, żeby nas wkurwić? — rzucił Lucas, marszcząc brwi z wyraźną irytacją.
— Nie — odparłam spokojnie, starając się, by mój głos brzmiał jak najpoważniej, choć wino, wypite nieco wcześniej, odrobinę wciąż działało, łagodząc napięcie, które czułam. Dlatego ominęłam ich i weszłam do środka. Niestety zatrzymali mnie w holu.
Richard był już na granicy wybuchu i nie zamierzał tego dłużej ukrywać.
— Po chuj miałby cię zapraszać na sushi? Jebany lowelas! — krzyknął, a jego głos odbił się echem o ściany zamku.
— Byłem głodny, i wyrażaj się proszę, bo ja tu jestem — odpowiedział spokojnie Tony, ani drgnąc przy tych słowach Richarda, jakby usiłował go jeszcze bardziej podrażnić swoim opanowaniem.— Panuj nad sobą.
— To naprawdę było niewinne wyjście — dodałam z nutą ironii, widząc, że Richard jest gotowy wybuchnąć. — Spokojnie, na wstępie powiedział mi, żebym się nie nakręcała, bo tak naprawdę mógłby być moim ojcem lub bratem.
Uśmiechnęłam się, bo w sumie nic takiego nie powiedział tylko wymyśliłam to na poczekaniu, na co James uniósł brew, patrząc na mnie podejrzliwie.
— A co ty na to? — zapytał z powątpiewaniem.
— Że co najwyżej mógłby być moim... sugar daddym — powiedziałam, ledwo powstrzymując śmiech, a kąciki ust drgały mi z rozbawienia.
Lucas i Sebastian, wybuchnęli lekkim śmiechem, doceniając dowcip. Jednak reszta braci nie wydawała się być rozbawiona – ich spojrzenia były zimne, wręcz karcące, a atmosfera zaczęła gęstnieć. Will patrzył na mnie, zbliżając się powoli, z wyrazem twarzy, który zapowiadał tylko kłopoty.
— A może mi się tylko wydaje, ale czy ja czuję alkohol? — powiedział, wpatrując się w moje oczy, jakby chciał wyczytać z nich każde moje kłamstwo.
Tony szybko zareagował, nieco teatralnie unosząc ręce.
— Och, Williamie, chyba to zwykłe nieporozumienie. Ktoś ze stolika obok wylał kieliszek wina i możliwe, że część trafiła na nas. Proszę, nie obawiaj się, nie pozwoliłbym jej pić. Nie jestem tak lekkomyślny przyjacielu. I na swoją obronne, ani razu jej nie tknąłem, możecie ochłonąć. Pojechaliśmy tylko na sushi, bo młoda nie zjadła kolacji i burczało jej w brzuchu. Nie chciała jechać, ale się uparłem, bo wspominałeś, że nie może omijać posiłków.
Will i reszta spojrzeli po sobie, jakby oceniając, czy wierzą w wyjaśnienie Toniego. Wyglądało na to, że je łyknęli, bo choć patrzyli na mnie podejrzliwie, odpuścili dalsze wypytywanie. William zerknął na mnie z wyrazem pełnym karcącego chłodu.
— Mikane, na górę. Siedź w swoim pokoju – jest już późno. A ty, Tony — zwrócił się do niego ostrzej — Zajmij się czymś innym i omijaj pokój Mikane szerokim łukiem.
Tony skinął głową, przybierając ton pełen powagi, niemal jak na żartobliwego dżentelmena przystało.
— Oczywiście. Nie obwiniaj jej stary, to moja wina, więc wezmę pełną odpowiedzialność za naszą późną porę powrotu.
Uśmiechnął się delikatnie, lekko kłaniając się moim braciom, jakby chciał załagodzić napiętą sytuację. Widziałam, że mimo wszystko William podał mu rękę, coś tam mówisz, że dobrze zrobił z tym sushi.
— Tylko następnym razem, napisz mi, że ją gdzieś zabierasz. Wiesz, że robi się niebezpiecznie ostatnio.
— Tak, wiem i wybacz mi. Nie pomyślałem, aby napisać.
— Oj Tony, Tony.
Odwróciłam się, mrugając do Toniego w podziękowaniu, i skierowałam się na górę, starając się powstrzymać uśmiech, który wciąż igrał mi na ustach.
CZYTASZ
DIADEM
FantasyOto historia piętnastoletniej dziewczyny, której życie zmieniło się w jednej chwili. Pewnego dnia straciła rodziców, lecz wkrótce odkryła, że nie byli oni tymi, za kogo się podawali. Czy jednak można ich za to winić? Zmusiło ją to do całkowitej zmia...